Podczas debaty „W oczekiwaniu na Lung Cancer Unity”, zorganizowanej przez Polską Koalicję Pacjentów Onkologicznych, eksperci szukali odpowiedzi na pytanie, czemu wciąż ich nie ma w polskim systemie. Ich brak przyczynia się do tego, że nie wszyscy pacjenci z rakiem płuca są leczeni optymalnie.
Na drodze do nowoczesnych terapii w przypadku raka płuc stoi zbyt niska sprawność procesu diagnostycznego. Po drodze jest również bagatelizowanie objawów przez zarówno pacjentów, jak i lekarzy czy zlecanie niepotrzebnych, przestarzałych badań przez mniejsze ośrodki. Eksperci wskazują, że aby ujednolicić dostęp do nowoczesnych i wysokiej jakości świadczeń, konieczne jest stworzenie Lung Cancer Unitów.
“Każdego dnia tysiące pacjentów i ich rodziny mierzą się z diagnozą raka płuca, choroby, która niestety pozostaje jednym z najtrudniejszych wyzwań w polskiej onkologii. Musimy mówić o tym głośno i działać zdecydowanie, aby poprawić dostępność nowoczesnych metod diagnostyki i leczenia. Tylko wspólnie możemy zmienić te smutne statystyki na lepsze. Nasza kampania Wdech Wydech jest krokiem w tym kierunku” – mówiła Elżbieta Markowska, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych.
W ostatnich latach nastąpił dynamiczny rozwój nowych metod diagnostyki i leczenia tego nowotworu. Nowe terapie stwarzają możliwość – przy odpowiednio szybkim rozpoznaniu choroby – wyleczenie pacjentów lub – przy późniejszej diagnozie – przekształcenie choroby zagrażającej bezpośrednio życiu w schorzenie o charakterze przewlekłym. „Ostatnie lata przyniosły bardzo wiele rozwiązań w programie B.6 i leczymy nowoczesnymi terapiami już nie tylko pacjentów w stadium uogólnienia choroby, ale też wzmacniamy wynik radiochemioterapii czy wynik leczenia operacyjnego. Leczymy tak samo jak nasi koledzy w Europie czy Stanach Zjednoczonych jednak nasi pacjenci często nie mogą być beneficjentami tego postępu, bo ich ścieżka pacjenta była zbyt długa” – zaznaczyła dr Magdalena Knetki-Wróblewska z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. I dodała – „Nie mamy jeszcze programu wczesnego wykrywania raka płuca, w związku z tym znakomita większość pacjentów uzyskuje rozpoznanie w stadium choroby uogólnionej albo znacznego miejscowego zaawansowania. Nie mamy skoordynowanej ścieżki pacjenta, co przekłada się czasem na wielotygodniowe czy nawet wielomiesięczne oczekiwanie na pierwszą wizytę u onkologa. W efekcie co trzeci chory nie zostaje zakwalifikowany do żadnego leczenia. Dzieje się tak nie dlatego, że nie mamy dostępu do nowoczesnego leczenia, ale dlatego, że stopień zaawansowania choroby lub stan chorego jest na tyle nieoptymalny, że nie możemy pacjenta zakwalifikować do danego leczenia”.
Nowoczesne leczenie nie tylko wydłuża czas przeżycia, ale również poprawia jego jakość. Nowoczesne terapie lekowe nie musza oznaczać konieczności hospitalizowania pacjentów. Leki podawane np. doustnie – to korzyści także dla systemu. „Mamy chorych, którzy rozpoczęli immunoterapię w maju 2018 roku i nadal ją kontynuują, przyjeżdżając do nas jedynie po odbiór tabletek. W ramach badań klinicznych mieliśmy też doświadczenie z immunoterapią podskórną. Część chorych była zachwycona tym sposobem podania leku, bo jest szybki i wygodny, ale niektórzy podchodzili do niego z niedowierzaniem. To pokazuje, jak ważny jest element rozmowy z chorym i branie pod uwagę jego preferencji. Co ciekawe, we Francji immunoterapię podskórnie podają w domu pacjenta pielęgniarki. Zawsze musimy pamiętać, że nie leczymy komórek nowotworowych a konkretnego pacjenta, biorąc pod uwagę obraz kliniczny choroby nowotworowej i chorób współistniejących, ale też to, jak leczenie wpływa na jego jakość życia” – tłumaczyła dr Knetki-Wróblewska.
Eksperci podkreślają, że ścieżka pacjenta nie jest ustandaryzowana, nie ma z góry ustalonej sekwencji i ram czasowych diagnostyki i leczenia. Niepełna dostępność odpowiedniej diagnostyki utrudnia dostęp do nowoczesnych metod terapii. „Od wykonania badań radiologicznych do udowodnienia, że pacjent ma rzeczywiście raka płuca i do dopełnienia pełnej charakterystyki nowotworu, która umożliwia wybór odpowiedniego leczenia mija rzeczywiście zbyt długi czas” – mówił prof. Rafał Krenke, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodał również kolejny powód dla którego ścieżka chorego się wydłuża, czyli bagatelizowanie objawów przez zarówno pacjentów, jak i lekarzy. „Musimy pamiętać, że jest jeszcze bardzo długi czas, który bardzo często mija od pojawienia się pierwszych objawów do wykonania pierwszej tomografii komputerowej. Pacjenci przez miesiące, a nawet lata kaszlą i nikt nie zwraca na to uwagi” – zauważył prof. Krenke. Podkreślił przy tym konieczność prowadzenia działań edukacyjnych skierowanych tylko do pacjentów, lecz także do lekarzy – „Chodzi o to, byśmy nie bagatelizowali takich objawów jak przewlekły kaszel, nawracające zakażenia układu oddechowego, bo mogą one być wczesnym objawem choroby nowotworowej” – podkreśla.
Mówiąc o ścieżce pacjenta z rakiem płuc, prof. Krenke zaznaczył – „Na długość ścieżki pacjenta z rakiem płuca wpływa również brak koordynacji działań na jej poszczególnych etapach. Obecnie jest tak, że zanim pacjent trafi do wyspecjalizowanego ośrodka, przechodzi zwykle przez wiele etapów pośrednich. Każdy etap na tej ścieżce, przed tym najbardziej wyspecjalizowanym jest z punktu widzenia pacjenta i jego leczenia stratą czasu. Dlatego od lat postulujemy stworzenie Lung Cancer Unit, co umożliwiłoby kompleksowe i skoordynowane zaopiekowanie się pacjentem i mamy nadzieję, że pokonamy wreszcie problemy organizacyjnej i finansowe, które stoją na przeszkodzie ich powstania”.
„Żeby wykorzystać nowoczesne możliwości leczenia trzeba szybko, sprawnie diagnozować, mając przede wszystkim na celu identyfikację metody, która będzie najlepsza. Trzeba unikać zbędnych badań i procedur a robić to, co z punktu widzenia chorego jest najważniejsze” – powiedział prof. Maciej Krzakowski, kierownik Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej.
„Znaczenie ma cała ścieżka diagnostyczna. Jeżeli pacjent trafia do ośrodka, który nie ma zbyt dużego doświadczenia, albo w którym nie ma zakładu patologii w miejscu i materiał jest transportowany, to taka diagnostyka nie tylko dłużej trwa, ale też może być niepełna. A my dążymy do tego, by rozpoznanie raka płuca było rozpoznaniem kompleksowym” – dodała prof. Renata Langfort, kierownik Zakładu Patomorfologii Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, prezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Patologów) Niepotrzebne zwiększanie etapów diagnostycznych pogarsza rokowania pacjentów.
Eksperci akcentują również konieczność wykonywania badań molekularnych na każdym etapie rozpoznania choroby. W mniejszych ośrodkach skierowanie na takie badania jest wystawiane dopiero po rozpoznaniu niedrobnokomórkowego raka płuc. „Powinniśmy to uporządkować i kontraktując usługi patomorfologiczno-genetyczne ustalić, że patomorfolog w momencie rozpoznania niedrobnokomórkowego raka płuca od razu przekazuje materiał do badań genetycznych i badanie ekspresja białka PD-L1” – podkreślał dr Andrzej Tysarowski, kierownik Zakładu Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii. Dodał również, że wciąż mamy do czynienia z tzw. diagnostyką schodkową, gdzie wciąż zamiast małych paneli NGS wykorzystuje się proste testy genetyczne. „By polepszyć diagnostykę, konieczne są zmiany systemowe. System rozliczeń był stworzony w 2017 r. i nie uwzględniał wprowadzonych później programów lekowych. Teraz, w związku z tak dużą pulą markerów genetycznych w raku płuca, diagnostyka, którą mamy w koszyku świadczeń nie wystarcza na pokrycie pełnego zapotrzebowania klinicystów na badania genetyczne. Potrzebujemy kompleksowego profilowania genomowego. To badanie pozwala zbadać bardzo dużą liczbę markerów genetycznych i różne klasy mutacji. By osiągnąć taki wynik przy mocy małych paneli musielibyśmy wykonywać je dwa razy” – wyjaśnia dr Tysarowski.
„Wykonanie badania NGS już od początku daje nam wiedzę o profilu molekularnym nowotworu, co pozwala nam szukać leków ukierunkowanych molekularnie czy to w programie lekowym, czy w badaniach klinicznych czy w programach rozszerzonych dostępów” – dodała dr Knetki-Wróblewska. Profesor Krzakowski podkreślił, że stosowanie paneli badań NGS jest wymuszone także przez rozwój wiedzy na temat raka płucz, czyli konieczność oznaczania kolejnych aberracji.
Eksperci przypomnieli również o tym, że w chwili obecnej w Polsce nie prowadzi się badań przesiewowych w raku płuca. Tymczasem z badań wynika, że przeprowadzenie badania przesiewowej już u 130-320 osób, pozwala zapobiec jednemu zgonowi z powodu tego nowotworu. Świadczy to o wysokiej skuteczności programu. “Ogólnopolski Program Wczesnego Wykrywania Raka Płuca, który prowadziliśmy przez 3 lata, opierał się na wykorzystaniu niskodawkowej tomografii komputerowej i był realizowany we wszystkich województwach Polski. Dzięki niemu wykryliśmy raka płuca u 1,7 proc. osób poddanych skriningowi. To bardzo dobry efekt. Mamy nadzieję, że zgodnie z zapisami Narodowej Strategii Onkologicznej to świadczenie będzie opłacane przez NFZ” – wskazał prof. Mariusz Adamek z Katedry i Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej, Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.