– W kardiologii kilkuprocentowa poprawa skuteczności leczenia przekłada się na dłuższe i lepsze życie dziesiątek tysięcy pacjentów – mówi prof. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
– Czy polscy pacjenci kardiologiczni mają dostęp do najnowocześniejszego leczenia?
Prof. Przemysław Mitkowski – I tak, i nie. Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z pewnością wszystkie najnowocześniejsze technologie, zarówno lekowe jak i wyroby medyczne są dostępne dla polskich pacjentów, jednak z powodu braku refundacji rzeczywisty dostęp jest znacznie ograniczony. Z jednej strony mamy jedną z najlepszych w świecie kardiologii inwazyjnych, z drugiej pozostajemy nieco w tyle, gdy chodzi o dostęp do najnowszych leków, wyrobów medycznych, opieki koordynowanej, w tym rehabilitacji. I to jest spore wyzwanie.
– Czego zatem najbardziej na brak dzisiaj?
– To cała lista równie ważnych spraw. Początek listy t- o dostęp, czyli refundacja nowoczesnych leków, choć w ograniczonym zakresie, dla pacjentów, którzy odniosą największe korzyści. Dysponujemy niezbitymi dowodami klinicznymi, że nowe leki obniżające stężenie cholesterolu ułatwiają osiągnięcie celów terapeutycznych, zgodnie z zaleceniami towarzystw naukowych. Zwiększają one prezentację receptorów wyłapujących „szkodliwe” frakcje cholesterolu-LDL znacznie skuteczniej obniżając ich stężenie w porównaniu do rutynowo stosowanych statyn. Kolejne grupy leków znacznie poprawiają efekty terapii u pacjentów z niewydolnością serca.
Zgodnie z tegorocznymi zaleceniami Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego pacjenci powinni otrzymywać jednocześni leki z czterech grup, z których w Polsce refundacją są objęte jedynie dwie. Eksperci szacują, że wprowadzenie leków, o których mówimy, przełoży się na zmniejszenie ryzyka zgonów i hospitalizacji z powodu pogorszenia niewydolności serca o 20-30 proc. To bardzo dużo. W kardiologii nawet kilkuprocentowa poprawa przekłada się na dłuższe i lepsze życie dziesiątek tysięcy pacjentów.
– Urządzenia wszczepialne zdalnie sterowane, monitorowane – jak wyglądają te możliwości w wypadku urządzeń stosowanych kardiologii?
– Zdalne programowanie kardiologicznych urządzeń wszczepialnych obecnie nie jest możliwe, przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. Ale oczywiście nowe generacje systemów nadzoru pomogą w skutecznej diagnostyce i leczeniu pacjentów po zabiegu implantacji. Pamiętajmy, że system telemonitoringu pozwala na nadzór nad pacjentem 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. To już nie tylko zdalna kontrola wszczepialnych urządzeń a raczej zdalna opieka nad pacjentem ze wszczepionym urządzeniem. Te obecnie stosowane pozwalają na przewidywanie pogorszenia hemodynamicznego chorych. Prace nad refundacją zdalnego monitorowania są już bardzo zaawansowane. Mam nadzieje, że zakończą się szybko i z sukcesem. Będziemy starali się korzystać z tych innowacji jak najszerzej i jak najczęściej. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że powszechne zastosowanie tych możliwości u wszystkich pacjentów zajmie trochę czasu i pod warunkiem, że telemonitoring urządzeń wszczepialnych będzie świadczeniem refundowanym.
Podobne nadzieje wiąże z pracami nad refundacją systemu monitorowania arytmii u pacjenta po udarze niedokrwiennym mózgu przy użyciu wszczepialnych rejestratorów zdarzeń, które pozwalają na rozpoznanie migotania przedsionków jako przyczyny udaru i wdrożenie skutecznej terapii przeciwkrzepliwej. To taki system wczesnego ostrzegania – ocenia się, że mógłby ograniczyć ryzyko ponownego incydentu o 30 proc. Rejestratory zdarzeń pozwalają także na zdiagnozowanie przyczyn arytmicznych utrat przytomności, co w konsekwencji prowadzi do redukcji ryzyka wystąpienia ponownych incydentów w przyszłości.
– Ministerstwo Zdrowia postawiło na budowę sieci ośrodków leczących wybrane grupy schorzeń. A co z wielochorobowością, na przykład z pacjentami onkologicznymi obciążonymi kardiologicznie?
– Na pewno wypracowania wymaga model współpracy między sieciami. Każdy pacjent potrzebuje podejścia holistycznego. Dotyczy to zresztą nie tylko współpracy pomiędzy ekspertami w węższych specjalnościach, w obrębie danej dziedzin, ale także pomiędzy różnymi dziedzinami. Bardzo ważne jest doskonałe zorganizowanie profilaktyki. Skoncentrowani na wskaźnikach dotyczących leczenia w incydentów fazie ostrej, czy bezpośrednio po niej, często zapominamy, że największe korzyści odniosą osoby, u których dzięki eliminacji czynników ryzyka nie dojdzie do pojawienia się objawowej formy choroby. Efektywne monitorowanie i eliminacja czynników ryzyka wymaga wysiłku nie tylko środowiska kardiologów, nie tylko lekarzy innych specjalności, ale także szkół, pracodawców czy mediów. Deklarujemy wolę współpracy z wszystkimi interesariuszami systemu.
– Jeden z pańskich poprzedników, prof. Piotr Hoffman, promował ideę, by „każdy lekarz POZ miał swojego kardiologa”, aby lekarz rodzinny konsultował ze specjalistą sposób dalszego prowadzenia pacjenta bez konieczności wysyłania go na wizytę u kardiologa.
– Rzeczywiście, dobrze by się stało, aby w określonych wypadkach lekarze rodzinni mieli możliwość konsultowania sposobu leczenia bezpośrednio ze specjalistami – kardiologami. To wymaga jednak wypracowania i wyceny odpowiednich procedur. Mamy programy KOS-Zawał i niewdrożony, choć przygotowany KONS. Mamy też projekt sieci kardiologicznej. Wierzę, że w ramach pilotaży można wypracować najlepsze rozwiązania współpracy na różnych poziomach opieki medycznej.