Co siódmy zarażony koronawirusem Polak to górnik. Według prof. Włodzimierza Guta są ogniskami zarażeń, ponieważ nie potrafiły zmienić organizacji pracy, która prowadzona jest w specyficznych warunkach. Natomiast prof. Jarosław Fedorowski ocenia, że wbrew pozorom kopalnie nie muszą stanowić największego problemu epidemicznego.
W województwie śląskim – gdzie odnotowano najwięcej w kraju zakażeń – koronawirusa wykryto u 17 tysięcy osób. To oznacza co trzeci odnotowany w Polsce przypadek zarażenia. Według danych Ministerstwa Zdrowia, od początku epidemii koronawirusem zakaziło się ponad 7,5 tys. górników z Polskiej Grupy Górniczej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, spółki Węglokoks Kraj oraz prywatnej kopalni Silesia. Jak dotychczas wyzdrowiało przeszło 6,5 tys. pracowników kopalń, czyli ok. 85 proc. wszystkich zakażonych.
Wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2 w połowie maja spowodował, że od tego czasu w kopalniach trwają szerokie badania przesiewowe. Liczba nowych przypadków spada, ale mimo to kopalnie pozostają liderem na liście nowo odkrywanych ognisk wirusa.
„To co się dzieje w kopalniach, to po części skutek specyfiki branży, po części zlekceważenia zagrożenia. Od początku pandemii zalecaliśmy dużym zakładom pracy wprowadzenie jak najbardziej ścisłego reżimu sanitarnego. I trzeba przyznać, że wprowadzenie takiego reżimu w warunkach kopalnianych jest niezmiernie trudne, znacznie trudniejsze niż w innych dużych przedsiębiorstwach” – mówi prof. Włodzimierz Gut, epidemiolog, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Od kopalni wymagałoby to na przykład rotacyjnego systemu pracy i wymiany załogi nie raz na zmianę, ale dokonywania częściowych wymian znacznie częściej. „Przedstawiciele branży górniczej przekonywali nas, że to w zasadzie niemożliwe do przeprowadzenia i nie podjęli daleko idących zmian organizacyjnych. Zapłacili za to wysoką cenę. Ostatecznie w kopalniach i tak trzeba było czasowo wstrzymać produkcję, branża i poszczególne zakłady popadły w tarapaty. Szkoda, bo w zasadzie w każdej branży można znaleźć odpowiednie zabezpieczenia. W amerykańskim przemyśle mięsnym (swego czasu równie zagrożonym jak polskie kopalnie) zadziałało oddzielenie stanowisk pracy taflami plastiku. Służby sanitarne nie są w stanie samodzielnie, bez współpracy z zarządcami zakładów pracy wymyślić i narzucić podobnie skutecznych pomysłów. Szkoda, że administracja polskich kopalń nie starała się znaleźć odpowiednich rozwiązań, szkoda, że moim zdanie zbyt pochopnie uznano, że to niemożliwe” – dodaje prof. Włodzimierz Gut.
„W mojej ocenie to nie jest jednoznaczne, że to właśnie kopalnie są największymi ogniskami koronawirusa w Polsce” – ocenia z kolei Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. Zwraca uwagę, że pośród przedstawicieli tej branży przeprowadzono masowe badania przesiewowe, precedensowe w skali kraju – “W żadnej innej branży, w żadnym innym regionie akcja testowa nie była tak rozbudowana. Trudno więc porównywać kopalnie do innych zakładów pracy. Możliwe, że gdyby akcję testową na tak masową skalę przeprowadzono pośród innych branż rezultat byłby podobny. Oczywiście tego nie wiemy. Ale sądzę, że warto się pokusić o podobne analizy.”
Profesor Fedorowski zwraca uwagę, że zakażeni koronawirusem górnicy nie chorują lub przebieg ich choroby jest bardzo łagodny. „Nie stanowią oni zatem poważnego obciążenia dla systemu ochrony zdrowia. Podobnie jak nie stanowi takiego obciążenia cała liczna grupa, szacowana przez niektórych na setki tysięcy osób, którzy koronowirusa przeszli bezobjawowo lub skąpobjawowo, nawet o tym nie wiedząc” – dodaje prezes PFSz.
© mZdrowie.pl