To, co dzieje się w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu jest papierkiem lakmusowym złej sytuacji kadrowej w pediatrii. Obciążenie pracą i zaawansowany wiek pediatrów sprawią, że wkrótce nie będzie komu leczyć najmłodszych pacjentów – alarmuje Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy zorganizował briefing prasowy na temat krytycznej sytuacji kadrowej szpitali dziecięcych. Uczestniczący w spotkaniu lekarze odnieśli się m.in. do konkretnego przykładu – Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu zauważając, że to, co się w nim dzieje jest papierkiem lakmusowym i to nie jest tylko lokalny problem. Podkreślali też, że nie ma żadnego dialogu z resortem zdrowia i NFZ.
“Wszyscy obserwujemy to, co się dzieje w Prokocimiu jako taki papierek lakmusowy sytuacji (…) Właściwie nie ma czasu na działanie. To jest tylko początek sytuacji, która nie będzie trwała dwadzieścia lat, bo wiek pediatrów jest taki i obciążenie pracą” – ostrzegł Jarosław Mijas, kierownik oddziału pediatrii w Strzelcach Opolskich, konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii na Opolszczyźnie. Przytoczył wyliczenia, które pokazują, że w województwie opolskim w ciągu ośmiu najbliższych lat 80 proc. pediatrów przekroczy wiek emerytalny. “Część oddziałów jest zaopatrywana przez dwie, trzy osoby plus rezydentki. Niedawno zamknięto oddział w Oleśnie” – dodał, ostrzegając, że groźba tego, że dziecko nie uzyska pomocy jest całkowicie realna.
Według doktora Mijasa, problem leży też w tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia z placówkami nie współpracuje – “Najgorszym hamulcowym, który nie współpracuje, jest NFZ. Na każdy atak w kierunku poprawy sytuacji wysyła pisma trzystronicowe lub czterostronicowe specjalnie, żeby ich nikt nie zrozumiał. Otwarcie oddziału covidowego dla dzieci, o którym rozmawiam od sierpnia, było problemem. Prawda jest taka – jeżeli oddziały pediatryczne nie będą miejscami prestiżowymi, gdzie każdy lekarz z powodu uposażenia, warunków pracy będzie chciał pójść, a ja nie będę miał – jako kierownik oddziału – listy chętnych, to do paru lat pediatria padnie zupełnie” – stwierdził Mijas. “Sytuacja jest dramatyczna i wymaga działań na już” – podsumował i przypomniał, że konsultanci wojewódzcy spotykają się 3 grudnia w Warszawie z konsultantem krajowym do spraw pediatrii prof. Teresą Jackowską, by rozmawiać o sytuacji.
Natomiast dr Agata Hałabuda, przewodnicząca OZZL w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu zwróciła uwagę na nowy problem – lekarze nie robią specjalizacji, ponieważ nie powoduje to podwyższenia ich zarobków – “Kiedyś mieliśmy taką potrzebę, taki był etos i stąd się miało wyższe kwalifikacje” – wyliczyła dodając, że w tej chwili “utrwala się taką nijakość”. Zaznaczyła, że jeżeli ze szpitala w Prokocimiu odejdą lekarze specjaliści, to zniknie tym samym 60 miejsc specjalizacyjnych, ponieważ “warunkiem tego, by było miejsce specjalizacyjne dla trzech rezydentów musi być jeden lekarz specjalista”. Lekarze ze szpitala w Prokocimiu złożyli już 73 wypowiedzenia, na jej ręce przez ostatnie dni wpłynęło kolejnych 35 wypowiedzeń z oddziałów m.in. transplantologii, hematoonkologii czy immunologii.
“Ten szpital nie będzie mógł funkcjonować bez tych lekarzy” – powiedziała dr Hałabuda, zwracając uwagę, że odsetek zwolnień (1/3 lekarzy szpitala w Prokocimiu) nie daje faktycznego obrazu sytuacji. Odeszli specjaliści, których nie da się zastąpić innymi – “Mamy ściśle określone specjalizacje. Wielu z nas nie jest pediatrami”. Leczenie dzieci przyjeżdżających do szpitala z ciężkimi wielonarządowymi urazami wymaga zaangażowania wielu specjalistów: anestezjologia, chirurga, lekarz SOR, neurochirurg czy np. urolodzy – “Tych wszystkich lekarzy po prostu zabraknie (…)Kto będzie przy tym pacjencie, gdy przyleci śmigłowcem?” – zapytała. W poradni diabetologicznej pracuje obecnie dwóch lekarzy, a powinno pięciu. Zaznaczyła, że standardy są takie, że na 300 małych pacjentów z cukrzycą powinien przypadać jeden lekarz, tymczasem zająć się oni muszą 1500 diabetyków.
Według informacji dr Hałabudy, część personelu medycznego zaczyna chorować na COVID-19 mimo szczepień – “COVID ujawnił nieprawdopodobną dziurę w tym wszystkim i absolutne niedobory kadrowe. To wszytko było robione na styk. Gdy wypadła część personelu – to już jest katastrofa”.
Lekarze na konferencji wskazywali, że problem tkwi też w wycenie świadczeń w pediatrii, nie tylko tych wysoce specjalistycznych. Prokocim jest przykładem, że istnieje błąd w systemie. “Ten błąd systemowy polega przede wszystkim na skrajnym niedofinansowaniu i niedoszacowaniu świadczeń specjalistycznych, co powoduje, że wszystkie szpitale kliniczne w Polsce są w złej sytuacji” – zwrócił uwagę Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL. Jego zdaniem konieczne jest podniesienie wyceny świadczeń o 50 proc., ale też realne ich wycenienie. Wycenę mogliby opracować przedstawiciele szpitali i NFZ w ramach wspólnego zespołu.
Lekarze zostali zapytani, jakie jest wyjście z obecnego impasu i czy podejmą strajk. “Słowo strajk, które jest określone kodeksowo, w grupie lekarzy jest prawnie niemożliwe, bo w zakładach pracy, w których jest się na umowę o pracę powinniśmy stanowić ponad 50 proc. personelu, a tak nie ma nigdzie” – powiedział Marcin Kasierski z OZZL. “Ale to się dzieje trochę w taki sposób, że jest bierny opór i rozkład, który postępuje z miesiąca na miesiąc, czasami z tygodnia na tydzień” – dodał.