Nie przemiany własnościowe ale lepsza koordynacja działań szpitali – to najpilniejsza potrzeba, gdy chodzi o działanie sieci polskich szpitali – uznali uczestnicy sesji „Szpitale w Polsce – organizacja i zarządzanie” w ramach Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.
„Pandemia z dnia na dzień uświadomiła podstawową konieczność zarządczą: potrzebę koordynacji działań szpitali, a także POZ, AOS i pozostałych elementów systemu ochrony zdrowia” – mówił Tomasz Sławatyniec, dyrektor Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego. Podkreślał, że w sytuacji ograniczenia zasobów, którym dysponujemy, konieczne stało się rozdzielnie zadań pomiędzy różne placówki – „Takie, by jedne z nich mogły zająć się wyłącznie pacjentami covidowymi, inne natomiast – zająć się innymi sprawami. Trzeba było zorganizować się tak, by z wyzwaniami radził sobie cały system. Okazało się, że to możliwe jedynie wtedy, gdy rozmaite placówki podzielą się zadaniami, gdy będzie między nimi odpowiedni podział ról, koordynacja i precyzyjne zasady transferu pacjentów. I jeśli poradziliśmy sobie z wyzwaniami pandemii – to tylko dlatego, że przyjęliśmy tę filozofię działania. Sądzę, że byłaby ona równie skuteczna, gdyby szerzej zastosować ją w organizacji pracy całej ochrony zdrowia, do radzenia sobie z innymi niż C-19, codziennymi wyzwaniami”.
Klaudia Rogowska, dyrektor Górnośląskiego Centrum Medyczne im. prof. Leszka Gieca dodała, że istniejące w Polsce placówki mają odpowiedni potencjał i gotowość do dokonywania zmian – „To także udowodniła pandemia. W krótkim czasie, przy odpowiedniej koordynacji ze strony wojewody, udało się całą sieć szpitali śląskich przestawić na odpowiednie dla pandemii tory działania. I to pomimo tego, że szpitale na Śląsku należą do kilkudziesięciu różnych właścicieli. Dziś propozycje Ministerstwa Zdrowia kładą nacisk na zmianę struktury właścicielskiej szpitali właśnie po to, by zapewnić odpowiednią koordynację ich działań. Nie wiem, może to i słuszna droga. Ale na pewno nie jedyne wyjście. Nam potrzebny jest jasno sformułowany cel oraz instrumenty zarządcze umożliwiające koordynację. Zauważamy, że to jest priorytet i można ten cel osiągnąć nawet w sytuacji wielości podmiotów założycielskich. Pewne jest i to, że lepsza koordynacja nie pojawi się automatycznie wraz ze zmianą właściciela”.
Waldemar Wierzba, dyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie (największego jednoimiennego w Polsce) zwracał uwagę, że sama koordynacja pracy szpitali to za mało. „Potrzebne jest właściwe skoordynowanie wszystkich elementów systemu. Objaśnię to na przykładzie. Na pierwszym etapie pandemii na wynik wymazów czekaliśmy kilka dni, w weekend nawet do pięciu. W praktyce oznaczało to, że pacjenta oczekującego na wynik musieliśmy izolować w osobnej sali. Zostawialiśmy więc go w sali kilkuosobowej, pozostałe łóżka nie mogły być zajęte. W tej sytuacji w zastraszającym tempie wyczerpywał się zapas wolnych – a winą była zła koordynacja pracy szpitala z diagnostyką. Do tego, aby dobrze w praktyce funkcjonowały procedury transfery pacjentów między szpitalami, doskonale funkcjonować musi pozaszpitalny transport medyczny. Z tym też był problem. I tak punkt po punkcie dojść możemy do jednego wniosku: aby dobrze funkcjonował szpital, czy nawet sieć szpitali, dobrze funkcjonować musi całego jego otoczenie, niezależnie od tego, kto jest za nie odpowiedzialny jako właściciel” – mówił Waldemar Wierzba.
Zdaniem Krzysztofa Zaczka, wiceprezesa Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, lepszej koordynacji pracy szpitali posłużyć może raczej uporządkowanie kwestii wycen świadczeń niż przemiany własnościowe. „Eksperci, a częściowo nawet urzędnicy NFZ, dostrzegają ten problem, że część wycen świadczeń w Polsce jest przeszacowana, a inna część – niedoszacowana. Typową reakcją zarządzających szpitalami jest zatem utrzymywanie i nacisk na posiadanie oddziałów z tych dziedzin, które dzięki wycenom zyskują największą rentowność. Można powiedzieć, że właśnie dzięki tym oddziałom dofinansowywane są te, które nie posiadają odpowiedniej rentowności. Zgadzam się z tezą, że nasze szpitale mają zbyt dużą liczbę zbyt małych oddziałów. Tylko nie jest to efektem żadnego widzimisię, żadnego przerostu ambicji dyrektorów. To po prostu ekonomiczna konieczność, by utrzymywać całą gamę oddziałów – aby jedne zarabiały na drugie. Przy lepszej taryfie wycen sami dawno już podzielilibyśmy się zakresami świadczeń. Nie zrobiliśmy tego – przecież trudno wymagać od szpitali, by pozbywały się oddziałów, które przynoszą zyski a zostawiały sobie te mniej rentowne” – mówił Krzysztof Zaczek.
Tomasz Sławatyniec dodał, że zła taryfa wycen będzie też miała negatywny wpływ na sposób reformowania polskich szpitali – „Resort zaproponował, by stan finansów szpitala był podstawowym kryterium jego oceny i ewentualnego zakwalifikowania do kategorii oznaczającej w praktyce zarząd komisaryczny. Dobry stan finansów miałby od niego uchronić, zły – zakwalifikować. Jakieś kryterium trzeba było przyjąć, a finansowe – wygląda z pozoru na najbardziej sprawiedliwe. Ale tylko z pozoru, bo zła sytuacja np. szpitali specjalistycznych w dziedzinach, gdzie wyceny były wyjątkowo fatalne – to sprawa niezawiniona przez ich zarządy. Dla tych szpitali w praktyce przewidziano kary za to, że wyceniający się pomylił”.
„Nasze największe obawy co do dalszych losów reformy budzi to, że resort pracuje nad nią bez nas, w gronie urzędników” – powiedział Jarosław J. Fedorowski, prezydent Polskiej Federacji Szpitali. Jego zdaniem dobre jest jednak to, że rząd dostrzegł problemy szpitali i przedstawił wstępną wizję dalszych kroków – „Mamy nadzieję, że nasze zdanie będzie brane pod uwagę przy ustalaniu szczegółów i uwzględnione zostaną wnioski, które płyną z okresu pandemii. Te jednoznacznie wskazują, że najlepsze efekty daje koordynacja działań różnych podmiotów. To gwarantuje najlepsze wykorzystanie i zasobów, i potencjału”.
© mZdrowie.pl