Nie wiemy jeszcze, czy zdecydujemy się na przymusową zmianę struktury własności szpitali, czy będziemy proponowali system zachęt, by szpitale decydowały się na nią dobrowolnie – mówił wiceminister Sławomir Gadomski, odpowiadając na pytania posłów.
Posłowie prosili o informację na temat planów rządu odnośnie rynky szpitali podczas połączonego posiedzenia sejmowych komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej oraz zdrowia. „Trwają prace powołanego przez ministra zdrowia zespołu pracującego nad projektem restrukturyzacji szpitali. Nie mamy jeszcze ostatecznych konkluzji. Możemy już jednak teraz wymienić cele, które przyświecają pracom zespołu” – mówił Sławomir Gadomski.
Wymienił cztery “filary”, na których opierać się ma przygotowywana reforma:
- zmiana struktury własności szpitali;
- restrukturyzacja długu;
- reorganizacja i redefinicja sieci szpitali;
- polepszenie wyników dotyczących jakości pracy szpitali.
„Przygotowane przez nas rozwiązania będą miały na celu realizację wszystkich tych celów jednocześnie. Uznajemy, że obecna struktura własności szpitali mocno utrudnia ich osiągnięcie. Stąd nasze prace nad tym, by ją zmienić. Rozpatrujemy kilka pomysłów” – mówił wiceminister Gadomski.
Pierwszą rozpatrywaną opcją jest przejście części szpitali pod zarząd Narodowego Funduszu Zdrowia albo specjalnie do tego celu utworzonej Agencji Rozwoju Szpitali. „Oba pomysły, czyli taki, by szpitale prowadził bezpośrednio płatnik, lub inna agencja o charakterze ogólnonarodowym ma zastosowanie w kilku krajach europejskich. Ma swoje zalety i wady. Stąd też rozważamy inne opcje, na przykład przekazanie zarządu szpitali w ręce zarządów województw” – mówił Sławomir Gadomski.
Jego zdaniem potencjał wielu powiatów nie wystarczy do właściwego prowadzenia szpitali, zwłaszcza zarządzania całą ich siecią, dopiero możliwości województw lub centralnych instytucji mogą okazać się wystarczające – „Obecnie mamy do czynienia z wyniszczającą walką konkurencyjną pomiędzy licznymi szpitalami rywalizującymi o kontrakty, personel, pacjentów. Chcemy lepszego planowania, nie chcemy się pogodzić z tym, by w takim obszarze jak zdrowie konkurencja była tak ostra, tak wyniszczająca, bo to szkodliwe”.
Ministerstwo zdrowia chce powiązać sprawę przemian własnościowych z restrukturyzacją długów. „I tu przyznam, że nie do końca wiemy jak to zrobić. W grę wchodzą dwa rozwiązania. Pierwsze oparte o zasadę dobrowolności, drugie przewiduje element zastosowania przymusu” – relacjonował Sławomir Gadomski. Pierwszy wariant oznaczałby dobrowolne poddanie się szpitali programom naprawczym. Żaden szpital nie byłby zmuszony do korzystania z nich. Zachętą do korzystania z nich byłyby natomiast wyasygnowane przez rządową agendę pieniądze na oddłużenie. Ceną za skorzystanie byłoby oddanie części lub całości kontroli nad zarządzaniem szpitalem – na rzecz tej właśnie instytucji.
„Rozważamy też taki wariant, by w oparciu o konkretne mierniki ekonomiczne, dotyczące m.in. zadłużenia część szpitali część szpitali w najgorszej sytuacji finansowej objąć przymusowym programem naprawczym. Nie dotyczyłoby to oczywiście szpitali w dobrym stanie finansów” – mówił wiceminister zdrowia.
Plany resortu ostro krytykowali posłowie opozycji. „To kolejna próba centralizacji ochrony zdrowia w Polsce. I tak jak poprzednie próby, skończy się katastrofą, podobną do tej z czasów PRL” – mówił Mirosław Suchoń (KO). Podkreślał, że polskie samorządy przejęły szpitale w katastrofalnym stanie – „Kończyć musiały inwestycje zaczęte jeszcze w latach siedemdziesiątych, za poprzedniej centralizacji. Samorządy dokonały sporego wysiłku, by szpitale zmodernizować, dostosować do wymogów XXI wieku. Po tym, gdy przestaną mieć swojego gospodarza, grozi im upadek. Albo szybki od razu, albo powolny”. Poseł Suchoń przekonywał także, że instytucje centralne w Polsce wcale nie radzą sobie lepiej niż powiaty w prowadzeniu szpitali. „Na przykład Ministerstwo Zdrowia bezpośrednio nadzorując instytuty wcale nie osiąga lepszych wyników, na 13 instytutów – 11 ma długi. Centralizacja nie jest tu żadną receptą. Zostało to wielokrotnie udowodniono, po co więc sięgać po to rozwiązanie?” – pytał.
Z kolei Bolesław Piecha (PiS) przekonywał, że szpitale powiatowe nie są w stanie zapewnić odpowiednich środków, aby nadążać za wymaganiami związanymi z postępem medycyny. „Panowie starostowie, nie podołacie tym wyzwaniom, choćby sprzętowym. Panowie marszałkowie mają tu większe szanse” – przekonywał.
Ostrą polemikę wywołał także sposób, w jaki prowadzone są prace nad projektem. „Do prac resortowego zespołu nie zaprosiliśmy przedstawicieli samorządów, bo najpierw chcieliśmy, jako powołany do tego organ, odrobić swoją część zadania, przeprowadzić analizy, przedstawić założenia projektu. Według planów ma to nastąpić z końcem lutego. Wtedy rozpoczniemy regularne konsultacje, do których zapraszamy wszystkich zainteresowanych” – mówił Sławomir Gadomski.
„Proszę się nie dziwić naszym obawom. Zdarzało się już podczas obecnej kadencji, że projekty głosowane były w 24 godziny, że czas przeznaczony na konsultacje był rażąco krótki. Mamy obawy, że może się tak stać również w tym wypadku. Stąd już dziś bijemy na alarm i chcemy udziału w pracach komisji wszystkich zainteresowanych, w tym samorządów. Nie chcemy być zaskakiwani” – ripostował Mirosław Suchoń.
© mZdrowie.pl