„Wykryliśmy rozbieżności w sprawie raportowania danych w skali kraju na około 22 tysiące” – powiedział Krzysztof Saczka, pełniący obowiązki Głównego Inspektora Sanitarnego. Skorygowanie danych nie zmienia obrazu epidemii i nie spowoduje korekty podjętych dotychczas decyzji.
Krzysztof Saczka poinformował, że wykryto „rozbieżności w skali kraju na około 22 tys.” W jego ocenie – „Ujawnienie błędnych danych nie przekłada się na ocenę sytuacji epidemiologiczną, ponieważ pochodzą z długiego okresu i ich znaczenie w skali całego wyniku jest znikome”.
Pracownicy inspekcji zostali zobligowani do bardzo szybkiego uzupełnienia tych danych. Szef GIS zapowiedział, że „w stosunku do osób, w przypadku których wystąpiły zaniechania i nieprawidłowości zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe”. Inspekcja sanitarna przechodzi w ostatnich kilku miesiącach okres intensywnej informatyzacji. Do sprawozdawczości zakażeń COVID-19 został przystosowany system EWP, który powstał w maju – „Postanowiliśmy przejść na nową metodę prezentowania wyników – będzie opierała się głównie na systemie EWP, tam dane będą spływać w ciągu 48 godzin ze wszystkich laboratoriów, które są w tym celu zobligowane”. Obecnie 13 województw pracuje we wskazanym standardzie, a pozostałe powinny go osiągnąć do końca listopada.
Krzysztof Saczka zapowiedział, że „wprowadzanie danych przez laboratoria do systemu EWP ma się odbywać w terminie maksymalnym do 48 godzin, w związku z czym został wypracowany odpowiedni interfejs umożliwiający raportowanie przez laboratoria tych wyników”. W inspekcji następują także zmiany organizacyjne – „Dzielimy załogę na określone zadania, które należy realizować, czyli uciekamy od sytuacji, że każdy pracownik wykonuje wszystkie zadania oraz chcemy doprowadzić do tego, że kontakt z klientem będzie jak najszybszy.”
„Jedną najważniejszych kwestii, która wpłynęła na pewne rozbieżności w podawaniu liczby przypadków koronawirusa było to, że raporty zbierano z bardzo różnych źródeł. Wobec tego część z nich w ogóle jest nieporównywalna” – powiedziała Izabela Kucharska, zastępca głównego inspektora sanitarnego. W jej ocenie do popełnionych błędów przyczyniło się także ręczne wprowadzanie danych.
Dodała, że kolejną kwestią był „czas raportowania do Państwowej Inspekcji Sanitarnej”. W jednym z systemów raporty o dodatnich wynikach badań wpływają codziennie na bieżąco z laboratoriów. Natomiast w innym systemie gromadzenia danych, prowadzonym przez wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne, dane wpływają z laboratoriów wskazanych przez ministra zdrowia jako laboratoria covidowe.
(PAP, red.)