Okazuje się, że być może rozwiązanie problemu gruźlicy na świecie od dawna mieliśmy na wyciągnięcie ręki. To nie zmiana nośnika, czy samego szczepu może podwyższyć ochronę, ale inny sposób podania szczepionki. Naukowcy pracują nad rozpoznaniem mechanizmów, które stoją za sukcesem tego odkrycia.
Gruźlica nadal nie jest chorobą przeszłości. Jak podaje Nature, rocznie pochłania około 1,7 miliona ofiar. Nie można mówić o całkowicie skutecznym zabezpieczeniu przed gruźlicą, ponieważ odpowiedź immunologiczna wywołana przez powszechnie stosowaną szczepionkę okazuje się niekiedy za słaba wobec agresywnego patogenu.
Od 1908 roku jedyną licencjonowaną szczepionką przeciwko gruźlicy (BCG) jest laboratoryjnie osłabiony żywy szczep Mycobacterium bovis. Jest skuteczny w przypadku niektórych śmiertelnych postaci choroby wieku dziecięcego. Problem w tym, że płucna postać gruźlicy, występująca u młodzieży i dorosłych już nie poddaje się tak łatwo. Szczepionka zapewnia ochronę jedynie pewnej części populacji w niektórych krajach. W regionach, gdzie choroba jest endemiczna nadal z trudem udaje się zmniejszać liczbę zachorowań. Od dłuższego czasu prowadzone są badania nad skuteczniejszą metodą walki z gruźlicą płucną u dorosłych.
Zespół badawczy pod kierownictwem dr Patricii A. Darrah z National Institutes of Health w Bethesda poszukuje innych dróg działania znanej od ponad stu lat szczepionki. Wyniki prac opublikowane zostały w styczniu 2020 roku w magazynie Nature. Obecny kierunek badań koncentruje się na sposobie podania BCG. Dotąd szczepionka była wprowadzana śródskórnie. Powstało pytanie, czy stosowanie jej bezpośrednio do płuc, gdzie istnieje największe ryzyko rozwinięcia się infekcji, nie podniosłoby skuteczności ochrony. Takie koncepcje były testowane już 50 lat temu, jednak bez zadowalających rezultatów.
Zespół dr Patricii Darrah przeprowadził badanie na makakach, ponieważ infekcja u tych małp przebiega niemal identycznie jak u człowieka. Analizie poddano pięć sposobów podania szczepionki przeciw gruźlicy: w standardowej dawce iniekcję śródskórną oraz w dawce podwyższonej, za pomocą aerozolu wprowadzonego do płuc, połączenie wysokiej dawki szczepionki i aerozolu oraz wstrzyknięcie dożylne.
Po sześciomiesięcznej ekspozycji na patogen okazało się, że najsłabszą ochronę przeciw gruźlicy płucnej zapewniły szczepienia śródskórnie lub w postaci aerozolu, choć ten działał w miejscu infekcji. Natomiast szczepienie dożylne zapewniało prawie całkowitą ochronę przed chorobą. Choć sama koncepcja badania nie jest szczególnie odkrywcza, wyniki są uderzające. Po sześciu miesiącach u makaków zaszczepionych dożylnie naukowcy nie wykryli nawet śladu patogenu. Okazuję się, że nie tylko dało się w ten sposób zapobiec infekcji ale również ją usunąć. U tych zwierząt zaobserwowano masowy napływ do płuc odpornościowych komórek T. Podwyższona ich liczba utrzymywała się nadal po sześciu miesiącach, ponieważ makaki przez cały ten okres narażone były na działanie patogenu.
Komórki T rozpoznają antygeny wytwarzane przez BCG, ponieważ, są zbliżone do M. tuberculosis. Nie tylko przeżywają długo, ale można je szybko aktywować po zakażeniu, wytwarzając wiele „efektorowych” komórek T, które zwalczają atakujący patogen.
Dr Patricia Darrah sugeruje, że nie tylko komórki T mają wpływ na walkę z infekcją gruźlicy, ale też wrodzone komórki odpornościowe, aktywowane pośrednio przez infekcję (i nie wymagają specyficznego rozpoznania antygenów M. tuberculosis ) lub proces treningu, w którym na przykład makrofagi zyskują zwiększoną zdolność niespecyficznej ochrony przed drobnoustrojami.
Choć wyniki są spektakularne, badanie zostało przeprowadzone na małej grupie zwierząt, więc do masowych szczepień i kontroli gruźlicy przez podawanie BCG dożylnie prowadzi jeszcze długa droga. Zespół dr Patricii Darrah planuje w przyszłości skoncentrować się na określeniu mechanizmów, jakie powstają po dożylnym podaniu BCG. Nadzieje są ogromne. Dotyczyć to może przecież nie tylko gruźlicy, ale i wielu innych chorób.
Jeszcze nie ma raportu dotyczącego zachorowalności na gruźlicę w Polsce w roku 2019. Według danych opublikowanych przez Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, w 2018 roku w Polsce zarejestrowano 5487 zachorowań na gruźlicę, z czego 5224 to postać płucna – 95,2 proc. wszystkich zachorowań. Jak podaje biuletyn „Gruźlica i choroby układu oddechowego w Polsce w 2018 roku. Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc”, „Najczęstszą postacią gruźlicy pozapłucnej było gruźlicze zapalenie opłucnej (89 zachorowań), gruźlica obwodowych węzłów chłonnych (36 zachorowań), gruźlica kości i stawów (32 zachorowania), gruźlica narządów moczowo płciowych (32 zachorowań), gruźlicze zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu (11 zachorowań). W 2018 roku zarejestrowano 2 zachorowania na gruźlicze zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu u dzieci do 14 lat”. Blisko połowa przypadków dotyczy osób w wieku od 45 do 65 lat. Dzieci do 14. roku życia, na szczęście, jedynie 1,2 proc. wszystkich zachorowań. Na gruźlicę częściej zapadają mężczyźni (71,1 proc.) i mieszkańcy miast (3439) w porównaniu z terenami wiejskimi, gdzie odnotowano 2048 zachorowań w 2018 roku.
Dobrą wiadomością jest to, ze statystyki poprawiają się z roku na rok. W 2017 roku odnotowano 5787 przypadków gruźlicy, w 2016 r. – 6444, w 2015 r. – 6430, w 2014 r. – 6698, w 2013 r. – 7250, w 2012 r. – 7542, w 2011 r. – 8478. Być może dzięki nowej formie szczepionki BCG zmniejszy się rząd tych liczb.
© mZdrowie.pl