Sprawę zaszczepienia się trzecią dawką należy omówić z lekarzem. Właśnie trwa rozpędzanie się akcji zabezpieczania trzecią dawką szczepionki przeciwko COVID-19 pacjentów onkologicznych – powiedział w rozmowie z PAP dr Janusz Meder, prezes stowarzyszenia Polska Unia Onkologii.
PAP: Miesiąc temu Rada Medyczna przy premierze uznała, że tzw. dawka przypominająca powinna być podawana wybranym pacjentom z zaburzeniami odporności – m.in. tym onkologicznym. Resort zdrowia dopuścił jej podawanie od 1 września. Jak wynika z danych MZ trzecią dawkę wzięło ponad 15 tys. osób. Jak wielu z nich to pacjenci onkologiczni – biorąc pod uwagę, że ta pierwsza grupa, dopuszczona do przypominającego szczepienia, liczy 200 tys. osób?
Dr Janusz Meder: Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, gdyż – po prostu – nie ma jeszcze danych na ten temat. To dopiero początek. Właśnie trwa rozpędzanie się akcji zabezpieczania trzecią dawką szczepionki przeciwko COVID-19 pacjentów onkologicznych i innych z chorobami przewlekłymi z obniżoną odpornością. Jak się ta akcja rozwinie, będzie można powiedzieć dopiero za jakiś czas. Moim zdaniem – najwcześniej za kilka-kilkanaście tygodni.
PAP: Jaka powinna być procedura kierowania pacjentów onkologicznych na szczepienie trzecią dawką?
J.M.: Pacjent powinien porozmawiać na ten temat z lekarzem prowadzącym. I tutaj jedna uwaga – dotyczy to zarówno pacjentów w trakcie leczenia, jak i tych po jego zakończeniu, w tzw. remisji. Ta rozmowa jest kluczowa, gdyż to lekarz, po zebraniu wywiadu, zbadaniu chorego, zaznajomieniu się z wynikami badań pacjenta, po sprawdzeniu – jaką dana osoba ma morfologię, jakie działania niepożądane występowały po pierwszej i drugiej dawce szczepienia – będzie rekomendował, czy chory powinien się już, natychmiast zaszczepić, czy jeszcze trochę poczekać, aż jego kondycja będzie na tyle dobra, żeby szczepionka efektywnie zadziałała, ale nie osłabiła organizmu, który może być wycieńczony – zarówno chorobą, jak i leczeniem.
PAP: Znam – wprawdzie pojedyncze, ale jednak konkretne przypadki – kiedy pacjenci onkologiczni obawiają się przyjąć trzecią dawkę, gdyż uważają, że to się w sposób negatywny odbije na ich zdrowiu. Mówiąc prościej – są w panice, że szczepionka może ich zabić, że tzw. NOP-y, czyli niepożądane odczyny poszczepienne, będą na tyle silne, że oni ich nie przetrzymają.
J.M.: Mam nadzieję, że pacjenci onkologiczni mają zaufanie do swoich lekarzy. Jestem pewien, że każdy ze specjalistów – z największą uwagą i troską – przeanalizuje stan, w którym jest jego pacjent. Proszę mi wierzyć, że każdy z lekarzy onkologów zna dokładnie zasady, którymi powinien się kierować rekomendując swojemu podopiecznemu przyjęcie preparatu chroniącego go przed zakażeniem COVID-19 w danej chwili. I nie zrobi tego w odniesieniu do osoby, której stan nie pozwala na przyjęcie szczepionki w danym momencie. Specjaliści mają świadomość, że pewne parametry życiowe na to nie pozwalają. Ale jeśli onkolog lub hematolog będzie rekomendował zaszczepienie się, będzie to robił w jak najlepiej pojętym interesie pacjenta. Ponadto, w onkologii, w stosunku do każdego pacjenta, obowiązuje zasada sprawowania opieki kompleksowej, koordynowanej i podejmowania etapowych decyzji przez wielodyscyplinarne konsylia lekarskie.
PAP: Jak taka komunikacja lekarz-pacjent powinna się odbywać w idealnym świecie?
J.M.: Bardzo prosto: pacjent przychodzi do lekarza, ten go bada, sprawdza wyniki badań laboratoryjnych i rekomenduje mu – bądź nie – zaszczepienie się w danym momencie czasowym.
PAP: Z tego, co wiem, lekarze są bardzo ostrożni, a pacjenci nie nalegają. Nawet nie pytają, bo chcą odsunąć tę kwestię od siebie.
J.M. Zdaję sobie z tego sprawę i myślę, że w tej kwestii przydałaby się ustawiczna i mądra kampania informacyjno-edukacyjna skierowana zarówno do pacjentów, jak i do lekarzy-specjalistów. Wciąż wszyscy jesteśmy na początku drogi, w trakcie zdobywania kolejnych doświadczeń i poszerzania naszej wiedzy – choć ta pandemia trwa już ponad półtora roku.
PAP: Ta pierwsza grupa dopuszczona do przypominającego szczepienia liczy 200 tys. osób. Niedawno Adam Niedzielski, minister zdrowia, podjął decyzję, że trzecią dawką szczepionki przeciwko COVID-19 mogą być zaszczepione kolejne grupy – i to bez czekania na decyzję Europejskiej Agencji Leków (EMA). Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?
J.M.: Rada Medyczna rozszerzyła rekomendację stosowania trzeciej dawki przeciwko COVID-19 – poza pracownikami służby zdrowia – na wszystkie osoby powyżej 50 roku życia. I znów: sprawa każdego pacjenta powinna być rozpatrzona indywidualnie, w konsultacji z lekarzem, który go zna, jest w stanie przeanalizować stan jego zdrowia, wyniki badań. Oraz – jeszcze raz podkreślam – reakcje na pierwsze dwie dawki szczepienia. Dotyczy to zarówno pacjentów z grupy mającej obniżoną odporność, jak także wszystkich innych, którym rekomendowane jest podanie trzeciej dawki szczepionki. To nie powinna być taśma. Szczepionka, także jej trzecia dawka, jest dobra, może nas ustrzec od powikłań, ciężkiego stanu choroby, od śmierci. Ale musimy podać ją w dobrym momencie.
PAP: Czy pan, rozmawiając ze swoimi pacjentami, namawia ich na przyjęcie trzeciej dawki?
J.M.: Oczywiście, jestem jak najbardziej do tego przekonany – badania naukowe wskazują, że jest to jedyna droga, żeby wyjść z życiem z tej trudnej sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Natomiast moment przyjęcia szczepionki przez pacjentów onkologicznych, czy wszystkich tych, którzy z innych powodów mających deficyty w odporności, powinien zostać wybrany w indywidualny sposób. Wszelkie działania tego typu powinny być podejmowane w poczuciu odpowiedzialności nie tylko za swoje zdrowie i naszych najbliższych, ale także całego społeczeństwa.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)