Zniesienie limitów przyjęć w AOS w pierwszym etapie obejmie jedynie 583 podmioty, czyli przychodnie działające przy szpitalach wchodzących w skład sieci. To niewiele, a na dodatek grozi zatkaniem przychodni przyszpitalnych – komentują eksperci.
Podczas ogłaszaniu programu Polskiego Ładu jedną z kluczowych obietnic dotyczących ochrony było zniesienie limitów przyjęć w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. W ślad za zapowiedziami poszła pierwsza inicjatywa legislacyjna Ministra Zdrowia – zapowiedź zmiany obowiązującego obecnie rozporządzenia „w sprawie określenia wykazu świadczeń opieki zdrowotnej wymagających ustalenia odrębnego sposobu finansowania”.
Ekspertów martwi ich niewielki zakres. Z lektury Oceny Skutków Regulacji dołączonego do projektu rozporządzenia wynika, że zniesienie limitów dotyczyć będzie jedynie 583 świadczeniodawców „działających w systemie zabezpieczenia” – czyli wyłącznie lecznic pobierających ryczałty, a ściślej działających przy nich poradni przyszpitalnych. Jeżeli nowe przepisy wejdą życie w zaproponowanym brzmieniu – te poradnie może czekać oblężenie ze strony pacjentów, którzy będą przenosić się z pozostałych poradni, gdzie świadczenia pozostaną limitowane.
„Bardzo szybko okaże się, że to niemożliwe. Po prostu potencjał kadrowy i sprzętowy poradni przyszpitalnych jest niewystarczający. Poza tym z natury rzeczy priorytetem tych przychodni pozostają pacjenci objęci opieką poszpitalną, a nie pierwszorazowi. Nie wyobrażam sobie, by ten priorytet można było zmienić. W sytuacji, gdy po pandemii mamy wielkie potrzeby właśnie w zakresie wizyt pierwszorazowych, nie rozumiem intencji proponowanego rozwiązania” – mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego i przewodniczący komisji ds. ochrony zdrowia i polityki społecznej w Związku Województw RP.
Roman Kolek zastrzega, że sama idea promowania poradni przyszpitalnych, jako zapewniających bardziej kompleksową opiekę, nie budzi jego zastrzeżeń -„Jednak nie w obecnej sytuacji, nie tą metodą. Dziś często zdarza się, że przychodnie zajmujące się AOS po latach rozwoju i inwestycji dysponują lepszą kadrą i lepszym sprzętem niż niejedna poradnia przyszpitalna. Mają odpowiedni potencjał, który szpitale często budować muszą niemal od podstaw. Stąd moje zdziwienie, że projekt nowego rozporządzenia tego stanu rzeczy nie uwzględnia. Potrzeby są naglące”.
Także Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, zwraca uwagę, że docelowo model promowania poradni przyszpitalnych jest zasługuje na pochwałę, ale jest niemożliwe, aby stało się to z dnia na dzień – „W Polsce mamy do czynienia do zbytnią fragmentaryzacją świadczeń. Szpitale i prowadzone przez nie poradnie mają większe szanse na zapewnienie lepszej, koordynowanej opieki. Tyle, że tego efektu nie uda się osiągnąć z dnia na dzień, jednym rozporządzeniem. Obecnie poradnie przyszpitalne nie są w stanie odpowiedzieć w pełni na narastające po pandemii zapotrzebowanie”.
Profesor Fedorowski dodaje również, że sprostanie narastającemu popytowi na świadczenia AOS ułatwić powinno nie tylko zniesienie limitów, ale i zluzowanie przepisów NFZ – „Dziś te przepisy, dotyczące na przykład uprawnień do wydawania skierowań na specjalistyczne badania diagnostyczne czy leczenia konkretnych chorób, sprzyjają mnożeniu liczby wizyt u specjalistów. Wielu z nich można uniknąć, poszerzając uprawnienia lekarzy POZ. To ważne, szczególnie w sytuacji gdy braki lekarzy w wielu specjalizacjach osiągają dramatyczne rozmiary”.
Zniesieniom limitów towarzyszyć powinna – jego zdaniem – odpowiednia wycena świadczeń AOS. „Jeżeli NFZ ich nie podniesie, zniesienie limitów pozostanie jedynie martwym przepisem. Okazać się wtedy może, że lekarze zwyczajnie nie będą chcieli pracować za ogłoszone funduszowym zarządzeniem wynagrodzenie. Teoretycznie limitów nie będzie, ale w praktyce możliwości przyjmowania pacjentów w publicznym systemie ochrony zdrowia pozostaną na niezmienionym poziomie. Pacjenci, by skorzystać ze świadczeń specjalistycznych, będą musieli korzystać z wizyt płatnych. Tam lekarzy nie zabraknie, bo w systemie prywatnym obowiązują wyższe, rynkowe stawki. Taki stan rzeczy pogłębi nierówności pacjentów w dostępie do ochrony zdrowia” – przestrzega Jarosław J. Fedorowski.
© mZdrowie.pl