Krajowa Sieć Kardiologiczna nie jest pomysłem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Na dodatek sam program nie był moim zdaniem wystarczająco konsultowany w szeroko pojętym środowisku kardiologicznym – mówi prof. Robert Gil, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
– Za dwa lata zaczyna się pańska kadencja. Co w pańskiej ocenie przez te dwa lata zmieni się w światowej kardiologii, co w polskiej?
Prof. Robert Gil – Ubiegając się o funkcję prezesa-elekta Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przedstawiłem program na sześć lat działalności. Nasz statut zakłada, że każdy prezes przez dwa lata, jako elekt, przygotowuje swoją kadencję uczestnicząc w pracach zarządu PTK. Następnie przez dwa lata pełni funkcję prezesa, po czym przechodzi na pozycję tzw. byłego prezesa (ang. past president) dającą możliwość śledzenia czy program jest przez zarząd realizowany czy też nie. Taki system pomaga w działaniu, obejmującym szerszą niż dwuletnia perspektywa.
– Zatem: jak zmieni się pańska dziedzina w sześcioletniej perspektywie czasowej?
– Nie spodziewałbym się wielkich przełomów, ale stałego doskonalenia obecnych technologii lekowych i nielekowych. Wierzę, że sprzęt wykorzystywany w leczeniu interwencyjnym będzie podlegał dalszemu udoskonalaniu, w tym miniaturyzacji. Bacznie trzeba obserwować – i tu osobiście upatruję nadziei na postęp – w rozwoju technologii mRNA, co pozwoli udoskonalić działanie leczenia farmakologicznego poprzez stworzenie zupełnie nowych leków. Do tego potrzebny jest istotny postęp w zrozumieniu patomechanizmów chorobowych na poziomie komórkowym. Dodatkowo przyczynić się do tego mogą coraz bardziej widoczne postępy w dziedzinie genetyki.
– Czy tak jak w onkologii, pojawić się mogą leki celowane?
– Tak, to całkiem możliwe. Do tej pory największy postęp dokonał się w kwestii diagnostyki i leczenia „kardiologicznych” chorób rzadkich, gdzie najczęściej jeden gen odpowiada za dane schorzenie. Teraz w dobie coraz bardziej sprawnego całogenomowego sekwencjonowania oraz możliwości analizy opartej na programach sztucznej inteligencji jesteśmy w stanie poznać tajniki chorób „wielogenowych”, m.in. takich jak miażdżyca czy nadciśnienie tętnicze. To stwarza nadzieje na szybsze wykrywanie schorzeń o podłożu sercowo-naczyniowym czy wczesnym ostrzeganiu o możliwych incydentach klinicznych.
– Przed polską kardiologią stoją także wyzwania organizacyjne. KOS – Zawał, KONS, sieć kardiologiczna…
– Każdy z tych programów jest inny, na innym etapie, wymaga szerszego i odrębnego omówienia. Zacznijmy od KOS – Zawał, czyli koordynowanej opieki specjalistycznej dla chorych z zawałem serca) Przyznam, że gdy ten program był wdrażany, nie spodziewałem się, że przyniesie jakiś większy sukces. Systematyczne wizyty pacjenta, dostęp do rehabilitacji kardiologicznej oraz do szybkiej ścieżki zabiegów rewaskularyzacji mięśnia sercowego, jak i do zabiegów elektrofizjologicznych (implantacje: kardiostymulatorów, kardiowerterów-defibrylatorów oraz ewentualnie ablacji) przyniósł jednak znakomite efekty. Dziś uważam, że program się sprawdził, a teraz ważne jest usunięcie pewnych barier w dostępie do niego. Na przykład takich, że gdy mieszkaniec Katowic przejdzie zawał w Gdańsku, dostęp do programu będzie miał właśnie tam, a nie w miejscu zamieszkania. Te bariery trzeba usuwać przy dalszym wdrażaniu KOS – Zawał, bo warto.
KONS, czyli koordynowana opieka nad pacjentem z niewydolnością serca ostatecznie nie wszedł w życie. A przecież dwukrotnie ogłaszano jego zatwierdzenie. Co więcej, pojawiła się kwota 40 mln na fazę pilotażową. Ogromnie ubolewam, że program nie ruszył. Był to program bardzo ambitny, oparty między innymi o doświadczenia zdobywane przy opracowaniu i wdrażaniu KOS – Zawał. Mam takie wrażenie, że był za bardzo ambitny, ale to nie problem, aby go uprościć, zachowując niezbędne zasady. Mam nadzieję, że jednak mimo wszystko wrócimy do zmodyfikowanego KONS, bo rozwijająca epidemia niewydolności serca wręcz to wymusza.
– A sieć kardiologiczna?
– Zastrzegam, że Krajowa Sieć Kardiologiczna nie jest pomysłem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. A sam program nie był moim zdaniem wystarczająco konsultowany w szeroko pojętym środowisku kardiologicznym. Postrzegam go, jak zresztą zdecydowana część kardiologów, jako program o charakterze centralno-nakazowym. Niestety nie ma być powszechnie dostępny, tylko wymaga podpisania umowy z tzw. ośrodkiem koordynującym, którym jest wyznaczona odgórnie instytucja, a nie NFZ. Pozostaje pytanie – po co ten koordynator? W KOS – Zawał funkcję tę z powodzeniem pełnił NFZ, przecież to jego rola. W takim układzie wszystko jest transparentne. Każdy zna obowiązujące zasady i albo się na nie zgadza, albo nie. No i nie ma podwójnej sprawozdawczości, nie mówiąc o minimalizowaniu preferowania tych mających „bliżej” do koordynującego. Wątpię, czy proponowana wersja ostatecznie posłuży m.in. równomiernemu upowszechnieniu najwyższych standardów opieki w całej Polsce. Widzę tu raczej system istniejący w minionej epoce, kiedy jedni wykonywali czarną robotę, a tzw. wyjątki koncentrowały się na wysokospecjalistycznych procedurach. Bliższa mi jest filozofia i sposób działania przyjęty w KOS – Zawał czy KONS, gdzie wszyscy mają równe szanse w momencie, gdy spełniają z góry wyznaczone kryteria bez ingerencji prowadzącego swoją politykę ośrodka koordynującego. Oczywiście każdy wysiłek podjęty dla poprawy opieki kardiologicznej w Polsce jest cenny, ale cóż… mam nadzieję, że nie skończy się na tym, że sieć po prostu zastąpi KONS, proponowany przez PTK i że projekt ten nie zostanie, wskutek powołania sieci, odłożony ad acta.
– Wspominał Pan o równomiernym upowszechnieniu najwyższych standardów opieki. Z tym jest różnie. Jak wytłumaczyć opublikowane przez GUS dane, z których wynika, że współczynnik śmierci pacjentów na choroby układu krążenia w woj. mazowieckim był o 21 proc. niższy od średniej krajowej, a w województwie świętokrzyskim o 26 proc. wyższy?
– Nie dziwi mnie fakt, że dysproporcje istnieją, ale to, że są aż tak znaczne. Może jakiś problem tkwi w dostępie do wysokospecjalistycznych procedur kardiologicznych oraz kardiochirurgicznych na terenie świętokrzyskiego? Trzeba się przyjrzeć szczegółom, ale ja szukałbym przyczyn nie w medycynie naprawczej. W mojej ocenie poziom kardiologii w świętokrzyskiem nie odbiega od średniej krajowej. Te same leki, ten sam sprzęt, równie dobrzy fachowcy. Szukałbym przyczyn głębiej, w sferach zdrowia publicznego. Przez długie lata ugruntowało się przekonanie, że mieszkańcy miast żyją „niezdrowo”, a na obszarach wiejskich jest OK: więcej wysiłku fizycznego, lepsza żywność. Na naszych oczach widać, jak się to zmienia. Postawy prozdrowotne w miastach upowszechniają się, obszary niezurbanizowane z kolei tracą swoje dotychczasowe atuty. Może się mylę, ale wydaje mi się, że spora część świętokrzyskiego – to mieszkańcy obszarów wiejskich i małomiasteczkowych.
– Gdy Polskie Towarzystwo Kardiologiczne postuluje refundację nowoczesnych leków, często w kuluarach pada kontrargument, że przy dobrych wycenach kardiologii i tak w tym segmencie medycyny jest lepiej niż w innych…
– Ale tzw. dobre wyceny kardiologii (przede wszystkim inwazyjnej oraz elektrofizjologii) nie wystarczą do prawidłowego, zgodnego ze światowymi wytycznymi prowadzenia pacjentów. My właśnie poza kardiologią inwazyjną i elektrofizjologią mamy sporo do zrobienia. To na przykład nowoczesne leki obniżające poziom cholesterolu czy stosowane w leczeniu niewydolności serca. Mam nadzieję, że nasz głos, głos specjalistów, będzie uważniej słuchany. Wydatki na kardiologię w porównaniu z innymi specjalnościami są rzeczywiście spore. Ale też i wyzwania, które przed nami stoją, są znacznie większe. W końcu właśnie schorzenia sercowo-naczyniowe są najczęstszymi przyczynami śmierci w Polsce. I trzeba brać to pod uwagę.