Choć trudno w to uwierzyć, to jednak zbagatelizować nie można. Naukowcy z Instytutu Pasteura w Paryżu odkryli, że substancją chroniącą przed rozprzestrzenianiem się koronowirusa jest… nikotyna.
Doniesienie nie pochodzi od szarlatanów, ma solidną podbudowę naukową, a sformułowała je szacowna instytucja naukowa. Instytut Pasteura od 150 lat zwalcza skutki epidemii, z sukcesem opracowuje szczepionki choroby zakaźne. Ma filie w 25 krajach i koordynuje wysiłki 32 innych instytucji naukowo – badawczych.
Uwagę naukowców zwrócił fakt, że w przebadanej grupie 480 pacjentów leczonych na COVID w szpitalu Pitié-Salpetriere tylko 5,3 proc. przyznało się do tego, że regularnie pali tytoń. W całym w społeczeństwie francuskich pali 25,4 proc. obywateli. To spostrzeżenie stało się przyczynkiem do kwerendy danych na temat szerszej grupy pacjentów zarażonych koronowirusem. Dane zebrane w Paryżu pokazały, że na 11 tys. hospitalizowanych z powodu koronawirusa, palacze stanowili 8,5 proc. Jest to odsetek trzy razy niższy niż średnia krajowa.
Zaczął się ogólnoświatowy przegląd baz naukowych. W jego ramach odnaleziono artykuł zamieszczony w „New Journal of England” artykuł chińskich naukowców. Autorzy odnotowali, że na każde 1000 osób zainfekowanych SARS-CoV-2 w Chinach palacze stanowili jedynie 12,6 proc. grupy, podczas gdy papierosy pali 28 proc. Chińczyków.
O komentarz wyników francuskich badań poproszono światowej sławy neurobiologa, Jean-Pierre Changeux. Przez wiele lat on sam i jego współpracownicy badali rolę receptorów nikotynowych, docelowych cząsteczek samej używki w nałogu palenia. Celem badania było opracowanie skutecznej terapii antynikotynowej. Jean-Pierre Changeux, ekspert w dziedzinie nikotyny i nikotynizmu, w swoim komentarzu podkreślił, że rzeczywiście „nikotyna może powstrzymywać cząsteczki wirusa przed inwazją komórek. Możliwe też, że łagodzi reakcję układu odpornościowego na infekcję”. A właśnie ta nadmierna, zbyt ostra reakcja układu odpornościowego na obecność koronawirusa jest przyczyną zaostrzenia przebiegu COVID-19.
W odpowiedzi WHO przypomniała że osoby palące wyroby tytoniowe są bardziej narażone na ogólne osłabienie zdrowia, występowanie chorób sercowo-naczyniowych i nowotworów, szczególnie raka płuc. Słabszy system krążenia u pacjentów z COVID-19, którzy palą lub palili papierosy, może potencjalnie powodować, będą są oni bardziej podatni na ciężkie objawy i narażeni na śmierć w wyniku powikłań po infekcji. WHO przypomniała rekomenduje rzucenie palenia, nie tylko ze względu na pandemię COVID-19, ale dla ogólnej poprawy zdrowia. I z rezerwą podeszła do doniesień z Francji, obawiając się, że ich publikacja może przyczynić się do osłabienia motywacji do rzucenia palenia.
Wszystko to prawda, ale badacze WHO jakby celowo przy okazji nie zauważyli dość istotnego szczegółu: ich obawy o potencjalnie większą podatność na COVID wśród palaczy, oparte na słusznych teoretycznych założeniach nie pasują do… rzeczywistości. Mimo wszystkich, teoretycznych potencjalnych i bardzo poważnych zagrożeń, w praktyce – co zauważa Instytut Pasteura – palacze jakimś dziwnym trafem chorują rzadziej, a przebieg choroby mają lżejszy.
Świat naukowy stanął tym samym przed nie lada dylematem, co z tym fantem zrobić dalej. Czy na czas epidemii poluzować zalecenia dotyczące nikotyny? Są istotne argumenty zarówno za, jak i przeciw. Podpowiedzią jest reakcja władz francuskich. Jerome Salomon, szef francuskiej agencji ds. zdrowia przypomniał, że wyniki badań Instytutu Pasteura – to na razie hipoteza. Natomiast na szkodliwość palenia zebrano już tysiące twardych dowodów medycznych. I nikt, łącznie z autorami badań, do palenia tytoniu nie zachęca, zwłaszcza, że z samych badań wynika, że nikotyna może jedynie pomóc ograniczyć ryzyko zachorowania, ale nie może wyeliminować go do zera. Zapowiedziano jednak przeprowadzenie dodatkowych badań klinicznych i zweryfikowanie tej hipotezy. Zauważono, że klasyczny papieros nie jest jedyną formą podania nikotyny. Są przecież papierosy elektroniczne, e-papierosy, plastry i gumy do żucia – zalecane w terapii nikotynozastępczej. Rozważa się też możliwość ich prewencyjnego wykorzystania wśród personelu i w grupach podwyższonego ryzyka.
Wielu Francuzów postanowiło tymczasem nie czekać na ostateczne wyniki badań. Już samo spostrzeżenie i stojący za nim naukowy dowód, że palacze zapadają na COVID-19 rzadziej spowodowały, że zawierające plastry i gumy zaczęły w szybkim tempie znikać z półek aptek i sklepów. Wprowadzono reglamentację. I ta reakcja, przez niektórych oceniana jako nieco pochopna, stanowi kolejny powód, aby spostrzeżenia Instytutu Pasteura szybko zweryfikować w szerszym i pogłębionym badaniu. Ryzykując nawet i to, że ich wyniki osłabić mogą nieco wymowę i skuteczność dotychczas prowadzonych kampanii antynikotynowych. W końcu w imię walki ze skutkami pandemii zdecydowaliśmy się już pogodzić ze znacznie poważniejszymi stratami.
© mZdrowie.pl