Czy rzeczywiście uzależniamy się od leków opioidowych, marihuany medycznej i antydepresantów, jak donoszą niektóre media? Co można, a czego nie da się wyczytać z analizy zmian w sprzedaży opioidów, marihuany medycznej i antydepresantów – wyjaśnia dr Jarosław Frąckowiak, ekspert rynku farmaceutycznego, prezes PEX, firmy analityczno-konsultingowej.
„Czytając nagłówki, słuchając doniesień w mediach, wydawać by się mogło, że jest bardzo duże zagrożenie epidemią fentanylu i że jego sprzedaż znacząco rośnie. Analiza sprzedaży aptecznej, przy czym trzeba pamiętać, że stanowi ona tylko ok. 20 proc. rynku, pokazuje, że od 2019 r. sprzedaż opioidów oscyluje w okolicach 250 czasami 300 tys. opakowań miesięcznie i nie rośnie, a fentanylu maleje. Co można z tych danych wyczytać? Że na płaskim rynku – płaskim, bo sprzedaż nie rośnie – zużycie fentanylu spada. Rośnie za to innych opioidów, głównie buprenorfiny i oksykodonu. Ale z tego też nie wynika, że problemu z fentanylem nie ma. Dane apteczne pokazują, co się dzieje na tym rynku i dają odpowiedź, że to nie apteki są przyczyną problemów z fentanylem. Z danych aptecznych nie wynika, że poziom uzależnienia od fentanylu rośnie, ale nie potwierdzają też tezy, że problem nie istnieje” – oceniał dr Jarosław Frąckowiak, prezes PEX, podczas konferencji “Polka w Europie”.
Rośnie natomiast sprzedaż marihuany medycznej, i to w sposób gwałtowny. Jeszcze w styczniu 2021 r. była praktycznie równa zeru, kiedy te produkty dopiero były wprowadzane do obrotu aptecznego. W końcówce 2021 r. sprzedaż zaczęła bardzo dynamicznie rosnąć i tak było do września 2023 r. W kolejnych miesiącach jeszcze przyspieszyła – intensywność wzrostu nabrała tempa wręcz rekordowego. W sierpniu 2024 r. Polacy wydali na marihuanę ok. 37 mln zł, czyli dwa razy więcej niż na początku tego roku.
„Z danych aptecznych wynika, że sprzedaż rośnie rekordowo, bo na cannabis sativa (konopie siewne) jest wypisywanych coraz więcej recept. Z tych samych danych nie wynika, że rośnie tzw. spożycie rekreacyjne, bo sprzedaż jest realizowana na recepty. Istnieje możliwość analizy źródła recept, na przykład tego, w jakiej części wystawiane są przez przychodnie, a w jakim receptomaty. Ale interpretacja wyników takiej analizy nadal jest trudna bez dodatkowych rzetelnych informacji na przykład o historii choroby pacjentów, którym wypisano marihuanę medyczną. Te dane trzeba by zebrać od pacjentów, ale czy można wierzyć, że ich deklaracje będą szczere?” – tłumaczył prezes PEX.
Jarosław Frąckowiak przedstawił również pięcioletnie trendy w sprzedaży leków przeciwdepresyjnych, uspokajających i nasennych RX oraz „uspokajaczy” sprzedawanych bez recepty. „Analizowane było spożycie w liczbie opakowań. Dla kategorii „uspokajaczy” i leków nasennych wykres sprzedaży jest płaski, a nawet ma tendencję spadkową. Sprzedaż oscyluje w okolicach 1 mln opakowań miesięcznie. Zupełnie inna jest sytuacja w przypadku leków przeciwdepresyjnych. Pomijając kilka ostatnich miesięcy, w których widać tendencje spadkowe, trend był zdecydowanie rosnący. Marzec 2020 r. oraz marzec 2022 r., czyli momenty wybuchu pandemii i wojny w Ukrainie, wiązały się z pikami na wykresach sprzedaży, ale nie były one jedynymi i nie wpłynęły na ogólny trend. Możemy zatem mówić o długotrwałej tendencji, a nie raczej oddziaływaniu poszczególnych zjawisk. Na antydepresanty potrafimy wydać nawet 120 mln zł miesięcznie. Wydajemy coraz więcej na preparaty bez recepty (blisko 35 mln zł), ale rynek ten rośnie wzrostem cen, a nie ilością sprzedaży” – ocenił dr Frąckowiak.
Prezes PEX przedstawił również analizę spożycie leków przeciwdepresyjnych, uspokajających i nasennych na receptę w różnych kategoriach wiekowych. Największe spożycie odnotowano w grupie osób w wieku 65-74 lata, a następnie osób w wieku powyżej 75 lat. Natomiast najbardziej intensywny wzrost został zaobserwowany wśród młodych dorosłych, a też dzieci i młodzieży do lat 18. W tej ostatniej grupie wzrosty były bardzo duże, choć ostatnio nieco wyhamowały. „Bez dodatkowych danych zahamowanie trendu wzrostu sprzedaży antydepresantów przepisywanych dzieciom jest trudne w interpretacji. Szczególnie warto zbadać dostępność potencjalnych pacjentów do psychiatry” – ocenił dr Frąckowiak.