Dramatem jest to, że w dyskusji nad obniżeniem składki zdrowotnej udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie – powiedziała Maria Libura z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego w wywiadzie dla PAP.
“Dramatem jest to, że udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie” – powiedziała Maria Libura odnosząc się do rządowych projektów, które omawiane są w Sejmie. Zaznaczyła, że było to możliwe przez dużą skalę śmieciowego pseudo-samozatrudnienia w naszym kraju. Podkreśliła, że są osoby, które mają działalność gospodarczą, ale de facto świadczą pracę i powinny mieć umowy o pracę – “Pozbawione praw pracowniczych, dzięki obecnej narracji mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną”.
“To jest polska tragedia. Wytworzono fałszywą świadomość, przez którą osoby najbiedniejsze podcinają gałąź, na której siedzą, w interesie finansowym najzasobniejszych” – zaznaczyła Maria Libura powiedziała. I przypomniała, że osoby te dziś oszczędzą 100 zł na składce zdrowotnej, a jutro będą musiały wydać na najprostszy zabieg kilkadziesiąt tysięcy złotych, albo zapadną na zdrowiu czekając w wieloletniej kolejce coraz mniej wydolnego systemu publicznego. Realne kwoty w okolicach tysiąca złotych miesięcznie zaoszczędzą w drugim kroku zmian składki (od 2026 r.) ci, którzy mają się finansowo dobrze. To są często użytkownicy abonamentów medycznych, którzy w większości dadzą też radę “wysupłać” 20 lub 30 tys. zł na jakiś pilny zabieg. Jak podkreśliła Maria Libura, jednak i tę grupę niewydolność publicznego systemu prędzej czy później dosięgnie, bo nawet oni nie będą raczej w stanie sfinansować sobie procedur wysokospecjalistycznych, np. nowoczesnego leczenia onkologicznego. Dodała, że są świadczenia na NFZ, na których pokrycie nie stać nawet większości z 10 proc. najlepiej zarabiających w Polsce.
Ekspertka powiedziała, że rządowe propozycje realnie zdrenują wątłe zasoby systemu ochrony zdrowia. W 2025 r. dojdzie do uszczuplenia budżetu NFZ o blisko 1 mld zł. Zaznaczyła, że w kolejnym roku obniżenie składek przedsiębiorcom oznacza niższe wpływy do NFZ o blisko 6 mld zł i “Możliwe, że wyrwa będzie jeszcze większa”. Maria Libura powiedziała, że już teraz sytuacja finansowa w ochronie zdrowia jest bardzo trudna. NFZ ma kłopoty z płynnością finansową, co zaczynają odczuwać placówki ochrony zdrowia, a nawet apteki – “Tym samym oczywiście i pacjenci, którym np. odwołano planowe operacje”.
“W Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją przez zagłodzenie systemu publicznego” – podkreśliła Libura. Zaznaczyła, że to niebezpieczny mechanizm: publiczny system, który jest niedofinansowany, funkcjonuje coraz gorzej. Dodała, że powoduje to ucieczkę z tego systemu lekarzy i zasobniejszych pacjentów – “W końcu zostają w nim tylko ci, którzy naprawdę nie mają pieniędzy i nie mogą zapłacić za leczenie komercyjnie. Ten scenariusz przećwiczono już na dentystach”. Według ekspertki fałszywa jest też narracja, że system publiczny niewiele nam daje – “Przy tak niskim finansowaniu daje nawet dużo. Pamiętajmy, że według oficjalnych danych w Europie ponosimy jedne z najniższych wydatków na zdrowie w relacji do PKB. W tym zestawieniu wyprzedza nas nawet Serbia i Mołdawia. Tymczasem sprawny system publiczny jest krytyczną infrastrukturą państwa, jak drogi i sieci energetyczne, co jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji geopolitycznej. Wszyscy wokół nas zdają się to rozumieć”.
Maria Libura wskazała, że minister finansów chce rekompensować stratę wpływów ze składki dotacjami podmiotowymi z budżetu państwa – “Jednak 6 mld zł rocznie to nie jest kwota, którą łatwo wziąć z jednej szuflady w budżecie i włożyć do drugiej”. Jej zdaniem zmiany, które proponuje rząd, będą też nasilać proces wypierania umów o pracę, zmniejszając bezpieczeństwo socjalne pracowników. To wręcz promocja pseudo-samozatrudnienia, bo etatowcy będą niewspółmiernie bardziej obciążeni składkami w stosunku do przedsiębiorców. (PAP)