„Mamy dowody na to, że znaczna część kampanii dezinformacji w dobie koronawirusa pochodzi z zagranicy, zwłaszcza z Rosji i Chin. Ich celem jest podkopanie autorytetu Unii Europejskiej i osłabienie jej – oświadczyła Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej.
W specjalnym raporcie UE stwierdziła, że mamy do czynienia z „bezprecedensową infodemią”, który podsycał najbardziej podstawowe obawy ludzi. Infodemia wybuchła w sytuacji, gdy wielu obywateli musiała pozostać “społecznie zamknięta” i coraz częściej sięgał do mediów społecznościowych. W związku z nierozpoznanym przez naukowców charakterem wirusa i wywoływanej przez niego choroby, braki w wiedzy stały się idealnym podłożem dla “fałszywych lub wprowadzających w błąd narracji”.
Działająca w ramach Europejskiej Służby Zadań Zewnętrznych grupa specjalistów wykryła i ujawniła na unijnej stronie internetowej EUvsDisinfo ponad 550 przypadków szerzenia dezinformacji przez źródła związane z Rosją.
“Musimy uporządkować własny dom i wzmocnić naszą strategiczną komunikację, aby inni nie mogli wykorzystywać braku jakichkolwiek ograniczeń w przestrzeni online przeciw obywatelom państw Unii” – tłumaczy Vera Jourova. Do kodeksu postępowania dotyczącego dezinformacji dołączyło dotychczas pięć firm technologicznych, w tym Twitter, Facebook i Google. Podpisanie umowy zapowiedziała też TikTok, aplikacja społecznościowa ByteDance Ltd., toczą się również rozmowy z WhatsApp.
Komisja Europejska chce również wzmocnić rolę niezależnych dziennikarzy, naukowców oraz “fact-checkerów” w identyfikowaniu oraz weryfikowaniu fake newsów. W tym celu przeznaczono 9 mln euro na prace nowo utworzonego Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych UE. „Dezinformacja w dobie koronawirusa może zabić. Mamy obowiązek ochrony naszych obywateli, zwracając ich uwagę na fałszywe informacje oraz ujawniając podmioty stosujące takie praktyki” – mówi Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i bezpieczeństwa.
Jako przykład szkodliwej dezinformacji Josep Borrell podał twierdzenie, powtórzone przez Donalda Trumpa w formie żartu, że picie wybielacza leczy COVID-19. Po publikacji tego fake newsa w belgijskich mediach społecznościowych rozpętała się dyskusja, a wkrótce belgijskie centrum toksykologiczne odnotowało wzrost o 15 proc. liczby incydentów związanych ze spożyciem żrących substancji.
Podobnie działo się po opublikowaniu na mediach społecznościowych rewelacji, że wirus rozprzestrzeniany jest za pośrednictwem technologii 5G. W Europie odnotowano już przynajmniej kilkanaście podpaleń masztów telekomunikacyjnych 5G, mimo iż naukowcy wielokrotnie i kategorycznie zaprzeczali wywodom o szkodliwości 5G.
Jak podkreślają unijni urzędnicy, dezinformacja nie zawsze musi być niezgodna z prawem. Nielegalne jest np. nawoływanie do nienawiści i przemocy, ale już nie mówienie, że picie spirytusu leczy wirusa. Mimo tego dezinformacja z definicji jest szkodliwa – np. amatorów leczenia koronawirusa spirytusem wprowadza w stan niczym nieuzasadnionego poczucia „złudnego bezpieczeństwa”. Skutkiem może być rezygnacja z podjęcia koniecznych w dobie epidemii działań prewencyjnych i lekceważenie objawów choroby.
„Już niebawem czeka nas kolejna batalia z dezinformacją, tym razem dotyczącą szczepionki na COVID-19. Musimy być na to przygotowani” – ostrzega Vera Jourova.
© mZdrowie.pl