Ustawa refundacyjna powinna ucywilizować reguły działania Komisji Ekonomicznej, tymczasem przedłożony projekt nowelizacji po prostu utrzymuje niekorzystny stan obecny. Mam nadzieję, że te przedłożone pierwotnie zapisy zostaną zmienione w trakcie dalszych prac nad dokumentem. Zaproponowano taką ilość poprawek, wprowadzona tak liczne zmiany, uściślenia, rozwinięcia – że tak w zasadzie rozsądniej byłoby po prostu napisać całą ustawę od nowa i od podstaw przeprowadzić proces legislacyjny – mówi o projekcie nowelizacji ustawy refundacyjnej Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej „Farmacja Polska”.
Zdaniem Ireny Rej, największy zawód stanowią proponowane zapisy dotyczące Komisji Ekonomicznej – „Wielokrotnie podkreślaliśmy, że podejmuje ona arbitralne decyzje, od których w zasadzie nie ma możliwości odwoławczych. Pamiętam, że sytuacja była ta poddana krytyce całego środowiska, a także posłów ze strony rządowej, gdy w Sejmie dyskutowaliśmy o ustawie o Funduszu Medycznym. I mimo to zapisy te, jakby żywcem przeklejone z wcześniej przygotowanych opracowań, znalazły się w obecnym projekcie nowelizacji ustawy refundacyjnej. Naszym zdaniem to niedopuszczalne”.
Prezes IGFP zapowiada walkę o zmianę tego stanu rzeczy i wprowadzenie zapisów, które wprowadzałyby formy instytucjonalnej kontroli nad Komisją Ekonomiczną – „Obecnie to jakby państwo w państwie. Chcemy to zmienić i będziemy starali się o to, by ten postulat był postulatem wspólnie zgłaszanym przez szersze forum organizacji branżowych i ekspertów”. Natomiast z satysfakcją przyjąć należy wydłużenie czasu obowiązywania jednej listy refundacyjnej z dwóch do trzech miesięcy. „Postulowaliśmy to od dawna. Ciągłe zmiany listy – to przyczyna dezorientacji pacjentów, prowadzących ich lekarzy. Dla producentów leków to wręcz koszmar księgowy, związany zamianą sposobu rozliczeń, naliczania podatku, itp.” – mówi Irena Rej.
Dobrym kierunkiem jest jej zdaniem zapowiedź promowania produkcji leków w Polsce – „Jednak konkretne zapisy rozczarowują. Po pierwsze dlatego, że największe zachęty czekają wyłącznie na producentów API. Tymczasem w Polsce produkujemy ich niewiele i nawet takie umiarkowane zachęty, jakie zaproponowano, nie zmienią tego stanu rzeczy. A tym samym nie wpłyną istotnie na sytuację polskiego przemysłu farmaceutycznego. Jest i drugi powód. Proponowane sposoby promocji produkcji leków są obwarowane tak licznymi zastrzeżeniami i warunkami do spełnienia, że cały system przypomina gąszcz przepisów, staje się nieprecyzyjny”.
Zwraca także uwagę na krótki termin, który pozostawiono na konsultacje publiczne. „Zaproponowane zmiany są liczne, mają duży ciężar gatunkowy. Trzydzieści dni na odpowiednie przygotowanie poprawek to moim zdaniem stanowczo za mało” – konkluduje Irena Rej.