Dzięki optymalnej diagnostyce, w tym testom genetycznym, oraz nowym lekom celowanym molekularnie rak jajnika z choroby śmiertelnej staje się chorobą przewlekłą – oceniają eksperci.
Jak przypomina dr Anita Chudecka-Głaz z Kliniki Ginekologii Operacyjnej i Onkologii Ginekologicznej Dorosłych i Dziewcząt PUM, co roku 3,7 tys. Polek dowiaduje się, że ma raka jajnika, a 2,6 tys. kobiet umiera z jego powodu. Około 80 proc. pań, u których diagnozowany jest ten nowotwór, ma więcej niż 50 lat. Ze względu na brak specyficznych objawów i skutecznej profilaktyki większość (70-75 proc.) pacjentek z rakiem jajnika trafia do lekarza w zaawansowanym stadium choroby, gdy jest ona rozsiana w jamie brzusznej. Nie ma wówczas szans na wyleczenie, a nowotwór ma charakter nawrotowy – do nawrotu dochodzi w 80 proc. przypadków. Dlatego jedynie 44 proc. pacjentek z rakiem jajnika przeżywa pięć lat, podczas gdy np. w raku piersi odsetek ten wynosi 79 proc.
Dr Małgorzata Stawicka-Niełacna z Katedry Genetyki Klinicznej i Patomorfologii Uniwersytetu Zielonogórskiego zwraca uwagę, że średnio 25 proc. chorych na raka jajnika, czyli co czwarta pacjentka, ma mutację albo w genie BRCA1, albo w BRCA2 – „Obecnie wiadomo, że od 12 do nawet 18 proc. pacjentek z rozpoznanym rakiem jajnika posiada mutacje dziedziczne w genie BRCA1 lub BRCA2, a kolejne od 3 do 7 proc. ma mutacje somatyczne w genach BRCA, które powstały w komórkach raka jajnika”.
Mutacje dziedziczne występują nie tylko u kobiet, u których w rodzinie występował rak jajnika (czy rak piersi). Mutacje posiada nawet 40 proc. pacjentek, które zachorowały na raka jajnika i mają ujemny wywiad rodzinny. Dzieje się tak m.in. dlatego, że mutacje w genach BRCA mogą być przekazywane w linii męskiej. „Dlatego standardem powinno być badanie w kierunku występowania mutacji w genach BRCA u każdej chorej na raka jajnika, jajowodu czy raka otrzewnej, jak najszybciej po jego wykryciu” – mówi dr Stawicka-Niełacna. Bez wiedzy na temat mutacji, kluczowej dla rozwoju nowotworu, nie można pacjentce dobrze zaplanować leczenia onkologicznego. Dr Chudecka-Głaz ocenia, że większość pacjentek z rakiem jajnika w Polsce nie ma wykonywanego tego badania.
Leczenie raka jajnika polega na operacji usunięcia guza, następnie leczeniu uzupełniającym – chemioterapią, a w dalszej kolejności pacjentka powinna otrzymywać również leczenie podtrzymujące. W leczeniu podtrzymującym u chorych z mutacjami w genach BRCA1/BRCA2 stosuje się bardzo nowoczesne leki – inhibitory PARP. „Te leki sprawiły, że jesteśmy świadkami czegoś niesamowitego – że z choroby śmiertelnej, jaką rak jajnika był jeszcze 20–30 lat temu, zaczynamy mieć chorobę o charakterze przewlekłym” – mówi prof. Paweł Knapp, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w Białymstoku.
Jak wyjaśnia dr Chudecka-Głaz, jeżeli u pacjentki z nowo zdiagnozowanym rakiem jajnika po leczeniu chemioterapią zastosuje się inhibitor PAPR o nazwie olaparib, to ma ona szansę żyć znacznie dłużej – aż o 42 miesiące – bez nawrotu choroby, w porównaniu z pacjentką, która nie otrzyma inhibitora PARP w leczeniu podtrzymującym – „Te chore mogą prowadzić normalne życie, zajmują się dziećmi, rodziną, podróżują”.
„Obecnie posiadamy w Polsce program leczenia inhibitorami PARP w przypadku wznowy u pacjentek, które muszą spełniać określone kryteria. Wiemy, że stosowanie tych leków nie tylko wydłuża czas do kolejnej wznowy, ale też wydłuża całkowity czas przeżycia” – przypomina dr Radosław Mądry, kierownik Oddziału Ginekologii Onkologicznej Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Potwierdza zarazem, że leki te są bardzo efektywne jako leczenie podtrzymujące w pierwszej linii leczenia – „Bardzo byśmy chcieli mieć program lekowy umożliwiający zastosowanie tych leków w pierwszej linii. To wielka szansa dla chorych”.
Dr Chudecka-Głaz zaznacza, że dotychczas nie było tak dobrych wyników w leczeniu raka jajnika, jak te uzyskane w badaniu SOLO1 z olaparibem – „Dlatego brak refundacji tego leku boli”. I dodaje, że lek jest refundowany w leczeniu podtrzymującym u kobiet z nowo zdiagnozowanym rakiem jajnika w 24 krajach Unii Europejskiej.
„Mam nadzieję, że w tym roku będziemy mieli nowy program lekowy z inhibitorami PARP. Ja na to liczę i takie dostałem informacje z ministerstwa, że to jest na ostatnim etapie legislacyjnym” – mówi prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej.
Ministerstwo Zdrowia informuje, że toczy się proces refundacyjny inhibitorów PARP w leczeniu podtrzymującym chorych z nowo zdiagnozowanym rakiem jajnika, jak również rakiem jajowodu i pierwotnym rakiem otrzewnej). 13 stycznia 2021 r. zostało podjęte negatywne rozstrzygnięcie w tej sprawie, głównie ze względu na bardzo duży kontrast finansowy między propozycją Ministerstwa Zdrowia, a oczekiwaniami producenta oraz ogromny wpływ na budżet płatnika publicznego „W tej chwili przygotowywana jest stosowna decyzja administracyjna w sprawie, która zakończy toczący się proces refundacyjny” – informuje Biuro Prasowe MZ. (PAP)