Lekarze rezydenci zaczęli tygodniowy protest, odchodząc na zwolnienia chorobowe. Jak mówi Piotr Pisula, aktualny przewodniczący Porozumienia Rezydentów, “decyzja w sprawie przełożenia egzaminów specjalizacyjnych dla lekarzy na jesień przelała czarę goryczy”. Zaznacza jednak, że chodzi również o przemęczenie lekarzy, warunki finansowe i o nieprzygotowanie systemu do kolejnej fali epidemii. Ich protest prof. Andrzej Horban określił jako “cios w plecy” a prof. Andrzej Matyja tłumaczy wypaleniem zawodowym.
Piotr Pisula, przewodniczący Porozumienia Rezydentów, za podstawową przyczynę protestu podaje nieprzygotowanie systemu do walki z pandemią – “Punktem zapalnym była decyzja o odłożeniu egzaminów specjalizacyjnych. To była taka kropla, która przelała czarę goryczy. Powiedzmy szczerze, że to nie jest tak, że chodzi jedynie o ten egzamin. Za nami rok epidemii i pewnie kolejny taki sam przed nami. Widzimy trzecią falę i po raz trzeci też okazuje się, że nie jesteśmy do niej przygotowani. Znowu wszystko odbywa się na wariackich papierach. Znowu gasimy pożar” – stwierdził Pisula, zapytany o przyczyny zapowiadanego na poniedziałek protestu. Jego zdaniem, w sytuacji przeciążenia medyków do wybuchu protestu wystarczy tylko coś tak symbolicznego, jak “akt braku szacunku ze strony pana ministra dla personelu medycznego”.
“Ten protest nikomu nie jest potrzebny, a przede wszystkim naszym pacjentom” – powiedział prof. Andrzej Matyja. Jego zdaniem protest “zrodził się z bólu, ze złego traktowania, hejtowania” – “Środowisko medyczne na to nie zasługuje. Przez ten rok, w tych trudnych czasach, polscy lekarze zdali ten ciężki egzamin, jakim jest walka z pandemią. Jesteśmy wszędzie i nigdy lekarz nie odstąpi, nie odejdzie od łóżka chorego”.
W ocenie prezesa NRL “przekroczona została pewna granica wytrzymałości czysto ludzkiej” – “Nie sądzę, żeby lekarz w sposób nieuzasadniony przechodził na jakiekolwiek zwolnienie lekarskie. Byłoby to nieetyczne. Jeżeli lekarz przebywa na zwolnieniu lekarskim, to jestem przekonany, że jest to związane z jego sytuacją chorobową, jego stanem zdrowia. Nie tylko mówię o zdrowiu fizycznym, ale także psychicznym. Musimy wszystko to wziąć pod uwagę i nie skazywać tych młodych ludzi i potępiać ich za to, że nawołują do takich a nie innych działań”. Prof. Matyja dodaje – “być może część z nich wypaliła się zawodowo, psychicznie już nie są w stanie oglądać codziennie zgony coraz młodszych ludzi. Ta odporność psychiczna każdego z nas – niezależnie czy jest lekarzem – ma swoje granice”.
“Ci, którzy u nas pracują z ludźmi z covidem nie poszli protestować” – powiedział prof. Andrzej Horban, szef Kliniki Chorób Zakaźnych dla Dorosłych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i były szef Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie. Jak dodał, “albo się jest lekarzem, albo się nim nie jest”.
“To jest czas w plecy. Jeżeli ktoś jest lekarzem i pracuje rzeczywiście z chorymi i poważnie traktuje ten zawód, to najpierw przyjmuje chorych, a potem dopiero kłóci się o pieniądze i o warunki. Warunki są takie, jakie są. Ja zaczynałem pracę kilkadziesiąt lat temu i warunki były dużo gorsze. Przeżyliśmy parę epidemii i nikt nie mówił – najpierw dajecie nam kasę, potem my się weźmiemy za robotę. Jest to – krótko mówiąc – nieetyczne i niepoważne” – podkreślił główny doradca premiera ds. COVID-19. Pytany o szanse porozumienia, prof. Horban odpowiedział, że “zawsze one istnieją” – “Nie można w szczycie epidemii protestować, kiedy wszyscy powinni pilnie i uczciwie pracować, bo po to poszli na te studia i dostali ten dyplom”.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz odpowiedział rezydentom, że “jeśli powodem protestu jest organizacja egzaminów PES, to problem został rozwiązany, bo będzie dobrowolność przystąpienia do egzaminu specjalizacyjnego w sesji wiosennej”. Resort zdrowia wcześniej informował, że wiosenne egzaminy pisemne i ustne dla lekarzy rezydentów ze względu na trwającą epidemię zostaną przesunięte o dwa miesiące, gdy nie rozpoczęły się do 19 marca włącznie. Dzień później ministerstwo złagodziło decyzję i pozwoliło, aby młodzi lekarze, jeśli wybiorą taką opcję, przystąpili do egzaminów jesienią zamiast wiosną, bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Jednocześnie terminy egzaminów pierwotnie wyznaczone na sesję wiosenną pozostawiło bez zmian. Dopuściło też możliwość zdalnego zdawania egzaminów ustnych w uzasadnionych przypadkach, na przykład przez kobiety w ciąży.
Rzecznik resortu, tłumacząc powody tej decyzji, powiedział, że wzięto pod uwagę stanowiska wielu konsultantów krajowych na temat możliwości przeprowadzenia PES w warunkach zapewniających bezpieczeństwo osobom uczestniczącym w obu formach egzaminu, wysoki stopień zaszczepienia lekarzy i lekarzy dentystów i brak prawnej możliwości odstąpienia od przeprowadzenia egzaminu w jednej z form.
Złagodzenie stanowiska resortu w sprawie egzaminów, czyli zdawanie ich w sesji jesiennej, a nie wiosennej – nie zadowoliła lekarzy. Domagają się oni odwołania egzaminów. Twierdzą, że w tak wyjątkowej sytuacji zamiast je zdawać, poświęcać czas i wysiłek na przygotowanie do nich, powinni być przy łóżkach pacjentów, tym bardziej że mają już 5-6-letnie praktyczne doświadczenie w ich leczeniu, a rąk do pracy brakuje. (PAP)