Beata Ambroziewicz – Analizując ścieżki pacjentów z rakiem płuc trzeba podkreślić, że działa program lekowy, a w ostatnich dwóch latach wiele nowych leków zostało objętych refundacją. Oczywiście kryteria programu zawężają dostęp pacjentów, ale nawet biorąc pod uwagę już tę zawężoną grupę – potencjał nie jest wykorzystany. W programie leczonych jest tylko 10 proc. pacjentów.
Wprawdzie finansowanie programu lekowego się zwiększyło, według NFZ o 200 proc., ale wciąż na raka płuca wydajemy 10 razy mniej niż na raka piersi – chociaż w tej chwili osiągnęliśmy już podobną dostępność do leczenia. Refundacja leków zapisanych w programie nie jest zatem realnie dostępna. Wielu pacjentów trafia do ośrodków, gdzie jest zakontraktowany program lekowy, ale kontrakt jest tak niski, że nie można ich dołączyć. Istnieje też problem organizacyjny, pomiędzy MZ i NFZ – nie ma wymogu kontraktowania tych procedur, które są w programach lekowych. Pacjenta przecież nie powinno to interesować. Skoro terapia jest objęta refundacją, powinien być leczony a nie odsyłany.
Prof. Andrzej Marszałek (wielkopolskie Centrum Onkologii, konsultant krajowy w dziedzinie diagnostyki) – Program terapeutyczny nie jest lekiem na całe zło. Jeśli pacjenci trafią do szpitala za późno, to nikt nie jest w stanie odwrócić straconego czasu. Racjonalizowanie działań powinniśmy rozpocząć od profilaktyki i wcześniejszego wyłapywania pacjentów. Poleganie tylko na POZ nie przyniesie spodziewanych efektów, skuteczniejsze będzie wykorzystanie medycyny pracy i wymuszanie na pacjentach wykonywania badań. Potrzebna jest także edukacja, aby uświadamiać pacjenta, że leczenie zaplanowane przez lekarzy, zatwierdzone przez konsylium, jest dla niego właściwe.
Prof. Joanna Didkowska: W raku płuca odsetek pacjentów wymagających zabiegów operacyjnych jest niewielki, wynosi ok. 12 proc. W związku z tym koordynację leczenia powinniśmy powierzać raczej onkologom klinicznym, przy czym oczywiście współpraca pulmonologów jest niezbędna.
Jeśli chcemy monitorować i podnosić jakość leczenia, najlepszym do tego narzędziem są rejestry. Przytoczę przykład z Holandii, gdzie przy badaniu czasu przeżycia w poszczególnych regionach stwierdzono, że jeden jest wyraźnie gorszy. Analiza danych wykazała, że za ten gorszy wskaźnik był odpowiedzialny jeden szpital, wykazujący kiepskie wyniki w leczeniu chirurgicznym raka jelita grubego. A w tym szpitalu pracował jeden chirurg, który miał notoryczne problemy podczas operacji. To pokazuje, jaką siłę może mieć rejestr nowotworowy, ale tylko wtedy, gdy otrzymuje dane odpowiedniej jakości. Oczywiście, nie chodzi mi o rozwój sprawozdawczości do KRN – dane powinny być informatycznie zasysane z systemów szpitalnych, a nie sprawozdawane przez lekarzy.
Prof. Paweł Krawczyk: Mamy za mało torakochirurgów, aby mogli koordynować leczenie w raku płuca, który dotyczy 22 tys. osób rocznie – onkologów jest więcej, ale ich liczba także jest niewystarczająca. Wprawdzie liczba ośrodków pulmonologicznych oraz lekarzy pulmonologów jest wyższa, ale małe ośrodki pulmonologiczne zazwyczaj nie są referencyjne.
Prof. Maciej Niewada: Jeżeli dobrze zdefiniujemy wskaźniki i cele, za które chcemy płacić, to nie będzie potrzeby przypisywania koordynacji ścieżki pacjenta do jednej specjalizacji. Koordynacja powinna być przypisywana do konkretnych ośrodków i ludzi, którzy się na tym znają i potrafią wykorzystać sieć do optymalizacji opieki. Dlatego nie powinniśmy mówić o specjalizacjach, tylko raczej o kompetencjach, które powinien posiadać ośrodek koordynujący.
Prof. Krzysztof Składowski: Być może onkologów klinicznych jest dzisiaj za mało, ale prawda jest taka, że oni są w naturalny sposób predestynowani do koordynowania ścieżki pacjenta. Kto miałby to robić – torakochirurg, radioterapeuta? Proszę też pamiętać, że jeśli mówimy o pacjentach dobrze leczonych i bez powikłań, to leczenie farmakologiczne trwa u nich o wiele dłużej niż torakochirurgia czy radioterapia. I jeszcze jedno – koordynacją ścieżki diagnostyki leczenia pacjentów onkologicznych powinny zająć się ośrodki mające największe doświadczenie, pracujące najdłużej. To naprawdę ma ogromne znaczenie.
Jerzy Gryglewicz: Największą wadą pakietu onkologicznego, co potwierdził raport NIK, jest rozproszone leczenie operacyjne. NIK zaleca, żeby ośrodków operujących było znacznie mniej, ze wskaźnikiem przynajmniej 60 operacji rocznie w danych typach nowotworów. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, aby powstały dwa rodzaje unitów dla raka płuca – torakochirurgiczne i onkologiczne. Pierwszy typ może być przeznaczony dla tych 12 procent pacjentów leczonych operacyjnie, dla których leczenie torakochirurgiczne jest najważniejsze i niekoniecznie wymagają oni chemioterapii. W tym typie unitu moglibyśmy też porównywać efekty wykonywania zabiegów, a zwłaszcza liczbę powikłań okołooperacyjnych. Unity onkologiczne powinny być realizowane zarówno przez oddziały onkologiczne, jak i pulmonologiczne. Oddziały onkologiczne są przeładowane, podczas gdy oddziały pulmonologiczne posiadają istotne rezerwy. Dodatkowym plusem pulmonologii jest rehabilitacja oddechowa, która odgrywa bardzo ważną rolę w poprawie efektów leczenia. Tymczasem rehabilitacja onkologiczna, poza kilkoma ośrodkami, praktycznie nie istnieje. Dlatego odpowiadając na postawione pytanie – stwórzmy dwa rodzaje unitów i porównujmy efekty leczenia.
Czytaj więcej: Debata: finansować ścieżkę pacjenta zamiast pojedynczych świadczeń
Debata: Finansowanie ścieżki pacjenta onkologicznego (cz. 1 – diagnostyka)
Debata: Finansowanie ścieżki pacjenta onkologicznego (cz. 2 – leczenie)
© mZdrowie.pl
Partnerzy debaty: