Zasoby ludzkie w zawodach medycznych znajdują się na bardzo niskim poziomie. Znamienne jest, że tu na naszym panelu w Karpaczu, dotyczącym roli kadr medycznych w systemie ochrony zdrowia, nie ma nikogo z urzędników ministerstwa zdrowia, co oznacza, że z kadrą medyczną nie należy rozmawiać – tak prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, podsumował debatę o kadrach medycznych w czasie FOZ.
“Dobrze się stało, że teraz wszyscy medycy mówią jednym głosem. Środowisko, które reprezentujemy, poczuło się lekceważone. Wydaje się również, że rządzący niewiele zrozumieli po pandemii i nie wyciągnęli wniosków, jeśli chodzi o kadrę medyczną” – mówił prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Skomentował jednocześnie, że mamy wspaniałe nowe obiekty, doskonałych specjalistów – a mimo to sytuacja w ochronie zdrowia stale się pogarsza – “Pogarsza się z powodu braku kadr medycznych i to nie tylko lekarzy, ale wszystkich profesjonalistów związanych z systemem ochrony zdrowia”.
Polska kształci za darmo młodych ludzi dla zachodnich systemów opieki zdrowotnej. Nawet w czasie obecnego protestu w Białym Miasteczku pojawili się headhunterzy, którzy praktycznie od ręki oferują pracę w Niemczech, plus pomoc i środki finansowe na przeprowadzkę. Zjawisko emigracji zarobkowej, które dotyczy nie tylko absolwentów, ale i wysokiej jakości doświadczonych specjalistów, jest powszechne wielu lat. Żaden rząd do tej pory nie przedstawił pomysłu, jak zatrzymać personel medyczny w kraju.
“Podczas 4-5 pierwszych miesięcy pandemii fizjoterapeuci byli wysyłani w polskich szpitalach do pracy w pralni, albo do pomocy w kuchni, a oddziały rehabilitacyjne były zamknięte dla pacjentów na głucho” – powiedział w czasie FOZ prof. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Izby Fizjoterapeutów. Jak podkreślił prof. Krawczyk, jednocześnie w Wielkiej Brytanii fizjoterapeuci zostawali dyrektorami szpitali covidowych, a we Włoszech w najgorszym momencie pandemii byli kierowani na pierwszy front walki o życie i zdrowie pacjentów. Fizjoterapia jest bowiem kluczowym elementem leczenia i zapobiegania temu, aby pacjent nie trafił pod respirator. W Polsce jednak większość menadżerów zdrowia nadal nie docenia roli fizjoterapii, uważają, że są tylko dwa sposoby leczenia: chirurgiczne i farmakologiczne.
Przyszłość polskiej fizjoterapii nie zapowiada się optymistycznie, zwłaszcza w kontekście ozdrowieńców po COVID, których pilnie trzeba rehabilitować, tak aby mogli wrócić normalnego trybu życia. Spośród 70 tysięcy polskich fizjoterapeutów, połowa pracuje w systemie prywatnym. “Chciałbym poinformować, że za chwilę rehabilitacja refundowana umrze jako pierwsza w polskim systemie ochrony zdrowia. Oddziały bankrutują. Fizjoterapia ze wszystkich medycznych dziedzin jest tak nierentowna, że nikomu nie opłaca się zakładać oddziałów rehabilitacji i przyjmować ciężko chorych ludzi” – alarmował prezes Krajowej Izby Fizjoterapeutów.
Nie jest lepiej w zawodzie pielęgniarskim – oceniła Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Spośród 5600 absolwentów szkół wyższych, jedynie 2300 osób podjęło pracę w zawodzie. “Reszta według naszych badań uciekła do innych zawodów: ekskluzywnych butików, biur i firm farmaceutycznych” – powiedziała Zofia Małas. oceniła, że 280 szpitali powinno w Polsce być zamkniętych ze względu na zbyt małą obsadę personelu pielęgniarskiego. “Jeżeli 40 pacjentami opiekują się 1-2 pielęgniarki, a powinno być ich pięć – to jak możemy zapewnić bezpieczeństwo i wysoką jakość usług podczas takiego dyżuru?” –pytała retorycznie Zofia Małas.
Obecnie w Polsce mamy 2 razy mniej pielęgniarek i położnych na 1000 mieszkańców niż w innych krajach europejskich. Jak wyliczała prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych przy chorych pracuje 233 tys. pielęgniarek i 28 tys. położnych. “Do tego mamy bardzo niepokojącą strukturę wiekową w zawodzie. 130 tys. pielęgniarek i położnych z tej grupy ma już uprawnienia emerytalne. Rokrocznie odchodzi z zawodu 10 tys. osób, czyli tyle powinno wejść co roku nowych osób do zawodu żeby utrzymać obecny, i tak słaby na tle innych krajów europejskich, wskaźnik 5 pracujących pielęgniarek na 1000 mieszkańców” – podkreśliła prezes Zofia Małas.
“Jeżeli nie podwoimy liczby osób wchodzących do systemu, w 2030 roku średnia wieku w tym zawodzie będzie wynosić ponad 60 lat. Dziś jest to ponad 50 lat” – dodała prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Ze statystyk rady wynika, że pielęgniarki i położne żyją średnio o 20 lat krócej niż średnio polskie kobiety. Umierają statystycznie w wieku 62 lat – “Przez demografię i stały brak młodych ludzi do pracy, mamy problem przede wszystkim z zabezpieczeniem świadczeń pielęgniarskich szpitali i społeczeństwa”.
Podobną ocenę sytuacji zaprezentowała Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych. Zbyt niska liczba absolwentów wchodzących do zawodu, przy skandalicznie niskich zarobkach, powoduje że brakuje rąk do pracy. W laboratoriach w całej Polsce pracuje jedynie 17 tys. laborantów. “Przez to, że wynagrodzenia analityków laboratoryjnych są na tak żenująco niskim poziomie, mamy mało absolwentów tego kierunku nauki. Absolwenci nie podejmują później pracy w zawodzie. Duża grupa z nich „odpływa” na rynki unijne. Należy zrobić porządek w systemach kształcenia dyplomowego i podyplomowego. Konieczne jest ustalenie ścieżki rozwoju zawodowego” – mówiła Alina Niewiadomska. I dodała – “Pandemia bardzo jasno pokazała, gdzie znajduje się diagnostyka laboratoryjna i jaka jest jej jakość. Pokazała również braki w obszarze legislacyjnym, dotyczy to zwłaszcza ustawy o medycynie laboratoryjnej. Od 10 lat oczekujemy na nowelizację i nie możemy się jej doczekać. Gdyby nowelizacja została dokonana przed pandemią, mielibyśmy spokojniejszą pracę – podsumowała prezes Krajowej Izba Diagnostów Laboratoryjnych.
Same łóżka nie leczą
“Nie ma medyków – nie ma leczenia. Zapowiadany zakup nowych łóżek nie uzdrowi polskiego systemu. Rzeczywiście mamy coraz lepszy sprzęt, świeżo wyremontowane szpitale, mnóstwo startupów, ale bez kompleksowej opieki medycznej nie można leczyć i zapewnić bezpieczeństwa pacjentom” – powiedział Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Przedstawił on alarmujące dane, według których placówkom mającym kontrakty z NFZ brakuje dziś 50 tys. lekarzy różnych specjalizacji. Tymczasem rocznie przybywa ich 400. Jednocześnie bardzo wielu lekarzy przechodzi do sektora prywatnego. W ocenie Artura Drobniaka, utrzymanie publicznego sektora “wymyka się nam z rąk”. Tym bardziej, że popyt na świadczenie usług medycznych będzie rósł w miarę starzenia się społeczeństwa.
“Trzeba by było znacząco podnieść zarobki, tak by były zbliżone do średniej europejskiej. Z ostatnich danych OECD z 2017 r. wynika, że lekarze specjaliści zarabiali 1,3 średniej krajowej, w Niemczech 3,9 średniej krajowej a we Francji – 5. Tymczasem w ustawie o wynagrodzeniach minister zdrowia Adam Niedzielski zaproponował 19 zł podwyżki brutto” – mówił Artur Drobniak.