„Jeżeli wygram wybory, prywatyzacji szpitali nie będzie” – zapewniał na specjalnej konferencji Andrzej Duda, w towarzystwie ministra Łukasza Szumowskiego. Przedstawicieli sektora prywatnego martwią jednak przedstawione przy tej okazji zarzuty pod ich adresem, jakoby nie włączyli się w walkę z epidemią. Prywatne szpitale mogą złagodzić skutki spiętrzenia odwoływanych zabiegów i wizyt w publicznych placówkach, które skoncentrowały się na powstrzymywaniu epidemii COVID-19.
Prezydent Andrzej Duda podpisał deklarację, w której zapewnia, że – jeżeli wygra wybory – zablokuje każdą inicjatywę zmierzającą do ułatwienia prywatyzacji czy komercjalizacji polskich szpitali. “Pandemia koronawirusa pokazuje jak ważna jest publiczna służba zdrowia. W obliczu zagrożenia pacjenci muszą mieć pewność, ze ktoś bierze odpowiedzialność za ich leczenie. Dlatego dziś jeszcze wyraźniej widać jak niebezpieczne są powracające co jakiś czas pomysły komercjalizacji publicznych szpitali, co mogłoby skutkować trudnym dostępem do leczenia, szczególnie osobom mniej zamożnym, mieszkającym z dala od dużych skupisk miejskich. Nie możemy na to pozwolić. Dlatego zobowiązuję się, że w swojej drugiej kadencji jako prezydent RP nie podpiszę żadnej ustawy, która pozwalałaby prywatyzowanie publicznych szpitali” – czytamy w deklaracji Andrzeja Dudy.
Deklaracja prezydenta – to odpowiedź na krytykę Lewicy, której posłowie zapowiedzieli złożenie projektu ustawy zatrzymującej prywatyzację szpitali. Ich zdaniem, uchwalone 2 marca przepisy spec-ustawy umożliwiają taką prywatyzację. Pozwalają one wydłużyć termin pokrycia strat szpitali do 12 miesięcy i dają dodatkowo możliwość podjęcia po tym terminie decyzji o przekształceniu czy likwidacji lecznicy. Deklaracja prezydenta Dudy miała przeciąć polityczne spekulacje i przekonać opinię publiczną, że partia rządząca nie planuje korzystania z zapisu o możliwej prywatyzacji szpitali.
„Wcale mnie to nie martwi. Tak w zasadzie nikt nie planował kupowania publicznych szpitali. Jeżeli cokolwiek w tej materii obserwujemy na rynku medycznym – to nie kolejkę chętnych do nabycia szpitali, ale chęć pojedynczych samorządów do powierzenia innym podmiotom, choćby prywatnym, zarządzania i odpowiedzialności za działalność swoich lecznic” – mówi Andrzej Sokołowski, prezes prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych. Jego zdaniem nowy szpital „lepiej wybudować i zorganizować od podstaw, a nie przejmować przestarzały budynek wraz z przestarzałą strukturą organizacyjną”.
Andrzej Sokołowski zwraca jednak uwagę na uzasadnienie deklaracji prezydenta Dudy. „Zarzucanie szpitalom prywatnym, że nie włączyły się w walkę z epidemią COVID-19 jest nie na miejscu. W całej Europie prywatne szpitale stanęły do walki z COVID-19 tak samo jak publiczne. Byłoby tak i w Polsce, gdyby epidemia przybrała większe rozmiary. Myśmy swą gotowość zgłosili. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi, a resort wyznaczył do walki z epidemią w pierwszej kolejności jednostki publiczne. Sprawy w Polsce przybrały na tyle dobry obrót, że do walki z falą zachorowań n a COVID-19 wystarczyły, i to z zapasem, zasoby łóżek przygotowane na początku epidemii. Nie było potrzeby sięgania do głębszych rezerw. A my przecież i byliśmy, i jesteśmy elementem tych rezerw. Czynienie nam wyrzutów z tego powodu, że sytuacja okazała się nieco lepsza niż najczarniejsze prognozy jest nie na miejscu” – mówi Andrzej Sokołowski.
Dodaje, że w takiej sytuacji najważniejszą misją szpitali, które nie są jednoimiennie dedykowane walce z COVID-19, jest utrzymanie optymalnie wysokich obrotów funkcjonowania w warunkach epidemii. „I my tę misję realizujemy, mimo że np. jesteśmy pomijani w rozdysponowaniu środków ochronnych z centralnych rezerw” – mówi Andrzej Sokołowski.
Grzegorz Ziemniak, partner w Instytucie Zdrowia i Demokracji podkreśla, że rzeczywiście nikt nie planuje przejmowania szpitali publicznych. „Może to taka deklaracja trochę na zapas, podobnie jak przyjęte przez rząd zapisy mające utrudnić przejmowanie polskich firm za bezcen, po tym jak spodziewane skutki kryzysu finansowego wywołanego epidemią zweryfikują w dół ich wartość. Takie potencjalne zagrożenie istnieje i dla polskich szpitali. Ale tylko potencjalne – na dzień dzisiejszy mamy brak zainteresowania przejmowaniem polskich lecznic. Deklarację prezydenta Andrzeja Dudy traktuję zatem jako gest polityczny, wskazujący bardziej wolę polityczną niż przeciwdziałanie konkretnym planom czy zamiarom” – mówi.
Z tym, że przedsiębiorcom prywatnym zwyczajnie nie opłaca się przejmować polskich szpitali zgadza się także Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej. „Przed już funkcjonującymi lecznicami prywatnymi stoją znacznie lepsze perspektywy rozwoju. Czas epidemii – to czas, kiedy odwoływane są wizyty, zabiegi i operacje. Rosną kolejki do lekarzy i do szpitali, na naszych oczach tworzy się gigantyczny „korek”. Szpitale prywatne z pewnością pomogą ten „korek” rozładować. Dotychczas zdobywały pacjentów oferując nowocześniejsze metody leczenia i lepsze procedury. Teraz zdobędą ich oferując po prostu znacznie szybszy termin niż ten, które wyznaczą jednostki publiczne. W tej sytuacji prywatne lecznice nie będą konkurować z publicznymi o mury szpitalne, czy nawet o powiązane z nimi kontrakty z NFZ. Będą po prostu konkurować o kadrę, oferując lekarzom i innym specjalistom medycznym wyższe zarobki” – konkluduje Rafał Janiszewski.
© mZdrowie.pl