W trakcie posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Organizacji Ochrony Zdrowia 4 lipca 2019 r. prezes NFZ Andrzej Jacyna wyraził krytykę wobec szeregu środowisk. Ze względu na niecodzienny ton wypowiedzi, przywołuje się głównie fragment dotyczący lekarzy POZ. Jednak ten dotyczący ministra zdrowia i rządu powinien być traktowany z równą uwagą.
„Nie chcę być częściowym pracodawcą” – stwierdził prezes NFZ Andrzej Jacyna podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Organizacji Ochrony Zdrowia. Wyjaśnił, że praktykę wyodrębniania środków na wynagrodzenia personelu medycznego trzeba traktować jako tymczasowe rozwiązanie, które należy zakończyć w jednym czasie dla wszystkich grup zawodowych. Zaapelował przy tym, aby wydarzyło się to jak najszybciej. Według prezesa Jacyny wszystkie takie środki powinny być włączone do wyceny świadczeń.
Przypomnijmy, że decyzje ostatnich ministrów zdrowia, zaczynając od prof. Mariana Zembali, wychodziły naprzeciw oczekiwaniom płacowym grup zawodowych sektora zdrowia. Pytanie jednak, czy były to decyzje optymalne z perspektywy organizacji świadczeń i zaspokojenia uzasadnionych interesów wszystkich środowisk? Prezes Jacyna określa to jednoznacznymi słowami: „Sposób rozwiązania problemu płacowego wywrócił do góry nogami wszystkie systemy wynagrodzeń na poziomie zakładu pracy. Rozwiązania cząstkowe dotyczące kilku zawodów rozwaliły ten system”. I dodaje: „To dzieje się znowu, ponieważ dzisiaj próbujemy coś rzeźbić wokół zawodów typu laboranci, czy fizykoterapeuci. To są też doraźne działania, które nie rozwiązują problemu.”
Trudno nie dostrzec w tych słowach krytyki resortu. Prezes Jacyna stwierdza, że rozmowy z tymi środowiskami są podejmowane na polecenie ministra zdrowia i wyraża obawę o protesty, jakie te działania mogą wygenerować. Tymczasem część dyrektorów rozwiązała te problemy na poziomie swego zakładu, uzgadniając z tymi grupami zawodowymi kwestie płacowe.
Pogłębiając refleksję, prezes Jacyna chwali ogólne działania rządu w sferze wzrostu płac w Polsce. Zwraca jednak uwagę na ich skutki w służbie zdrowia. Wyjaśnia, że jeśli rząd podnosi minimalne wynagrodzenie, wycenę trzeba zmieniać nie 1 lipca, tylko 1 stycznia. Dodaje, że skutki finansowe dużej zmiany minimalnej płacy w gospodarce oraz stawek w umowach zlecenia będą większe niż skutki ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w zawodach medycznych.
„Powiedzmy, że to co teraz robimy, ta zmiana wycen, pokrywa to, co się dzieje. Ale już straty z 2018 r. nie pokrywa.” – oświadcza w konkluzji prezes Jacyna.
Dla świadczeniodawców jest to tyleż dramatyczna co uczciwa konstatacja zarządzającego funduszem ochrony zdrowia. Problem jest znany, ale formalnie nikt z rządzących nie chciał dotąd otwarcie o nim mówić, szczególnie w przedwyborczej atmosferze. Oznacza, że środki w dyspozycji funduszu nie starczają na pokrycie wzrostów płac powodowanych inicjatywami płacowymi ministra zdrowia, decyzjami rządu w sferze płacy minimalnej, procesami makroekonomicznymi przy jednoczesnym postulacie zwiększania dostępności świadczeń. Głos ten oddaje rację dyrektorom szpitali, którzy od dłuższego czasu sygnalizowali, że podstawowym źródłem pogarszających wyników finansowych części szpitali i wzrostu zadłużenia jest niedostosowane do zmian na rynku pracy finansowanie. Jak słusznie zauważa bowiem prezes Jacyna, jeśli jest 12 mld strat, to odsetki od tego to jest ponad miliard złotych. Szpitale płacą te odsetki z pieniędzy przeznaczonych na świadczenia.
Pogłębiając głos krytyczny zadaje następnie pytanie o rozwiązanie problemu zadłużenia szpitali. „Mówiło się przez jakiś czas o rozwiązaniach tego problemu, a teraz znowu się o tym milczy. Nic się na ten temat nie mówi. Miał być jakiś program restrukturyzacji zadłużenia – nie widać”. Ta wypowiedź w gmachu Sejmu wybrzmiewa troską, ale i zdecydowanym pytaniem – co dalej?
Pytanie to kieruje szeroko. Słowa, choć nie bezpośrednio, sięgają ministra finansów i prezesa rady ministrów. Interesujące, dokąd zmierza prezes NFZ i cały system? Czy mamy spodziewać się ze strony rządu deklaracji programu oddłużeniowego szpitali? Czy tylko testujemy granice wpływu, siłę głosu i relacje z różnymi środowiskami? A może tło tej wypowiedzi jest jeszcze inne i dopiero je poznamy? Przesłuchując całość wypowiedzi, dostało się bowiem lekarzom, dyrektorom, ministerstwu zdrowia i rządowi. To spory front, jak na jeden dzień i jedną wypowiedź, nawet dla silnego gracza. Chwila słabości? Nie sądzę – raczej antycypacja wydarzeń, realna ocena sytuacji funduszu i przyjęcie pozycji negocjacyjnej.
Kilka dnia po omawianej wypowiedzi, 9 lipca, Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, przedłożony przez ministra zdrowia. Komunikatowi Rady Ministrów nie towarzyszy żadna wzmianka o stosownym zwiększeniu finansowania sektora.
Robert Mołdach, IZiD
10 lipca 2019 r.
/ mzdrowie