18 lipca ruszył rządowy program finansowania studiów medycznych. Warunki oferty budzą jednak wiele kontrowersji i emocji.
W tym roku publiczne uczelnie na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym przygotowały o 276 miejsc więcej niż rok temu. To kropla w morzu potrzeb. Rządowy pomysł ma ułatwić edukację osobom, dla których zabrakło miejsca w publicznych placówkach. Jednak nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że kredyt na studia medyczne jest próbą zasypania ogromnej dziury za pomocą portfeli przyszłych specjalistów.
Program składa się z dwóch części. Pierwszą jest kredyt na opłacenie czesnego. Może jeszcze wymaga dopracowania pewnych elementów, ale propozycja jest dość atrakcyjna i z pewnością wielu osobom może umożliwić start, gdy innej opcji Państwo nie oferuje. Jednak druga część programu wywołuje oburzenie. Wydaje się, jakby warunki umorzenia kredytu były przygotowane na kolanie i odklejone od rzeczywistości.
Co i dla kogo?
Ministerstwo Zdrowia we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego uruchomiło Fundusz Kredytowania Studiów Medycznych. Minister Adam Niedzielski twierdzi, że celem inicjatywy jest pomoc młodym Polakom w zdobyciu zawodu lekarza, natomiast Porozumienie Rezydentów przestrzega maturzystów przez programem “Niewolnik 2000”.
Obecnie kredyt na studia medyczne z poręczeniem spłaty Banku Gospodarstwa Krajowego dostępny jest jedynie w Banku Pekao S.A. Skorzystać mogą z niego tylko studenci kierunku lekarskiego prowadzonego w języku polskim. Istnieje również możliwość objęcia programem mijającego roku akademickiego 2021/2022.
W przeciwieństwie do kredytu studenckiego, który może być przeznaczony na dowolny cel, nowa rządowa propozycja dla przyszłych lekarzy dotyczy wyłącznie usług edukacyjnych na studiach płatnych – stacjonarnych i niestacjonarnych.
Na stronie Banku Pekao czytamy, że okres kredytowania obejmuje:
- wypłatę transz kredytu w okresie studiów – maksymalnie przez 6 lat,
- do 12 lat karencji na okres od zakończenia studiów do rozpoczęcia spłaty kredytu,
- spłatę kredytu do 12 lat po okresie karencji z możliwością skrócenia na wniosek kredytobiorcy.
Obecnie wysokość kredytu ustalona w Obwieszczeniu Ministra Zdrowia w przeliczeniu na 1 semestr nauki to:
- 20 tys. zł na semestr na rok akademicki 2022/2023 i kolejne lata,
- 18 tys. zł na semestr w przypadku refinansowania opłat za rok akademicki 2021/2022 (ta stawka obowiązuje do końca studiów).
Oprocentowanie kredytu jest zmienne i na dzień uruchomienia projektu, czyli 18 lipca wynosiło 9,86 proc. w skali roku. Do czasu rozpoczęcia spłaty kredytu koszt odsetek pokrywa w całości Bank Gospodarstwa Krajowego, a po jej rozpoczęciu – połowę. Oznacza to, że dopiero po 16 latach od początku studiów osoba korzystająca z tego programu zaczyna oddawać pożyczone pieniądze z obniżonymi odsetkami – maksymalnie przez kolejne 12 lat. W rozmowie telefonicznej, przedstawiciel Banku Pekao S.A. podkreślił, że w tym przypadku nie ma mowy o kumulacji odsetek zgromadzonych w poprzednich latach, czego obawiają się internauci, ponieważ będą one już opłacone przez Fundusz Kredytowania Studiów Medycznych.
Jeśli spojrzeć tylko na korzyści, oferta wydaje się bardzo atrakcyjna. Student zalicza semestr za semestrem, kończy studia, wybiera dowolną specjalizację i rozpoczyna pracę. Wprawdzie jego zdolność kredytowa jest osłabiona przez zaciągnięte zobowiązanie, ale ma 12 lat, aby rozwijać swoją karierę w sposób, jaki uzna za najlepszy. Po upływie karencji przychodzi czas na spłatę kredytu, ale wtedy ponosi koszty jedynie połowy bieżących odsetek. Oczywiście ma możliwość zrobić to wcześniej, a także skorzystać z rocznej przerwy, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Istnieje szansa całkowitego umorzenia należności w przypadku trwałej utraty zdolności do spłaty kredytu, braku prawnych możliwości dochodzenia roszczeń oraz w przypadku śmierci kredytobiorcy, czyli zaciągnięte zobowiązanie nie obciąży spadkobierców. Na częściowe umorzenie kredytobiorca może liczyć w okolicznościach szczególnie trudnej sytuacji życiowej oraz gdy nadal kontynuuje szkolenie specjalistyczne, ale nie ukończył go z przyczyn od niego niezależnych.
A co, jeśli student będzie miał okazję zmienić tryb edukacji na publiczny? Przedstawiciel Banku Pekao wyjaśnił, że taka okoliczność nie zmienia ogólnych warunków kredytu, jedynie zmniejsza jego kwotę do wysokości wypłaconych transz – oczywiście po przedstawieniu bankowi stosownych dokumentów wystawionych przez uczelnię. Oznacza to, że po 12 latach lekarz będzie zobowiązany do spłaty odpowiednio niższego kredytu.
Diabeł tkwi w szczegółach
Doświadczenia z ostatnich miesięcy i w obliczu cwałującej inflacji nasuwają istotne pytania. O ile podczas edukacji student nie będzie musiał martwić się o rosnące odsetki, ponieważ ten ciężar bierze na siebie BGK, to co, jeśli w trakcie kolejnych lat czesne wzrośnie znacząco ponad maksymalne transze kredytu? Czy i na ile będzie to drenowało prywatną kieszeń studenta lub jego rodziny? I czy nie doprowadzi to do konieczności przerwania studiów, a tym samym naruszenie warunków umowy kredytowej i natychmiastowej wymagalności zaciągniętej pożyczki? W dobie tak niestabilnej gospodarki, czarnego scenariusza nie sposób nie brać pod uwagę.
Kredyt dla przyszłych lekarzy dofinansowuje sześcioletnią edukację. I tu pojawia się wiele pytań o urlopy dziekańskie, zdrowotne, macierzyńskie i inne zmiany w ciągłości studiów. Przedstawiciel banku zaznaczył w rozmowie, że każda przerwa ujęta w regulaminie uczelni, która nie usuwa kredytobiorcy z listy studentów nie narusza warunków kredytu. W czasie urlopu transze nie są wypłacane uczelni, zatem nie zachodzi tu konieczność dopłacania za edukację z własnej kieszeni. Dopóki student jest formalnie studentem kierunku lekarskiego, może być spokojny. Rzecz jasna, nadwyżki edukacyjne z powodu niezaliczonych semestrów będzie musiał pokryć sam.
Problem pojawia się, gdy student postanowi zmienić zdanie. Może uznać, że kierunek lekarski nie jest jego powołaniem, wyobrażenie maturzysty o studiach medycznych zderzy się z rzeczywistością lub nie będzie sobie radził z wymaganiami. Wówczas umowa kredytu zostaje wypowiedziana z koniecznością natychmiastowej spłaty zadłużenia. Będzie miał miesiąc na zgromadzenie koniecznych środków. Niestety, tu nie ma dobrych wiadomości. Finansowanie studiów medycznych nie jest kredytem konsumenckim, więc nie można go restrukturyzować. Pozostają próby znalezienia pożyczki na spłatę zadłużenia lub negocjacje z firmą windykacyjną o rozłożenie długu na raty. Zatem na samym starcie dorosłego życia młody człowiek dostaje po głowie lub kładzie na bark swojej rodziny ogromne obciążenie. A przecież minister Adam Niedzielski reklamował tę ofertę jako pomoc dla osób mniej zamożnych. Być może należałoby przygotować jakieś rozwiązania na tego typu sytuacje.
Kariera czy cyrograf
Po 12 latach od zakończenia studiów, młody lekarz będzie miał do wyboru dwie opcje – albo spłaci kredyt, albo skorzysta z możliwości umorzenia go częściowo w całości. Decyzję o umorzeniu długu będzie podejmował minister zdrowia w oparciu o dwa warunki:
- kredytobiorca musi wykonywać zawód lekarza na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, w ramach praktyki zawodowej lub w podmiocie leczniczym udzielających świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, przez 10 lat w okresie 12 kolejnych lat liczonych od dnia ukończenia studiów, w łącznym wymiarze czasu pracy odpowiadającym co najmniej równoważnikowi jednego etatu;
- w okresie, o którym mowa wyżej uzyskać tytuł specjalisty w dziedzinie medycyny uznanej za priorytetową w dniu rozpoczęcia przez niego szkolenia specjalizacyjnego.
Umorzenie ponad dwustutysięcznej pożyczki wydaje się bardzo kuszące, jednak czy cena jest adekwatna do zysku? Wyobraźmy sobie dwie ścieżki. Pierwsza, gdy lekarz kończy wymarzoną specjalizację – niezależnie od tego, czy jest ona na liście priorytetowych, czy nie. Ma pełną dowolność gdzie chce pracować, ile zarabiać, rozwijać się i podnosić kwalifikacje. Może gromadzić kapitał na przyszłą spłatę kredytu lub dokonać tego wcześniej, niczym wyjątkowo nisko oprocentowany kredyt konsumencki.
Druga droga to 10 lat na pełnym etacie w polskim systemie ochrony zdrowia. Wprawdzie priorytetowych, a raczej deficytowych, specjalizacji nie jest wcale tak mało, to są one niepopularne z bardzo konkretnych powodów – gorsze warunki pracy, gorsze wynagrodzenie, gorsze możliwości rozwoju i poprawy kwalifikacji. Przy państwowych zarobkach i wiszącym w powietrzu zobowiązaniem za studia medyczne kredyt hipoteczny na mieszkanie może być pieśnią dalekiej przyszłości. Na końcu tej drogi czeka umorzenie kredytu, do czego lekarz będzie miał konstytucyjnie zagwarantowane prawo, niezależnie od zmian gospodarczo-politycznych.
Polska zajmuje “zaszczytne” 33. miejsce na 36 krajów rozwiniętych OECD pod względem wynagrodzeń dla lekarzy specjalistów i trudno uwierzyć, że za kilka lat ta sytuacja znacząco się odmieni. Dlatego przy podejmowaniu decyzji warto wziąć do ręki kalkulator i przeprowadzić analizę potencjalnych zysków i strat oraz odpowiedzieć sobie na pytanie – czy korzystniej będzie zarobić na spłatę kredytu czy go odpracować przez 10 lat w państwowej służbie zdrowia.
Warunki ostatecznego umorzenia zobowiązania posiadają jeszcze jedną, bardzo poważną lukę. Obecnie okres 12 lat, w ciągu których lekarz ma spędzić dekadę na państwowym etacie, jest nieprzekraczalny. Oznacza to, że trzy urlopy macierzyńskie w tym czasie przekreślają możliwość umorzenia kredytu. Mogą też wystąpić różne okoliczności życiowe, opieka nad osobą chorą, czy choćby skorzystanie z atrakcyjnej możliwości podniesienia kwalifikacji. W dramatycznych sytuacjach losowych minister zdrowia może podjąć decyzję o częściowym umorzeniu kredytu. Może, ale nie musi. A czy będzie to 1 czy 99 proc. to w tej chwili wróżenie z fusów.
Powstaje pytanie, o jakich specjalistów nam chodzi? Pomijając kwestię zróżnicowanego poziomu nauczania na płatnych uczelniach, czy potrzebujemy wykwalifikowanych lekarzy, których stać na podnoszenie kwalifikacji, mogących świadczyć usługi wysokiej jakości, czy specjalistów którzy przez 10 lat codziennie będą uczyć się jak sprawnie “przerabiać” setki pacjentów, a później dorabiać na kolejnych etatach, aby związać koniec z końcem. Takie pomysły oddalają nas od upragnionego value based healthcare, zamiast do niego zbliżać.
Czy to miał być impuls dla lekarzy do pozostania w kraju? Przecież maturzyści potrafią liczyć. Sam kredyt na studia medyczne jest bardzo atrakcyjny, zatem mogą wykształcić się w Polsce, a po 12 latach zacząć spłacać zadłużenie pracując spokojnie w jednej z zagranicznych placówek.
© mZdrowie.pl