„O systemie służby zdrowia, możliwościach korzystania z opieki medycznej i ubezpieczeń zdrowotnych opowiadali eksperci z podlaskiego NFZ podczas specjalnego szkolenia dla uchodźców i migrantów, które odbyło się w Białymstoku” – głosi doniesienie prasowe.
Jak opisuje PAP, szkolenie zostało zorganizowane w ramach prowadzonego przez białostocką Fundację „Dialog” projektu „Działania ukierunkowane na integrację obywateli państw trzecich w województwie podlaskim”. Bardzo dobrze, że i fundacja „Dialog”, i NFZ dostrzegły konieczność przeszkolenia cudzoziemców w zakresie funkcjonowania polskiej ochrony zdrowia. To świetna inicjatywa. Jedynym gorzkim komentarzem do wysiłków organizatorów tej akcji jest to, że podobnym szkoleniem objąć należałoby w naszym kraju nie tylko cudzoziemców, ale w zasadzie… wszystkich.
W kolejnych punktach, podczas kolejnych sesji należałoby wyjaśnić, dlaczego na przykład część badań medycznych może zlecić lekarz POZ, a inną już wyłącznie specjalista. I dlaczego recepty na bezpłatne leki dla seniorów specjalista wystawić nie może, za to może lekarz POZ. Wyjaśnienie seniorom, dlaczego w jednej sprawie potrzebne są wizyty u dwóch lekarzy (jeden od skierowań na badania, drugi od wypisywania recept) – na pewno pomogłoby im we właściwym korzystaniu z dobrodziejstw systemu.
Kolejnym punktem panelowym mogłaby być na przykład debata, jak najlepiej poradzić sobie z kolejkami do specjalistów. Czy lepsze jest obdzwonienie wszystkich przychodni w okolicy i wybranie tej, w której zaoferują najlepszy termin? Czy skorzystanie z internetowego „Informatora o Terminach Leczenia” prowadzonego przez NFZ? Czy może po prostu wizyta w odpowiedniej przychodni i głośne oświadczenie „nie wyjdę, póki mnie lekarz nie przyjmie”?
Można by także dokładnie objaśnić zasady (o ile w ogóle takie istnieją) kierujące procesem skierowania na rehabilitację po leczeniu. Warto też wyjaśnić, które zęby mocniej szczotkować, bo za ich naprawę nie płaci NFZ. A które można lekko zaniedbać, bo Fundusz refunduje.
W gruncie rzeczy należałoby pochylić się też nad casusem pewnego obywatela Krakowa. Uskarżał się na dolegliwość serca, czekał na swój termin w kolejce do kardiologa i na badania diagnostyczne. Trwało to tygodniami. Pewnego dnia upił się i przysnął na ławce. Zainteresowały się najpierw służby porządkowe, które (gdy opowiedział im o swoim potencjalnym schorzeniu) wezwały służby medyczne. Te z ostrożności, w obawie o posądzenie o niedopełnienie obowiązków, odwiozły go do szpitala. Problem diagnostyki i kontaktu z odpowiednim specjalistą rozwiązano w ciągu kilku godzin. Jedyną niedogodnością powstałą w wyniku takiego rozwoju wypadków była poranna niedyspozycja poalkoholowa, poza tym same zdrowotne zyski (tzw. szybka ścieżka diagnostyczna).
Ten i inne przypadki dowodzą tego, że w polskim systemie ochrony zdrowia (na co dzień krytykowanym za niewydolność) wszystko można załatwić, sprawnie, szybko i nawet bez tzw. znajomości czy „kopertówek”. Trzeba tylko wiedzieć – jak. I dlatego szkolenia, takie jak zorganizowane w Białymstoku, potrzebne są nie tylko cudzoziemcom, ale wszystkim polskim pacjentom i ich rodzinom.
© mZdrowie.pl