Lekceważenie zaburzeń lipidowych, brak należytej odpowiedzi na mity o rzekomej szkodliwości statyn i trudny dostęp do innych leków dla tej grupy pacjentów (ok. 5 proc.), dla których statyny nie są odpowiednią opcją terapeutyczną – to najważniejsze przyczyny, dla których źle leczymy miliony pacjentów z hipercholesterolemią.
Z danych przedstawionych podczas konferencji „Priorytety 2022 w ochronie zdrowia” (panel „Diagnostyka i leczenie zaburzeń lipidowych w Polsce”) wynika, że podwyższony poziom cholesterolu dotyczy 15-18 mln Polaków. Odpowiednia opieka nad tymi pacjentami może doprowadzić do redukcji liczby przedwczesnych zgonów w Polsce o nawet 55 proc. Tymczasem tej opieki nie ma. Po części dlatego, że pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że są chorzy. A po części dlatego, że leczeni są źle.
Prof. Jarosław Kaźmierczak, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii, przebieg choroby przyrównuje do przebiegu korozji – „Podwyższony cholesterol LDL nie boli, przez lata nie daje żadnych uciążliwych objawów, choć w może działać niszczycielsko na organizm, podobnie jak warunki atmosferyczne powodują korozję metalu. Naszym celem terapeutycznym powinno być zatem odpowiednio szybkie wyłapanie zmian, a następnie obniżenie poziomu cholesterolu do bezpiecznego pułapu. Używając obrazowego porównania zatrzyma to lub spowolni proces destrukcji, podobnie jak garażowanie auta zabezpiecza przed korozją”.
Jego zdaniem, w polskich realiach zawodzi zarówno szybka diagnoza problemu jak i sposób przeciwdziałania. „W mojej ocenie po części jest to wina lekarzy, którzy obawiają szybkiego wdrożenia leczenia, po części lekceważenia zagrożenia przez pacjentów. Silny wpływ na postawy zarówno jednych jak i drugich mają autorzy nie mających podstaw naukowych teorii o szkodliwości statyn, podstawowego narzędzia do redukcji szkodliwego cholesterolu. Metody i szkodliwość skutków działań antystatynowców oceniam na równi z antyszczepionkowcami” – mówi prof. Jarosław Kaźmierczak.
„Skutek propagowania tego typu opinii jest opłakany. Coraz częściej spotykam się z pacjentami, którzy przychodzą do mnie ni to z żądaniem, ni to prośbą: proszę mnie leczyć wszystkim, tylko nie statynami. To niezwykle trudne, a czasami niemożliwe – bo nawet nowocześniejsze i skuteczniejsze leki takie jak ezetymib – podaje się w skojarzeniu ze statynami” – mówi dr Piotr Dobrowolski, ekspert Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie. Dodaje, że w wypadku statyn rzeczywiście występuje problem nietolerancji leku. „Dotyczy to jednak 5-7 proc. ogółu leczonych. Tu rzeczywiście musimy zastanowić się nad innymi opcjami, z których jednak też ma swoje wady, niedoskonałości. Dlatego propagowanie zupełnego wykluczenia statyn uważam za niezwykle szkodliwe” – mówi Piotr Dobrowolski.
Profesor Jarosław Kaźmierczak dodaje, że propaganda antystatynowa dość silnie wpływa na psychikę pacjentów – „Dla przykładu: przeprowadzano badanie, podczas którego informowano pacjentów, że przyjmują statyny. Naprawdę podawano im natomiast placebo. I mimo tego szereg pacjentów skarżyło się na występowanie niepożądanych objawów, jakie dawać mogą statyny, jakby recytując treści zaczerpnięte z internetu”.
O ile w wypadku rezygnacji ze szczepionki można liczyć na szczęśliwy splot okoliczności i uniknięcie zarażenia i konsekwencji, to w hipercholesterolemii – już nie. Zwraca na to uwagę prof. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego – „To nie jest choroba, którą można wyleczyć do końca lub z zrezygnować z leczenia. To typowa choroba przewlekła, w wypadku. Poziom cholesterolu trzeba stale monitorować i modyfikować”.
Eksperci zauważają, że rozpowszechnianie mitów na temat statyn ma także wpływ na lekarzy. „Mamy wiedzę, że w skali powszechnej są zdecydowanie niewłaściwie stosowane. W naszej ocenie wielu lekarzy w Polsce stosuje je w zbyt niskich dawkach (najwyższe dawki przepisywane są raptem około 8 proc. pacjentów). Ponadto nawet 30-40 proc. pacjentów nie stosuje ich regularnie. Moim zdaniem wynika to z niesłusznych obaw przed potencjalnymi działaniami niepożądanymi” – alarmuje prof. Maciej Banach, prezes Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego.
„Co do pacjentów, często pozostajemy bezradni wobec ich oporu, powodowanego nieuzasadnionymi plotkami wobec statyn. Zastanawiam się jednak, co możemy zrobić z lekarzami, którzy nie stosują ich w oparciu o naukowe dowody. Może trzeba nie tylko napomnień i edukacji, ale i drastyczniejszych środków. Tylko jakich?” – pyta prof. Jarosław Kaźmierczak.