Przyszłością neurologii są zapewne biomarkery i nowe, jeszcze bardziej precyzyjne metody diagnostyczne. Wszystko po to, żeby wcześnie wykryć choroby neurodegeneracyjne. Z pewnością będą nowe leki – i to już wkrótce. Najbardziej jednak spektakularne są prace nad terapiami komórkowymi i… kropkami kwantowymi.
W chorobach zwyrodnieniowych najbardziej liczy się czas, szybkie wykrycie choroby i zastosowanie dostępnej terapii. To się nie zmieni w przyszłości, obojętnie jaki będzie postęp w medycynie. W neurologii, w tej dziedzinie szczególnie, lepiej jest chronić zdrowe tkanki niż je odtwarzać.
Choroby te są wyjątkowo podstępne. Mogą niepostrzeżenie długo się rozwijać, często nie powodując objawów klinicznych. Prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego prof. Jarosław Sławek podaje przykład choroby Alzheimera. Może minąć – podkreśla – nawet 20 lat zanim pojawią się pierwsze widoczne jej skutki. Bo mózg długo potrafi maskować i rekompensować powstałe w nim ubytki. „Badania zmierzają zatem w kierunku identyfikacji biomarkerów, zarówno czynników klinicznych, jak i biochemicznych, a także obrazowych identyfikujących pacjentów we wczesnych etapach choroby, kiedy można ją jeszcze zatrzymać przed wystąpieniem pierwszych objawów” – twierdzi prof. Sławek.
Sen neurologów
Zwiastunem choroby Alzheimera może być podwyższony poziom białka p-tau217, co sugerują badania prowadzone w USA i Szwecji. Białko to wykrywane jest w płynie mózgowym i rdzeniowym, ale są już metody, żeby jego stężenie badać również we krwi. Dokładność takiego badania sięga 96 proc – twierdzą specjaliści Washington University School of Medicine. Mierząc we krwi poziom p-tau217 można podejrzewać rozwój choroby Alzheimera co najmniej kilka lat przed wystąpieniem pierwszych jej objawów klinicznych. Test jest precyzyjny, pozwala odróżnić Alzheimera od innych schorzeń neurodegeneracyjnych. Jeśli się to potwierdzi, spełni się sen neurologów – o przyłapywaniu chorób mózgu „na gorącym uczynku”.
Markerem demencji mogą być fale mózgowe. Badacze Uniwersytetu w Toronto oraz szpitala Baycrest Health Sciences twierdzą, że wskazuje na to spowolnienie fal mózgowych w obszarach odpowiedzialnych za pamięć i planowanie. Przebadali oni aktywność elektryczną kilkudziesięciu osób. Stwierdzili, że w przypadku łagodnych zaburzeń poznawczych, jak i płynności mowy fale te ulegają spowolnieniu. Zanim jeszcze powstaną ubytki w mózgu.
W neuronauce w ostatnich latach dokonała się rewolucja. Jak opisuje prof. Greg Anderson z Nowej Zelandii, można już kontrolować aktywność nawet wybranych grup neuronów. Wyciszać je lub zwiększać aktywność, co znakomicie nadaje się do badania mózgu. Schizofrenię można wykryć w badaniach mózgu rezonansem magnetycznym zanim pojawią się pierwsze jej objawy. Stwardnienie rozsiane dzięki MRI wykrywane jest już po pierwszym rzucie choroby, a nie po kolejnym, drugim lub trzecim, jak było dawniej.
Remielinizacja
Prowadzone są badania nad lekami, które mają spowolnić przebieg choroby Parkinsona, usuwając patologiczne białka odkładające się w mózgu. W leczeniu choroby Alzheimera nową nadzieją jest aducanumab poprawiający zapamiętywanie oraz codziennie umiejętności chorych. Jeśli się to potwierdzi, mógłby on opóźnić pojawienie się poważniejszych objawów choroby i ułatwić opiekę nad chorymi. „Wciąż są poszukiwane leki na stwardnienie rozsiane, szczególnie te powodujące remielinizację, czyli naprawę tego, co proces zapalny zniszczył. W tym zakresie również w najbliższych latach mogą być osiągnięcia” – twierdzi prof. Jarosław Sławek.
Według pisma „JCI Insight” u myszy z wywołanym SM udało się już odbudować osłonę mielinową włókien nerwowych przy użyciu leku o nazwie sobetirom. Specjaliści Oregon Health & Science University twierdzą, że wyraźnie poprawiła się ich zdolność ruchowa, była niemal taka jak u myszy zdrowych. To może być kolejny przełom w leczeniu stwardnienia rozsianego.
Neuromodulacja
W chorobach mózgu niezbędne jest wykorzystanie wielu leków i metod terapii, stosowanych na różnych etapach ich rozwoju. Nie można liczyć na cudowne pigułki, podobnie jak w przypadku nowotworów konieczne są kompleksowe działania. Jedną z takich metod jest rozwijana od wielu lat neuromodulacja. Dotąd najbardziej się sprawdziła w leczeniu choroby Parkinsona, epilepsji i walce z przewlekłym bólem. Jej zastosowanie może być jednak znacznie szersze, szczególnie wtedy, gdy zawiodą leki. Najważniejsze jest precyzyjne zlokalizowanie choroby, żeby trafić elektrodą stymulatora w odpowiednie miejsce. Sam zabieg – twierdzą neurochirurdzy – nie jest aż tak trudny i ryzykowny.
Obiecujące efekty uzyskuje się w chorobie Huntingtona, a liczba wskazań do neuromodulacji rośnie niemal każdego roku. Terapia obejmuje także pozapiramidowe zaburzenia ruchu (poza chorobą Parkinsona także pląsawice, drżenie, dystonie, mioklonie i tiki), zaburzenia świadomości i śpiączki, choroby psychiczne (depresje, schizofrenia i choroba obsesyjno-kompulsywna), a także spastyczność, następstwa udarów mózgu i urazów.
W USA i Kanadzie prowadzone są próby wykorzystania stymulatora mózgu w leczeniu choroby Alzheimera. Jedna z pacjentek, 85-letnia LaVonne Moore z Daleware w Ohio, opisywana przez „Journal of Alzheimer Disease”, po zabiegu stała się bardziej samodzielna. Sama potrafi się ubrać, przygotować sobie posiłek i wyjść z domu, czego wcześniej nie była w stanie robić. Zabieg polegał na tym, że elektrody wszczepiono nie w ośrodku pamięci, lecz w płacie czołowym, w rejonie odpowiedzialnym za podejmowanie decyzji i rozwiązywanie problemów. Jednak u innych chorych nie uzyskano tak spektakularnych efektów, u niektórych stan choroby tylko nieco się poprawił. Nawet u LaVonne Moore nie udało się jej spowolnić. Powstaje nawet wątpliwość, czy była to w ogóle zasługa neurostymulacji.
Tak było już w przypadku pacjentów z chorobą Parkinsona, u których jedynie zamarkowano wszczepienie stymulatora. Widać było wyraźną poprawę, pacjenci sami zapewniali, że czują się lepiej. Ale to był jedynie efekt placebo. Sama metoda głębokiej stymulacji mózgu jest jednak bezpieczna. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie są pacjenci, którzy żyją ze stymulatorem mózgu od 30 lat.
Medycyny regeneracyjna
A inne metody? Co z terapią komórkową i tzw. medycyną regeneracyjną? Z tą metodą od początku wiązane są ogromne nadzieje, zarówno w leczeniu choroby Parkinsona, skutków udaru mózgu i ALS. Zwolenniczką tej terapii jest prof. Eva Feldman z Uniwersytetu Michigan. Twierdzi, że terapia komórkowa zwiększyła przeżycia chorych z ALS.
Neurochirurdzy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu dokonali pierwszego na świecie przeszczepu komórek glejowych z nosa pacjenta do przerwanego rdzenia kręgowego. Efekt był spektakularny. Pacjent, który się nie poruszał, po ciężkiej rehabilitacji zaczął spacerować i jeździć na rowerze. Jednak kolejnych tak spektakularnych osiągnięć jeszcze nie ma.
Komórki macierzyste z krwi pępowinowej i sznura pępowinowego próbują wykorzystać w leczeniu dzieci z porażeniem mózgowym neurolodzy z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Polski ośrodek jest jednym z nielicznych na świecie, który wykonuje takie zabiegi, oprócz Uniwersytetu Duke w USA. Wykonująca te zabiegi prof. Magdalena Chrościńska-Krawczyk z lubelskiego UM przekonuje, że są one bezpieczne. Podkreśla, że wprawdzie nie udało się tą metodą wyleczyć małych pacjentów, ale jednak poprawiło się ich funkcjonowanie. Nastąpiło wzmożenie siły mięśniowej oraz usprawnienie pęcherza moczowego, co – podkreśla – jest już dużym osiągnięciem.
Przeszczep komórek macierzystych – to wciąż eksperyment medyczny, w mózgowym porażeniu dziecięcym nie zastąpi tradycyjnych metod łagodzących objawy: operacji ortopedycznych, rehabilitacji i kinezyterapia oraz leczenia przeciwbólowego i przeciwdrgawkowego.
EASAC (European Academies Science Advisory Council) zrzeszająca 28 europejskich akademii nauk ostrzegła w czerwcu 2020 r., że skuteczność medycyny regeneracyjnej, w tym z użyciem komórek macierzystych, potwierdzono jedynie w nielicznych przypadkach. Oczekiwania i rozbudzone nadzieje są natomiast znacznie większa niż jej możliwości. A za wiele tych terapii trzeba płacić z własnej, mimo, że są stosowane w ramach eksperymentu medycznego. Podczas debaty online, która odbyła się na ten temat pod koniec listopada 2020 r. w Polsce, zwrócono uwagę, że leczenie choroby Alzheimera czy autyzmu przy użyciu komórek macierzystych „nie ma solidnego oparcia w wynikach badań, często natomiast używa się emocjonalnych wystąpień pacjentów i ich rodzin, gotowych poświęcić astronomiczne sumy w zamian za nadzieje wyzdrowienia czy poprawy stanu zdrowia”.
Kropki kwantowe
Na razie największe sukcesy w leczeniu komórkami macierzystymi osiąga się w chorobach hematoonkologicznych, takich, jak chłoniaki, białaczki i szpiczak. Ale są też nowe pomysły, takie jak kropki kwantowe. Mają one zaledwie kilka nanometrów i do tej pory dobrze się sprawdzały na ekranach telewizorów. Potrafią jednak przeniknąć do rejonów mózgu niedostępnych dla leków. Pojawiła się zatem nadzieja, że pomogą one precyzyjnie neutralizować białka powodujące choroby neurodegeneracyjne.
Terapią tą zajmuje się Byung Hee Hong z Narodowego Uniwersytetu Seulskiego. Twierdzi, że kropki kwantowe z grafenu (odmiany węgla) wiążą się z białkiem synukleiną i hamują rozwój choroby Parkinsona. Sprawdził to na myszach. Podawał im synukleinę i po sześciu miesiącach zaobserwował, że ich zdolności ruchowe się poprawiły. Na razie są to jedynie kolejne eksperymenty, prowadzone wyłącznie na zwierzętach. Hong ma jednak nadzieję, że rozpocznie próby na ludziach za dwa lata. Prowadzone są też inne badania, bo sprawdzono, że kropki kwantowe potrafią neutralizować beta amyloid. Jeśli się to potwierdzi, mogą być one przydatne w leczeniu choroby Alzheimera i blokowaniu wszelkiego rodzaju patologicznych białek w mózgu.
Zbigniew Wojtasiński