Zakaz łączenia pracy w prywatnej i publicznej ochronie zdrowia mógłby być impulsem, który wyzwoli działania prowadzące do rzeczywistej naprawy publicznego lecznictwa – pisze w swoim felietonie Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Zdaniem Krzysztofa Bukiela, lekarz skupiony na pracy w jednym miejscu – to gwarancja normalności i dla pacjenta, i dla lekarza. Aby tak się stało trzeba jego zdaniem poprawić wiele elementów. Pierwszym z nich musiałaby być realna wycena pracy lekarza w publicznych placówkach.
„Czy rządzący zdecydują się na taki krok? Prowadzone właśnie rozmowy między Ministerstwem Zdrowia a Porozumieniem Rezydentów OZZL powinny – moim zdaniem – tego właśnie aspektu w znacznej mierze dotyczyć” – pisze szef OZZL.
Odnosi się w ten sposób także do sprawy marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. „Łączenie pracy w publicznej i prywatnej ochronie zdrowia – samo w sobie – nie jest czymś nagannym. Jednak w konkretnej sytuacji, w jakiej jest obecnie publiczne lecznictwo w naszym kraju, takie łączenie pracy w obu sektorach rodzi określone zagrożenia i stanowi – bodaj czy nie największą – przeszkodę w skutecznej naprawie publicznej ochrony zdrowia. Istnieje bowiem niepisana zgoda większości zainteresowanych, aby obecny stan zachować.
Tymi zainteresowanymi są nie tylko lekarze dorabiający w prywatnych placówkach. To także dyrektorzy szpitali i rządzący, którzy – dzięki temu „dorabianiu” – mogą „zaoszczędzić” poważne kwoty na wynagrodzeniach lekarskich w publicznym lecznictwie. To także – paradoksalnie – pacjenci, którzy wizytę w gabinecie prywatnym profesora, ordynatora czy specjalisty pracującego w szpitalu traktują jako „przepustkę” do szybszej, bezkolejkowej hospitalizacji” – pisze Krzysztof Bukiel.