Wzrost przeciętnego wynagrodzenia o 10,2 proc. oraz przyrost zatrudnienia o 3,3 proc. Sektor ochrony zdrowia jest jednym z liderów polskiej gospodarki pod względem wzrostu zatrudnienia i zwiększenia się zarobków – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Przeciętne zarobki w ochronie zdrowia i pomocy społecznej są jednak wciąż poniżej średniej krajowej.
GUS opublikował dane ostateczne za 2018 rok, dotyczące polskiego rynku pracy, z podziałem na branże. Z danych tych wynika, że rynek pracy dla zawodów związanych z ochroną zdrowia należy do najszybciej rozwijających się w Polsce. “Na koniec 2018 r. liczba osób pracujących w gospodarce narodowej ukształtowała się na poziomie 15,9 mln osób. W stosunku do poprzedniego roku oznacza to wzrost o 1,5 proc. Najwięcej pracowników przybyło w sekcjach „Budownictwo” (5,8 proc.), „Informacja i komunikacja” i „Pozostała działalność usługowa” (4,1 proc.), „Działalność profesjonalna, naukowa i techniczna” (4,0 proc.), „Opieka zdrowia i pomoc społeczna” (3,3 proc.)” – czytamy w komunikacie GUS.
Ochrona zdrowia jest więc piątą spośród branż najszybciej zwiększających zatrudnienie oraz drugą spośród branż, w których najszybciej rosną zarobki. „Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wyniosło 4589,91 zł, co oznacza wzrost w stosunku do 2017 r. o 7,1 proc. Największy wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto zanotowano w sekcjach „Górnictwo i wydobywanie” (10,7 proc.) i „Opieka zdrowotna i pomoc społeczna” (10,2 proc.)” – czytamy w komunikacie GUS.
Mimo tak szybkiego wzrostu płace w sektorze zdrowia i pomocy społecznej nie osiągnęły jeszcze poziomu średniej krajowej, choć istotnie się do tego pułapu zbliżyły. Według danych GUS w 2018 roku średnie płace miesięczne w sektorze zdrowia i pomocy społecznej wyniosły 4414,12 zł, podczas gdy w całej gospodarce narodowej wynosiły 4589,91 zł.
O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Grzegorz Ziemniak, partner w Instytucie Zdrowia i Demokracji:
„To naprawdę dobra wiadomość. W sektorze ochrony zdrowia zarobki (czyli tzw. próg startowy) były niskie i to dobrze, że zaczęły rosnąć, dobiegać średniej krajowej. Zwróciłbym uwagę na to, że po części był to efekt protestów lekarzy i pielęgniarek. W mojej ocenie ceną za ich zakończenie satysfakcjonującymi obie grupy zawodowe kompromisami były przesunięcia środków finansowych z pul o innym przeznaczeniu, np. na refundację leków. I to jest zła wiadomość, bo skutkiem jest spora lista leków, które dopiero oczekują w Polsce na refundację.
Przewiduję, że tendencja wzrostowa będzie się nadal utrzymywać. Nie tylko dlatego, że wzrastać będą zarobki najlepiej uposażonych zawodów medycznych. Proszę pamiętać, że ochrona zdrowia to także miejsca pracy dla najgorzej zarabiających, np. ochroniarzy, sprzątaczek. Te ostatnie grupy obejmie w najbliższym czasie zapowiadana w kampanii wyborczej podwyżka płacy minimalnej. Tym dobrym wiadomościom towarzyszy jednak obawa o stan finansów placówek leczniczych. Czy rzeczywiście stać je było na takie tempo zwiększania i zatrudnienia, i płac – czy jest to wzrost „na kredyt”?
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
„Zwrócę uwagę na to, że wzrost płac w ochronie zdrowia jest nierównomierny. Dotyczy przede wszystkim pracowników najbardziej wykwalifikowanych, czyli lekarzy i pielęgniarek. Braki na rynku pracy zmusiły świadczeniodawców do konkurowania między sobą o tych specjalistów, także płacami. Spotykam się z różnych okazji z dyrektorami szpitali. A oni coraz częściej skarżą się na to, że nawet bardzo wysokie stawki, oferowane np. za dodatkowe dyżury – nie są już skutecznym motywatorem.
Ale tym wysokim zarobkom specjalistów towarzyszy duże niezadowolenie innych grup zawodów medycznych, np. fizjoterapeutów, diagnostów laboratoryjnych. W ochronie zdrowia powiększają się różnice zarobkowe, rośnie niezadowolenie tych, którzy na mocny wzrost płacowy liczyć nie mogli. I to jest złe zjawisko.
Komentując dziesięcioprocentowy wzrost zarobków w ochronie zdrowia nie sposób nie zauważyć, że nie towarzyszy mu odpowiedni wzrost przychodów z kontraktów (obliczany na 3-4 proc.). Taka dysproporcja na dłuższą metę nie wróży nic dobrego, a perspektywie krótkoterminowej oznacza jedno – długi.”
Roman Kolek, odpowiedzialny za ochronę zdrowia wicemarszałek województwa opolskiego
„Uśredniony rachunek wzrostu płac zawsze jest trudno przeprowadzić, a ostateczny rezultat często obciążony jest brakami. Podejrzewam, że tak jest również w wypadku danych ogłoszonych przez GUS. Sądzę, że gdyby na przykład możliwe było prześledzenie objętych klauzulą poufności danych z umów cywilno – prawnych, wzrost zarobków w sektorze medycznym okazałby się jeszcze wyższy.
Z perspektywy pracowników dane ogłoszone przez GUS – to dobra wiadomość. Po pierwsze dlatego, że przez długie lata zarobki w ochronie zdrowia były niskie. Po drugie dlatego, że pracownicy zdrowia wreszcie uzyskali premię za to, że są wysokiej klasy specjalistami, stale powiększającymi zakres swych umiejętności. Postęp i zmiany w branży medycznej przebiegają znacznie szybciej niż w innych obszarach. Od specjalistów wymaga to zdwojonego wysiłku, związanego z nieustannym wdrażaniem nowych technologii. To „pracownicy wiedzy” i trzeba to doceniać, także finansowo.
Martwi tylko jedno: skąd brać na to pieniądze. Wydatki na zdrowie rosną przecież wolniej niż płace.
© mZdrowie.pl