O rozwoju kadry medycznej i związku między liczbą studentów a jakością kształcenia dyskutowali: wiceminister Piotr Bromber, Paweł Doczekalski (przewodniczący Komisji Młodych Lekarzy NRL, prof. Zbigniew Gaciong (rektor WUM), prof. Ryszard Gellert (dyrektor CMKP), prof. Halina Podbielska (Politechnika Wrocławska), dr hab. Paweł Poszytek (dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, Narodowa Agencja Programu Erasmus + i Europejskiego Korpusu Solidarności) i Bożena Szymańska (DOZ SA). Dyskusja miała miejsce podczas Forum Rynku Zdrowia.
Debata dotyczyła przede wszystkim tego, czy istnieje zależność pomiędzy ilością studentów a jakością kształcenia na studiach lekarskich. W 2015 roku uczelni kształcących przyszłych lekarzy było 15, natomiast w bieżącym roku akademickim rekrutację na ten kierunek przeprowadziły 24 uczelnie. Naukę na kierunku lekarskim podjęła największa od lat powojennych liczba studentów.
Wiceminister Piotr Bromber podkreślił na samym początku debaty, iż dostęp pacjentów do świadczeń zależy przede wszystkim od liczby czynnych zawodowo lekarzy. Dlatego celem nadrzędnym zwiększania liczby miejsc na kierunku lekarskim jest właśnie zagwarantowanie obywatelom szybkiego dostępu do opieki zdrowotnej, co widoczne będzie np. w skróceniu czasu oczekiwania na wizytę u specjalisty.
Prof. Zbigniew Gaciong wyraził wątpliwości, czy dalsze zwiększanie liczby studiujących na dziewięciu najstarszych uczelniach medycznych w kraju może następować bez równoczesnego obniżenia jakości kształcenia. Największym ograniczeniem jest baza szpitalna. Uczelnie powinny umożliwiać studentom pracę w niewielkich grupach na zajęciach klinicznych. Tymczasem szpitale chcą przyjmować rezydentów i stażystów, natomiast zainteresowanie szkoleniem studentów jest niewielkie. „Medycyny w wariancie online nauczyć się nie można” – podkreślał prof. Gaciong, postulując równocześnie powołanie instytucji szpitala uczącego.
Paweł Doczekalski powiedział, że „deficyt lekarzy dotyczy publicznej opieki zdrowotnej”. Młodzi lekarze kończą szkolenie, zdają egzamin specjalizacyjny i odchodzą do prywatnych placówek. Braki specjalistów są szczególnie widoczne w placówkach znajdujących się poza dużymi ośrodkami miejskimi. Paweł Doczekalski zwrócił uwagę na inne niż u starszego pokolenia postrzeganie pracy przez młodych lekarzy. Dla obecnie zaczynających karierę zawodową ważna jest równowaga między pracą i życiem prywatnym, dlatego wybierają specjalizacje, w których pracuje się w trybie ambulatoryjnym, poza szpitalem – np. medycynę rodzinną. Wspomniał także, że próby wypełnienia luk absolwentami studiów medycznych spoza Polski na razie nie przynoszą efektów. Barierą jest tu przede wszystkim słaba znajomość języka polskiego.
Prof. Halina Podbielska wspomniała o niewykorzystanym potencjale inżynierów biomedycznych w systemie opieki zdrowotnej. Jej zdaniem, przyszłością polskiej medycyny jest otworzenie kierunku kształcenia, który łączyłby umiejętności nabywane na studiach lekarskich z wiedzą o nowoczesnych technologiach w obrębie nauk medycznych. Lekarzom potrzebna jest umiejętność wdrażania nowe rozwiązań w systemie opieki zdrowotnej.
Prof. Ryszard Gellert w swojej wypowiedzi odniósł się do etapu kształcenia specjalizacyjnego lekarzy, mówiąc, że aby określić zapotrzebowanie rzeczywiste na specjalistów, należy skonfrontować potrzeby pacjentów z możliwościami systemu szkolenia. Należy przy tym pamiętać – podkreślił – że to zapotrzebowanie jest zmienne w czasie. Zwrócił uwagę na nadmierną biurokrację – im więcej czasu lekarze poświęcają tworzeniu dokumentacji tym mniej mają go dla pacjentów i tym samym zmniejsza się grupa chorych, których mogą objąć opieką. To także pociąga za sobą konieczność kształcenia większej liczby specjalistów na potrzeby przyszłego systemu opieki zdrowotnej. “I tu pojawia się kwestia dostępności miejsc akredytowanych do szkolenia specjalistów. Przez kilka lat ich nie zabraknie, ale co potem? Czy ich liczba będzie rosła proporcjonalnie do liczby absolwentów kierunku lekarskiego?” – podsumował dyrektor CMKP.
Odnosząc się do obaw o jakość kształcenia lekarzy na uczelniach niemedycznych, wiceminister Piotr Bromber przypomniał o podobnych obawach w stosunku do uczelni, których absolwenci dzisiaj już leczą pacjentów. Podkreślił, że większość uczelni, które obecnie zaczynają kształcić przyszłych lekarzy, od lat z powodzeniem kształci przedstawicieli innych zawodów medycznych. Wspomniał też o powołanym rok temu zespole do spraw zmiany standardów kształcenia na kierunku lekarskim. Jego działania skupiają się na upraktycznieniu nauki na studiach w oparciu między innymi o zaplecze już działających i wciąż powstających nowych centrów symulacji. Zapowiedział, że większą niż dotąd uwagę będzie się poświęcać na rozwijanie kompetencji komunikacyjnych u przyszłych lekarzy. Wdrażanie nowych standardów jest planowane od przyszłego roku akademickiego. „Wzrost liczby studentów nie oznacza spadku jakości nauczania, jeżeli pilnowane są standardy kształcenia” – podsumował Piotr Bromber.
Umiejętności komunikacyjne lekarzy zostały parokrotnie wspomniane podczas dyskusji – eksperci zgodnie mówili, że szkolenia dotyczące komunikacji z pacjentem powinny objąć nie tylko studentów, ale wszystkich lekarzy, gdyż błędy w relacji lekarz-pacjent zdarzają się niezależnie od stażu pracy. Doktor Paweł Poszytek zwrócił uwagę, że w formalnym programie kształcenia aktualnie ciężko jest nabyć kompetencje miękkie, temu służą natomiast programy takie jak Erasmus + czy WorldSkills Poland. Zaznaczył, że w przyszłości lekarze będą musieli umieć porozumiewać się nie tylko z pacjentami i współpracownikami, ale także z algorytmami sztucznej inteligencji. Prof. Halina Podbielska zasugerowała wynajmowanie przez uczelnie aktorów do odgrywania ról pacjentów, aby pomóc studentom w nabywaniu kompetencji miękkich – “Jednak pewnych rzeczy nie da się nauczyć nawet dzięki najlepszym standardom kształcenia. Albo ma się to coś, albo nie np. empatię”.
Bożena Szymańska ostrzegała, że można spodziewać się sporych utrudnień dla pacjentów w dostępie do leków. Na rynku pracy brakuje farmaceutów i techników farmacji a w dodatku rekordowo mała liczba osób podjęła kształcenie na tych kierunkach w obecnym roku akademickim. Jej zdaniem przyczyna leży w przestarzałym programie nauczania, gdzie zdecydowanie przeważa nauka chemii teoretycznej, a za mało jest godzin poświęconych na ćwiczenie tych umiejętności, które w późniejszej pracy są najistotniejsze. Z tego powodu absolwent farmacji, zaczynający pracę w aptece, jest słabo do niej przygotowany. Musi podejmować kursy doszkalające, zdobywając na nich praktyczne umiejętności. Przy dobrze skonstruowanym programie studiów mógłby je mieć opanowane już przed uzyskaniem dyplomu. Z kolei niewielkie zainteresowanie nauką na kierunku technik farmacji tłumaczone jest brakiem systemu stypendialnego dla uczących się w szkołach policealnych.