Zapowiadana na styczeń refundacja nowoczesnych terapii da oręż do skuteczniejszej walki z rakiem płuca. Możliwe jednak, że ten nowy oręż wcale nie przyczyni się do poprawy wyników leczenia. Na przeszkodzie stanąć mogą problemy organizacyjne, diagnostyka i COVID-19 – przestrzegają uczestnicy debaty „Rak płuca: oczekiwania vs. rzeczywistość – podsumowanie roku 2020″.
W Europie śmiertelność z powodu raka płuca sięga 20,3 proc. przypadków śmierci nowotworowych. Rak płuca zabija więcej niż zliczone razem przypadki śmierci na raka piersi (7 proc.) jelita grubego (7,9 proc.) i prostaty (5,4 proc.). W Polsce na ten rodzaj nowotworu zapada rocznie 23 tys. pacjentów , umiera 19 tys. Wskaźnik śmiertelności na raka płuca jest wyższy niż średnia europejska – to 24 proc. przypadków śmierci nowotworowych.
„I dzieje się tak mimo tego, że w leczeniu raku płuca nastąpił znaczny postęp. Jeszcze dziesięć lat temu przeżycia pięcioletnie pacjentów w tym rodzaju nowotworu praktycznie nie istniały. Dziś w Polsce pięć lat przeżywa ok. 18 proc. pacjentów. Możemy mówić o znaczącym postępie, ale i o niewykorzystanych szansach. Szansach, które wykorzystano np. w Austrii, gdzie podobny wskaźnik osiągnął pułap 25 proc.” – mówi prof. Dariusz Kowalski z Narodowego Instytutu Onkologii. Jego zdaniem sukces w walce z chorobą zależy od trzech czynników:
- właściwej profilaktyki, ze szczególnym uwzględnieniem walki z nikotynizmem;
- dobrze przeprowadzonej akcji badań przesiewowych i wczesnego wykrywania choroby;
- dostępu do leczenia innowacyjnego.
W Polsce dalecy jesteśmy od spełnienia tych trzech warunków. Wydatki na program lekowy leczenia raka płuca w 2019 wyniosły ok. 199 mln zł. Najwyżej 20 proc. chorych na raka płuca w Polsce otrzymuje nowoczesne terapie. Ma to się zmienić dopiero od przyszłego roku.
Jak zauważa prof. Filip Szymański, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych, polski system ochrony zdrowia „nie traktuje nikotynizmu jako choroby, którą można, a nawet trzeba leczyć. W Polsce nawet nie próbujemy wspomagać palaczy medycznie w rzuceniu nałogu, aż 80 proc. osób próbujących z nim zerwać – wraca do palenia papierosów”.
Na kolejne niedostatki zwraca uwagę prof. Tadeusz Orłowski, Kierownik Kliniki Chirurgii, Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie – „Polscy pacjenci mają upośledzony dostęp do POZ. Nie jest najlepiej gdy chodzi o dostęp do specjalistów i ośrodków pulmonologicznych, a to właśnie POZ i pulmonolodzy są na pierwszej linii frontu, gdy chodzi o wykrywanie raka płuca”. W efekcie 80 proc. przypadków tego nowotworu jest diagnozowanych dopiero w zaawansowanym stadium choroby.
Jednym z wyzwań jest zapewnienie dostępu do optymalnej, czasowej diagnostyki patomorfologicznej i molekularnej nowotworów płuca. „Wykonanie właściwych badań diagnostycznych jest kluczowe dla wyboru skutecznego leczenia, dobrania leku. Konieczna jest jak najszybsza standaryzacja, możliwość jednoczasowego wykonania badań, właściwe finansowanie oraz równomierne rozmieszczenie ośrodków diagnostycznych” – mówi prof. Renata Langfort, kierownik Zakładu Patomorfologii, Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. Zastrzega przy tym, że proces przygotowań jest dopiero w toku, dopiero opracowywane są standardy akredytacyjne, daleko jeszcze do ukończenia procesu kwalifikacji i atestacji poszczególnych ośrodków.
Postulatem Polskiej Grupy Raka Płuca jest powołanie Lung Cancer Units, zapowiadanej od lat sieci ośrodków wyspecjalizowanych w leczeniu raka płuca. Ich powołanie przyspieszyłoby proces adaptacji do wymogów, które postawi przed lekarzami stosowanie nowych terapii oraz NFZ, określający warunki udziału w programach lekowych. „W grupie wyspecjalizowanych ośrodków te wszystkie cele uda się osiągnąć szybciej i taniej” – przekonuje prof. Dariusz Kowalski.
Na kłopoty w budowie sieci Lung Cancer Units wskazuje prof. Tadeusz Orłowski – „To będzie wyzwanie znacznie trudniejsze niż na przykład samo w sobie trudne budowanie Brest Cancer Units. W leczeniu raka płuca należy wziąć pod uwagę możliwość współistnienia większej liczby chorób niż w wypadku raka piersi, większe ryzyko powikłań podczas leczenia. Należy uwzględnić rolę pulmonologa w leczeniu tego typu nowotworu. Wreszcie liczyć się z tym, że rak płuca występuje nie tylko jako nowotwór pierwotny, ale i przerzut do płuc w trakcie przebiegu choroby nowotworowej zlokalizowanej pierwotnie gdzie indziej. Te wszystkie czynniki to dodatkowe komplikacje w budowie Lung Cancer Units”.
Według profesora Orłowskiego cały plan przygotowań do walki z rakiem w 2021 roku będzie musiał ulec korekcie na skutek pandemii. Utrudniła ona funkcjonowanie POZ, wstrzymała badania przesiewowe i drastycznie ograniczyła dostęp do oddziałów pulmonologicznych, których znaczną część przekształcono w covidowe.
W Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc wykonano o 1/3 operacji mniej niż w tym samym okresie w roku ubiegłym. W całym kraju spadła także liczba wykonywanych badań bronchoskopowych, a w niektórych ośrodkach wydano nawet o 80 proc. mniej kart DILO. „To wszystko sprawić może, że w przyszłym roku zgłosi się do nas znacznie więcej pacjentów z rakiem płuca niż w obecnym. Na dodatek – w znacznie bardziej zaawansowanych stadiach choroby, co dodatkowo utrudni terapię i obniży rokowania” – mówi prof. Joanna Didkowska z Narodowego Instytutu Onkologii, kierownik Krajowego Rejestru Nowotworów.
Wszystko to sprawić może, że rok 2021 zamiast rokiem przełomu w leczeniu raka płuca, może stać się kolejnym rokiem straconych szans na poprawę wyników leczenia.
© mZdrowie.pl