Koszty leczenia powikłanej terapii CAR-T są bardzo duże. Dlatego prof. Ewa Lech-Marańda, konsultant krajowa w dziedzinie hematologii, uważa za pilną potrzebę systemową stworzenie dodatkowego produktu rozliczeniowego, który w sposób ryczałtowy wyliczałby koszty ponoszone przez szpitale z tytułu leczenia powikłań.
“Coraz lepiej radzimy sobie z leczeniem powikłań immunologicznych po terapii CAR-T, ale nie poradzimy sobie w stu procentach, jeżeli działania nasze pozostaną bez wsparcia finansowego NFZ. Jako środowisko przygotowaliśmy wyliczenia i przedstawiliśmy, jakie są najważniejsze potrzeby dla nas – mianowicie dostęp refundacyjny do leków, które stosujemy przy powikłaniach. To jest najbardziej palącą potrzebą, bo jeżeli ośrodek nie będzie mógł tych leków sfinansować, a koszty leczenia powikłanej terapii CAR-T są naprawdę bardzo duże, to jakość leczenia będzie gorsza. Tak że to jest najważniejsza potrzeba do zaspokojenia w tym roku, oprócz oczywiście uzupełnień refundacyjnych. Terapie CAR-T są bardzo nowoczesne, ale u pewnej grupy chorych, niestety, przebieg powikłań jest bardzo dynamiczny. Dlatego potrzebna jest nie tylko wiedza ale również dostęp do odpowiednich leków” – mówiła prof. Ewa Lech-Marańda, dyrektor Instytutu Hematologii i Transfuzjologii oraz konsultant krajowa w dziedzinie hematologii, podczas konferencji Priorytety w Ochronie Zdrowia 2025.
Prof. Lidia Gil, kierownik Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu zauważyła, że bez wątpienia skuteczność terapii CAR-T jest niezwykła, ale bezpieczeństwo pacjentów jest również niezmiernie ważnym – „Kiedy przygotowywaliśmy się do wprowadzenia tej terapii, byliśmy zaniepokojeni ryzykiem wystąpienia powikłań o charakterze cytokinowym, czyli dość unikalnym zespołem uwalniania cytokin, powikłań neurologicznych, ale również innych, typowych dla każdej terapii przeciwnowotworowej. Jednak przez te kilka lat stosowania CAR-T nauczyliśmy się zarządzać tymi działaniami niepożądanymi. One występują, ale już umiemy je wcześnie rozpoznać i zareagować leczeniem, dzięki czemu zmniejszamy koszty leczenia wspomagającego”.
Hematolodzy potrafią już zdefiniować pacjentów, u których istnieje duże ryzyko wystąpienia powikłań o charakterze cytokinowym, a można im podać lek zmniejszający to ryzyko. Taki produkt liso-cel (lisocabtagene maraleucel) jeszcze nie jest w Polsce refundowany. „Lek powinien być dodatkową opcją w portfolio terapii CAR-T ze względu na wysoką skuteczność, porównywalną z obecnie stosowanym preparatem, ale również ze względu na bezpieczeństwo pacjentów – odsetek występowania po nim powikłań cytokinowych jest zdecydowanie mniejszy. Co więcej, to bezpieczeństwo powoduje, że można tę terapię zastosować u pacjentów w młodszym wieku, a także w gorszym stanie ogólnym, niekwalifikujących się do transplantacji komórek krwiotwórczych. Oprócz tego leczenie to może być stosowane ambulatoryjnie. Z punktu widzenia płatnika ma to ogromne znaczenie, bo zmniejsza koszty hospitalizacji i terapii powikłań” – wyjaśniła prof. Lidia Gil. I dodała – „Oczywiście nie każdy pacjent będzie mógł być leczony ambulatoryjnie, ale są chorzy, których po podaniu terapii CAR można wypisać do domu niemalże natychmiast, nie obawiając się ciężkich powikłań o charakterze cytokinowym, które wymagają bardzo intensywnego postępowania czy wręcz pobytu na oddziale intensywnej terapii.
Prof. Krzysztof Giannopoulos, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów przypomniał, że innego rodzaju immunoterapie, jak przeciwciała dwuswoiste – jedno z nich zostało zrefundowane w ubiegłym roku w leczeniu chłoniaka grudkowego – również powodują działania niepożądane. Taka jest „uroda” tych terapii. O ile w technologii CAR-T toksyczność jest wczesna, to po przeciwciałach dwuswoistych pacjentowi należy zapewnić długotrwałe bezpieczeństwo stosując suplementację immunoglobulin. „Pacjentów leczonych przeciwciałami dwuswoistymi będzie coraz więcej, szczególnie w szpiczaku, gdzie stosuje się terapie anty-BCMA, a w ich skuteczność jest wpisana hipogammaglobulinemia, ponieważ taki jest ich mechanizm działania. Musimy mieć świadomość, że ci pacjenci tej suplementacji będą wymagali” – powiedział prof. Giannopoulos.
Prezes PTHiT przypomniał, że w chłoniakach agresywnych doszło do zmiany paradygmatu w leczeniu drugiej linii – „Teraz już w drugiej linii będziemy decydować, czy pacjent kwalifikuje się do CAR-T, czy nie. Wydaje się, że optymalizacja leczenia drugiej linii w odniesieniu do agresywnych chłoniaków będzie niezwykle istotna, jeśli profil bezpieczeństwa dodatkowo sprzyja temu produktowi. Myślę, że to będą ważne argumenty w kontekście podejmowania decyzji terapeutycznych”.
Czy są szanse, że Ministerstwo Zdrowia przychyli się do postulatów ekspertów klinicznych? „Jeśli rzeczywiście produkt Breyanzi (liso-cel, lizokaptagen maraleucel) w chłoniaku rozlanym z dużych komórek B daje dużo mniej działań niepożądanych, brzmi to bardzo zachęcająco – najbardziej dla świadczeniodawców, którzy będą mieli do wyboru trzy terapie, w tym taką, przy której nie będą mieli kosztów działań niepożądanych” – mówił Mateusz Oczkowski, zastępca dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji MZ.
„Mam nadzieję, że szefowie firm farmaceutycznych wezmą pod rozwagę, że w zakresie terapii CAR-T powinni zabezpieczać płatnika publicznego i świadczeniodawców w leczenie działań niepożądanych. Dla przeciwciał bispecyficznych mamy leczenie immunoglobulinami, a dla terapii CAR-T przeciwciałami monoklonalnymi. Kiedy firmy przedkładają swoje analizy HTA, nie ma w nich informacji, ile leczenie działań niepożądanych może kosztować. Czas to zmienić. Kiedy negocjujemy warunki, powinniśmy znać koszty leczenia działań niepożądanych. Zapowiadam, że żadna terapia CAR-T i żadna terapia bispecyficzna nie wejdzie do polskiego systemu refundacji, jeśli podmiot odpowiedzialny nie zabezpieczy skutków działań niepożądanych. Czas to ucywilizować, bo nie możemy zniechęcać świadczeniodawców do realizacji programów lekowych, na czym w efekcie tracą pacjenci, bo okazuje się, że mało ośrodków chce realizować programy lekowe” – podsumował Mateusz Oczkowski.
Propozycje dyr. Oczkowskiego dobrze przyjęli klinicyści. Prof. Gil skomentowała – “Nie mam nic przeciwko temu, by przyszłe umowy zostały tak ułożone, żeby zawierały również leczenie powikłań, myślę, że to będzie z korzyścią dla wszystkich.” Natomiast prof. Lech-Marańda mówiła – “Takie podejście do refundacji, patrzenie nie tylko na nowe terapie, ale również na zaopatrzenie objawów ubocznych, jest miodem na nasze serca i bardzo, bardzo nowoczesnym spojrzeniem.”