Afera szczepionkowa, czyli zaszczepienie poza kolejnością celebrytów, bogaczy i ważniaków rozwija się w najlepsze. Chór oburzonych odsądza od czci i wiary władze WUM. I słusznie. Załatwianie po znajomości dostępu do świadczeń medycznych jest skandaliczne, nieuczciwe, patologiczne itd. Po tym zastrzeżeniu, żeby nikt nie pomyślał, że ich usprawiedliwiam albo bronię, chcę wskazać na jedno “ale”.
Otóż cały nasz system ochrony zdrowia stoi na załatwianiu i działaniu po znajomości. Od góry, czyli premierów, marszałków i ministrów, do dołu – starostów, wójtów, dyrektorów, redaktorów (tak, dziennikarze też często pomagają w załatwianiu dostępu do leczenia) oraz rozmaitych krewnych-i-znajomych Królika.
Dostęp do dobrego leczenia w Polsce jest towarem deficytowym. Raporty GUS i NFZ pokazują, że w naszym kraju istnieją potężne nierówności. Choćby w zależności od kodu pocztowego mamy szanse na lepszą opiekę lub jesteśmy skazani na brak pomocy. A poza tym, na konsultacje, operacje i leczenie trzeba czekać. Czekanie oznacza często śmierć – jak pokazują ostatnie statystyki GUS.
Co w Polsce robi ktoś, kto został zdiagnozowany i potrzebuje leczenia? Siada i robi przegląd znajomych, szuka kontaktów i dojść. Zaczyna wykonywać dziesiątki telefonów w poszukiwaniu kogoś, kto może pomóc we wskazaniu i dotarciu do dobrego lekarza, dobrego szpitala, dobrego leku.
Jeśli ktoś nie ma znajomości, też coś sobie załatwi – za pieniądze. Korupcja w ochronie zdrowia wraz z radykalnym podniesieniem zarobków lekarzy zmieniła swój charakter. Nikt nikomu nie daje kopert. Najprostszy i najpowszechniejszy mechanizm polega na tym, że pacjent idzie na prywatną wizytę do poleconego świetnego lekarza, a ten kasuje kilkaset złotych za konsultację (albo kilka) i potem “dopisuje” pacjenta do kolejki w publicznej placówce, w której na co dzień pracuje. Dopisuje oczywiście nie na końcu …
Pod adresem tych wszystkich oburzonych aferą szczepionkową mam propozycję, żeby przemyśleli sobie historię starą jak nasz świat, o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie, którą bogobojni Żydzi chcieli ukamienować, zgodnie z prawem mojżeszowym. Jezus im tego nie zakazał, tylko poradził – kto jest bez grzechu, niech rzuci pierwszy. Wiemy co było dalej – nie znalazł się żaden uczciwy.
No więc mam propozycję dla tych wszystkich pałających słusznym oburzeniem, żeby zaczęli od rachunku własnego sumienia. Zaczynając od samej góry – panie premierze, nie zdarzyło się Panu szukać pomocy medycznej po znajomości dla siebie lub członków swojej rodziny, korzystając z tego, że paru profesorów medycyny Pan poznał? Panie ministrze, pracując w NFZ i MZ nikomu ze znajomych Pan nie pomógł w dotarciu do jakiejś placówki, specjalisty czy zabiegu? Państwo posłowie, nie załatwiacie niczego po znajomości?
Afera ze szczepionkami załatwianymi pokątnie dla “tych lepszych” pokazała zgniliznę i patologię naszego systemu. Bogacze, celebryci czy aktorzy mają znajomości – więc wpychają się bez kolejki. Żeby jeszcze sobie tę szczepionkę prywatnie kupili – stać ich przecież. Ale nie, załatwili sobie za darmo, w publicznej przychodni, za publiczne pieniądze. Dosyć odrażające są ich tłumaczenia – czują się lepsi, ważniejsi, uprzywilejowani, wybrani, usprawiedliwieni, hejtowani …. Słuchałem wywiadu z panią Krystyną Jandą w TVN, ale to wcale nie pokrętne tłumaczenia dotyczące szczepionek zrobiły na mnie największe wrażenie.
Najgorsze było coś, na co dziennikarz nie zwrócił w ogóle uwagi. Otóż pani Janda powiedziała, że ona i jej znajomi po prostu zawsze mogą liczyć na pomoc WUM – jeśli tylko jest jakaś potrzeba, jedziemy do WUM, bo oni zawsze nam pomogą – tłumaczyła jako coś oczywistego. Tak to działa od lat. Załatwianie po znajomości, bez kolejki, pokątnie – czegoś, na co zwykły obywatel czeka miesiącami albo latami. Nikt tego jakoś nie dostrzegał, nie piętnował, dziennikarze nie robili jedynek w wiadomościach. Trzeba było dopiero pandemii i szczepionek na COVID, żeby zauważyć, jak patologicznie działa nasz system ochrony zdrowia.
Dzisiaj 78-letnia emerytka z minimalną emeryturą płaci 4400 złotych za prywatną operację nadgarstka, bez której nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Gdyby miała czekać w kolejce “na NFZ”, trwałoby to półtora roku – nie dożyłaby bez sprawnej ręki, podniosłaby statystyki zgonów. Ale ona nie ma znajomości, ani na WUM, ani gdzie indziej.
© mZdrowie.pl