Odporność w populacji nieszczepionej i nieeksponowanej na kontakt z wirusem będzie się obniżać, co jest zresztą typowe dla koronawirusów. Oznacza to, że wcześniej czy później, w którymś sezonie jesienno-zimowym nastąpi gwałtowny wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2 – przestrzega prof. Robert Flisiak, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, członek CTI, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
– Panie Profesorze, czy Polacy jeszcze się szczepią przeciwko COVID-19?
Prof. Robert Flisiak – Wyszczepialność przeciw COVID-19 w poprzednim sezonie jesienno-zimowym w Polsce wynosiła zaledwie 3,9 proc. wśród osób w wieku 60-69 lat, 8,2 proc. w wieku 70-79 lat i 5,5 proc. wśród populacji powyżej 80. roku życia. U osób młodszych była jeszcze niższa. Aktualnie raczej nie widać zainteresowania szczepieniami przeciw COVID-19. Mam nadzieję, że im bliżej jesieni, tym więcej osób będzie chętnych. Istotne jest aby szczepienia objęły jak największą liczbę osób, zwłaszcza tych starszych, schorowanych i z deficytami odporności. Ważne jest, żeby wtedy nie zabrakło szczepionek, jak to zdarzyło się w roku ubiegłym, oraz żebyśmy mieli jak najwięcej punktów szczepień.
– A jak to wygląda w innych krajach?
– Wyszczepialność przeciw COVID-19 osób w wieku powyżej 60 lat w Europie w ostatnim sezonie jesienno-zimowym wyniosła 12 proc. Przy czym w kilku krajach nie przekroczyła nawet 3 proc. Tylko trzem krajom udało się przekroczyć próg 60 proc., były to Wielka Brytania, Dania i Szwecja. Polska, podobnie inne kraje Europy środkowej, należy niestety do państw o najniższym poziomie wyszczepialności w Europie. Problem ten dotyczy nie tylko profilaktyki COVID-19, ale także grypy.
– Jakie są najbardziej aktualne dane dotyczące zachorowalności na COVID-19?
– Według danych PZH-NIZP w tym roku, do połowy czerwca zarejestrowano nieco ponad 50 tys. zachorowań, co oznacza liczbę trzykrotnie mniejszą w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Począwszy od kwietnia zachorowania na COVID-19 są wręcz sporadyczne, a jeśli występują, to mają zwykle łagodny przebieg. Oczywiście wraz z nastaniem jesieni liczba zachorowań będzie wzrastać. Pamiętajmy też, że odporność w populacji nieszczepionej i nieeksponowanej na kontakt z wirusem będzie się obniżać, co jest zresztą typowe dla koronawirusów. Oznacza to, że wcześniej czy później, w którymś sezonie jesienno-zimowym nastąpi gwałtowny wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2. Nie można też wykluczyć powstania warunków sprzyjających selekcji wariantów wirusa o większej patogenności. Niestety, może to nas zaskoczyć, czego konsekwencją byłyby niedobory szczepionek. Oczywiście osoby, które szczepiły się wielokrotnie i regularnie, będą posiadały wystarczającą odporność, aby zapobiec zachorowaniu lub przynajmniej złagodzić jej przebieg.
– Jak się teraz choruje na COVID-19?
– Wraz z pojawieniem się wariantu Omikron na początku roku 2022 zaobserwowaliśmy wyraźne złagodzenie przebiegu COVID-19. Kolejne subwarianty tylko pogłębiały ten efekt. Obecnie zachorowania zdarzają się coraz rzadziej i tylko sporadycznie chorzy wymagają hospitalizacji. Nadal najczęstszymi objawami są kaszel i gorączka, ale ich nasilenie jest znacznie mniejsze i trwają krócej niż w przeszłości. Dominującymi objawami mogą być katar i ból gardła. Rzadko dochodzi do duszności wymagającej podawania tlenu, a przypadki „burzy cytokinowej” z uszkodzeniem wielu narządów, czy też z koniecznością zastosowania wentylacji mechanicznej praktycznie się nie zdarzają.
– Czy możemy dziś powiedzieć, że COVID-19 jest taką samą chorobą zakaźną jak grypa, czyli stosunkowo łatwo przenoszoną z człowieka na człowieka, z umiarkowanym ryzykiem powikłań, ale wymagającą sezonowych szczepień?
– Biorąc pod uwagę obraz kliniczny i ciężkości przebiegu COVID-19 wywoływanego przez obecnie dominujące warianty, można faktycznie tak powiedzieć. Ale koronawirusy charakteryzują się stosunkowo krótkotrwałą odpornością nabytą po zakażeniu i szczepieniu. Wiele osób przekonało się o tym osobiście chorując dwukrotnie w jednym sezonie. Dlatego nieuchronny spadek odporności populacyjnej może ułatwić mutacje prowadzące do dominacji bardziej zjadliwych wariantów. Jedynym sposobem zapobiegania temu będzie coroczne szczepienie, które wydaje się jeszcze bardziej zasadne niż w przypadku grypy.
– Skoro się nie szczepimy, czy to oznacza, że znów możemy dojść do istotnego zagrożenia epidemiologicznego?
– Tak właśnie może się zdarzyć. Pamiętajmy jednocześnie, że zagrożenie może stanowić inny koronawirus. Przecież kolejne koronawirusy, SARS-CoV-1, MERS-CoV i SARS-CoV-2 powodowały coraz większe epidemie w odstępach 8-10-letnich. Od pojawienia się COVID-19 w roku 2019 wkrótce minie 5 lat. Czas pokaże, czy jesteśmy w połowie takiego cyklu.
– Jest Pan jednym z ekspertów, założycieli Covid Transition Initiative (CTI). Jakie są cele tej międzynarodowej inicjatywy?
– Zasadniczym celem jest zainicjowanie i prowadzenie dyskusji na temat sposobów poprawy wskaźników szczepień przeciwko COVID-19 w Europie. Ma to służyć w pewnym sensie utrzymaniu gotowości wobec możliwych zagrożeń epidemicznych.
– CTI przygotowało 13 rekomendacji, które zostały zebrane w raporcie Transition Roadmap. Proszę przedstawić najważniejsze z nich.
– Rekomendacje te mają być uniwersalne, zarówno dla państw o wysokiej jak i niskiej wyszczepialności. Skoncentruję się na tych, które w mojej ocenie są kluczowe i realistyczne do wdrożenia w polskich warunkach. Przede wszystkim konieczne jest uświadomienie korzyści ze szczepień przeciw COVID-19 osobom z tak zwanych grup ryzyka (60+, chorujących przewlekłe, na nowotwory, poddawanych leczeniu immunosupresyjnemu). Niestety, często te osoby nie zdają sobie sprawy, że zaliczają się do którejś z tych grup i że nawet zakażenie wariantem Omikron może być dla nich groźne, jeśli nie utrzymają poziomu odporności poprzez coroczne szczepienie.
Ważne jest też, aby wraz z nastaniem sezonu jesienno-zimowego dostępne były najbardziej aktualne wersje szczepionek, przez co nie będzie dochodziło do opóźniania decyzji o zaszczepieniu, jak to miało miejsce w ubiegłym roku. Konieczne jest poprawianie dostępności szczepień poprzez zwiększanie liczby aptecznych punktów, a także przez umożliwienie prowadzenia szczepień w szpitalach, bo tam trafiają osoby najbardziej zagrożone konsekwencjami COVID-19, a jednocześnie lekarz ma najwięcej czasu na przekonanie pacjenta o celowości szczepienia. W tym kontekście ważne jest umożliwienie zaszczepienia się pracownikom medycznym w miejscu ich pracy, bo może to być istotnym elementem promującym szczepienia.
(rozmawiała Iwona Kazimierska)