Kobiety z rakiem jajnika powinny być operowane wyłącznie w wyspecjalizowanych ośrodkach, a nie przypadkowych, jak to często ma miejsce – mówią prof. Mariusz Bidziński i prof. Paweł Blecharz
Do głównych powodów wysokiej śmiertelności chorych z rakiem jajnika należy późne wykrycie tej choroby oraz wykonywanie operacji w ośrodkach, które nie mają dużego doświadczenia w zabiegach. Rak jajnika co roku wykrywany jest u około 3 700 kobiet w Polsce, prawie 2 000 pacjentek z jego powodu umiera. W niektórych krajach, głównie Europy Zachodniej, szansę na pięcioletnie przeżycia ma nawet 70–75 proc. chorych. W Polsce odsetek ten wynosi zaledwie 40 proc.
„Przygotowanie leczenia chirurgicznego, które powinno być dobrej jakości, jest dosyć skomplikowane” – zwraca uwagę prof. Paweł Blecharz, kierownika Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie. Przede wszystkim konieczne jest usunięcie wszystkich ognisk choroby z jamy otrzewnej. Sam zabieg jest bardzo trudny i kompleksowy. „Trudno go porównać do innych zabiegów w onkologii, bo operując raka jajnika operujemy również macicę, jelito grube, śledzionę, wątrobę, otrzewną” – wyjaśnia prof. Blecharz. Dlatego w ośrodku, w którym takie operacje są rzadkie, lekarze nie mają szansy nabyć doświadczenia w tej dziedzinie.
Ważne jest odpowiednie zaplanowanie leczenia, bo jedna pacjentka powinna być operowana jak najszybciej, a inna – z bardziej zaawansowaną chorobą – dopiero po pewnym czasie, po zakończeniu chemioterapii. Tego typu decyzje mogą być podejmowane tylko w ośrodkach, w których leczenie zaawansowanego raka jajnika jest codziennością – przekonuje prof. Paweł Blecharz. „Dlatego chciałbym zaapelować do kobiet z rozpoznaniem raka jajnika, aby raczej poświęciły dwa, trzy tygodnie po rozpoznaniu na znalezienie odpowiedniego ośrodka, niż pozwoliły się prowadzić swojemu wieloletniemu lekarzowi, który tak naprawdę raka jajnika leczył kilka razy w życiu” – dodaje. Zdaniem prof. Blecharza konieczne jest stworzenie systemu kompleksowej opieki i powołanie Ovarian Cancer Units (ośrodków specjalizujących się w leczeniu diagnostyce raka jajnika). Tak jest w tych krajach, w których uzyskuje się największy odsetek wyleczeń.
„W krajach, gdzie system opieki zdrowotnej jest zorganizowany w sposób profesjonalny, wyniki leczenia raka jajnika są dużo lepsze niż w Polsce” – podkreśla konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej prof. Mariusz Bidziński, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii. Uważa on, że kobiety z rakiem jajnika powinny trafiać na leczenie nie do przypadkowych placówek medycznych, ale do ośrodków wyposażonych w odpowiedni sprzęt, w których pracują zespoły specjalistów przygotowanych do leczenia chorych na raka jajnika.
„Jest wiele przypadkowych miejsc, w których leczy się raka jajnika. Na przykład w województwie mazowieckim w 2020 r. leczenie raka jajnika prowadziło 27 szpitali. W większości leczono w nich pojedyncze przypadki w ciągu roku” – tłumaczy prof. Bidziński. Tymczasem w jego ocenie w województwie mazowieckim takie ośrodki powinny być najwyżej cztery, a w Polsce powinno ich być łącznie od 30 do 35 – „My płacimy bardzo często już nie tylko łzami pacjentów, ale płacimy też bardzo wysokie rachunki za nieefektywne działania w zakresie leczenia raka jajnika. Do naszego Instytutu trafiają pacjentki, które zostały źle zakwalifikowane do leczenia, a w onkologii niestety pierwszy błąd jest przeważnie nie do naprawienia. Dlatego moim zadaniem jako konsultanta krajowego jest przygotowanie strategii, która będzie dawać pacjentkom szansę na odpowiednie leczenie od samego początku”.
Obecnie pacjentki często na własną rękę muszą szukać specjalistów i pokonywać różne inne problemy, żeby dostać się na leczenie do dobrego ośrodka. Prof. Mariusz Bidziński ocenia, że gdyby proponowany przez niego system zaczął działać, to udałoby się poprawić skuteczność leczenia chorych na raka jajnika. (PAP)